Pierwsza inspiracja przyszła do mnie 4 lata temu. Zapukała
do drzwi, wpuściłam ją do środka, a
potem już nie dała się wykopać za próg. Odbywały się wówczas zimowe igrzyska w
Soczi. Rosjanie wioskę olimpijską zbudowali na ostatnią chwilę, ale za to na
bogato. Słowianie lubią się postawić przed gośćmi, więc i wtedy gospodarze nie
szczędzili. Natomiast obliczeni, skąpi oraz leniwi architekci zaprojektowali
tylko jedną toaletę w dwuosobowych pokojach. Trzeba było to odkręcić, więc do
miejsc odosobnienia wstawili po dwie miski ustępowe. Z trenerem najlepiej
omawiać start po złoty medal nie przez zamknięte drzwi, a siedzenie na kiblu
jest inspirujące, zaś we dwoje w dwójnasób.
Drugą inspirację dostarczyły mi przeróżne kanały
telewizyjne, które ostatnio lubują się w pokazywaniu codziennej pracy drwali,
mechaników samochodowych, chirurgów plastycznych, fryzjerów i kucharzy, bimbrowników
i handlarzy starymi gratami, położnych i grabarzy. Dlaczego nie dentystów?
Pomysł dojrzewał długo, bo nie chciałam pominąć
stomatologicznej Dobrosławy, do której przez dekady udawałam się w sytuacjach
alertowych, a ona w swym gabinecie miała jedynie jeden fotel. Ale kiedy
sprawiła sobie drugi (wydatek to nieskromny, więc możecie wyobrazić sobie, że
majętni ludzie walą do niej tłumami), wówczas razem z dziewczętami otworzyłyśmy
kanał na YT (youtube), by zamieszczać na nim filmiki z leczenia kanałowego.
Wcale nie było trudno o króliki doświadczalne –
w końcu królik to ideał dla co drugiego szukającego ekstremalnych doświadczeń
błazna z poznańskiej Wildy. Gorzej było z konkurentkami, gdyż ze
stomatologiczną Dobrosławą mogły współzawodniczyć jedynie dentystki. A rywalizacja
między zębo-loszkami (piękna nazwa!) szła o wynagrodzenie za plombę i nie każda
z pań chciała zaryzykować utratę kasy za wysiłek oraz materiał. Ponadto królik
doświadczalny z przegranego teamu zostawał przez tydzień z niezaleczonym zębem,
co przedłużało jego cierpienia do kolejnego odcinka, do którego automatycznie był kwalifikowany.
W Internecie błyskawicznie zdobyłyśmy wielką
popularność, ale równie szybko utraciłyśmy ją na rzecz nowej, otwartej po
partyzancku, platformy na YT. Okazało się, że za wrogim projektem stała
dostatecznie dobra Kunia. Otóż trzeba było jakoś przygotować króliki do
leczenia kanałowego, za co była odpowiedzialna właśnie moja przyjaciółka. Załatwiała
to na odlew, znaczy prawym sierpowym częstowała uczestników show szybką plombą.
Wszystko filmowała i wrzucała skadrowane mordobicia do Internetu.
– Kunia, dlaczego nam to zrobiłaś? – spytałam, gdy
sprawa wyszła na jaw.
– Zbyt dużo zawodów miłosnych. Wykorzystałam okazję. Odreagowałam.
No cóż, było to racjonalne wyjaśnienie, ale i tak w
ostrych słowach musiałam zaprotestować przeciw nielojalności wobec dziewcząt,
stomatologicznej Dobrosławy, mnie też. Kunia czuła się winna i chętna do
naprawienia błędu, więc nie szukajcie tych filmików w Internecie. Już wczoraj
zdążyła je usunąć.