sobota, 10 września 2016

Gumisie

– Edmund – stanowczym głosem i zdecydowanym gestem przywołałam pewnego mizeraka lat 66 – podejdź do naszej kolejki.

Stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, oczekując na przyjazd furgonu z piekarni, a on wraz z Bolesławem lat 62 akurat przed nami paradował. Właśnie rozpatrywałyśmy szczególnie istotny problem i było nam potrzebne studium przypadku, więc zakłóciłyśmy im wyprawę po ćmiki.

– Co sądzisz kontorsjonistyce?
– Że co?
– Lubicie, gdy dziewczęta patrzą na was z podziwem? – wsparła mnie Kunia lat 90.
– Nie pamiętam – bąknął głupio Bolek.
– Mężczyźni później dojrzewają – obwieściłam. – Gdy lolitki skaczą w gumę, to chłopcy z tego samego podwórka mają w głowie jeszcze wielkie fiu bździu.
– Kluczem jest guma – Malwina lat 92 wykrzywiła twarz w zalotnym grymasie.
– Ma... mamy kupić prezerwatywy? – wydukał Edmund.
– Idźcie sobie – zażądałam. – Wy nadal macie siano w głowie.
– No nie, dziewczyny, powiedzcie o co chodzi... – błagał Bolek.
– Mężczyźni powinni być z gumy – Gertruda lat 77 oświeciła przedstawicieli niższego gatunku.
– Że jak?
– Kontorsjonistyka – szepnęła Kunia.
– Macie zrobić szpagat – ryknęłam na chłopów. – Ale już!

Edmund z Bolesławem należeli do pokolenia, które odbywało zasadniczą służbę wojskową i przez to mieli zakodowany odruch warunkowy na krzyk osoby wyższej rangą. W tym momencie byłam dla nich bezlitosną kapralką. Podkomendni przystąpili do wykonywania zadania, ale z mizernym skutkiem.

– Chyba rozerwało mi jaja – przestraszył się Bolek.
– O Jezu, o Jezu – jęczał Edmund.
– Prawdziwy mężczyzna jest gumisiem. Chłopem skłonnym do gimnastyki. Zrozumiano?

Kontorsjoniści nie wstali z trotuaru, co uniemożliwiło im zakup papierosów. Albowiem ruch jest najważniejszym narzędziem w walce z nałogiem.

piątek, 9 września 2016

Grzeczny kolaps

– Lubię, gdy mężczyzna przy mnie się kurczy – wyznała Kunia lat 90. – Najpierw się garbi, potem pochyla, a na końcu zbiega się w sobie. Jak bluzki z nylonu po praniu w 90 stopniach.
– Nie mam już bluzek z nylonu – wtrąciła się Gertruda lat 77.
– A mi pralka nawaliła – powiadomiła nas Malwina lat 92. – Znacie jakiegoś dobrego fachowca.
– Dobry jest tylko mężczyzna, który się kurczy – trwała przy swoim Kunia.

Siedziałyśmy na ławeczce przed kościołem na poznańskiej Wildzie i wystawiałyśmy twarze do słońca, chciwie łapiąc ostatnie letnie promienie.

– Mam inne doświadczenia z mężczyznami – stwierdziłam. – Na co dzień dostrzegam tych puszących się, skwierczących bezwstydem beznadziejnych rozpłodowców. Z głupim wyrazem twarzy, którzy myślą jedynie o tym, jak dobrać się do kobiecych majtek.
– Dlatego idealny mężczyzna to grzeczny kolaps.
– Chyba koleś – poprawiła Trudzia.
– Kunia, proszę wyjaśnij nam to.
Kunia podniosła się z ławeczki i ustawiła się jak Messerschmidt przed atakiem na wrogie cele. Albowiem nasza koleżanka miała za sobą słońce, a my spijałyśmy z jej ust słowa, mrużąc przy tym oczy.
– Puszącego się faceta przyciągniesz do siebie tylko na chwilę. On potrzebuje ciągle nowych gwiazdeczek.
– Supernowych – dodała Gertruda.
– Czarnych dziur – zarżała rubasznie Lwinka.
– No właśnie, dlatego kobieta musi dążyć do odnalezienia grzecznego kolapsa. Mężczyzna niepozorny jest inwestycją na lata, może nawet na dekady. Dba o pracę, nie rozrzuca skarpetek po mieszkaniu, bo liczy się z tym, że stojąca u jego boku wielka duchem bogdanka może go sprać i...
– A propos pralki – przypomniało mi się. – Zadzwoń, Lwinka, do Kazia, tego małego, zgarbionego z ulicy Kosińskiego. On ci pomoże.
– To grzeczny kolaps – zgodziła się Kunia. – I niedrogi.

To była ogólna prawda. Grzeczny kolaps jest niedrogi w utrzymaniu.