poniedziałek, 18 czerwca 2018

Stąpanko


Miałam ogon: najgorsze, że był on niejeden. Kiedy wyszłam z kościoła udałam się w świat. Ten szeroki, przepastny, zadziwiający. Wiele z wiernych babek udało się za mną. Myślałam, że będę samotną piechurką, ale zawsze jakiś rzep musi pryczepić się do twojego zadu.

Dreptalam, stąpałam, stawiałam kroczki. Chciałam to robić indywidualnie, ale nieoczekiwane towarzystwo powtarzało za mną kroki. Jezu, myślałam, może zniechęcą ich osobiste żylaki. Ja nie miałam żylaków. Moje łydki i stopy poprowadziły mnie na północny zachód od Poznania. Dlaczego właśnie tam? A cholera wie!

Szłam i szłam, aż doszłam do Kiekrza. Dla tych, co nie z Poznania, wyjaśniam, że znajduje się tam dość specyficzne jezioro, nad którym panuje mikroklimat morski. Tej, Adela, rzekła jedna z moich towarzyszek wędrówki, poczekaj, umyję sobie Bożenę. W mig zrozumiałam, że chciała się podmyć. Inne piechurki poszly w jej ślady. Wprawdzie nie każda miała Bożenę, któraś nazywała cipkę Marianną, inna Genowefą, Sarą, Michaliną, Esterą. Ważne jednak było, że dziewczyny dbały o higienę. Ja nie musiałam się moczyć, bo moje przyrodzenie od urodzenia było samooczyszczające się.


Poczekałam. Niby dlaczego to zrobiłam? Przecież nie zależało mi na towarzystwie. Udałam się w pieszą podróż, by odnaleźć siebie. Swe pragnienia, miłość, sens życia i inne duperele. Czyżbym potrzebowała świadków swego czynu? Chyba nie… A może tak?

Podniosłam się i ruszyłam w trasę. Wzięłam azymut na Świnoujście. Na początku chciałam dojść do Szamotuł. Moje podmyte towarzyszki nadal dotrzymywały mi kroku. Wzięły pod pachy swoje Estery, Marianny i Bożeny i dzielnie szły za mną. Pola kukurydzy na żółto ubarwiały nasze życie. Na stopach rodziły się bąble. Na przysmażonych słońcem czołach zaczynala schodzić skóra. Pot znalazł rynnę wzdłuż kręgosłupa i tam strużką ciekł. W kroku rodziła się beznadzieja. Za to zęby zatrzasnęły się w geście wytrwania. Było dobrze, a nawet świetnie, choć czasem niedobrze.

To tyle na dziś. Jutro opowiem wam o chamskich kierowcach, którzy nie biorą autostopowiczek z żylakami. W każdym razie nie zatrzymywałyśmy się. Byłyśmy dzielne i konsekwentne, a także konsekwentne i dzielne. Może nie dojdziemy do Świnoujścia. Może zatrzymamy się gdzieś po drodze. Może odbijemy gdzieś w bok. A może połyniemy promem do Szwecji? Albo zadowolimy się Szczecinem?
Nieważne. to i tak będzie sukces.