środa, 21 marca 2018

Pan Totumfacki

– Szczęść się, ślicznym paniom – powiedział bardzo cicho, nie pokazując po sobie najmniejszego grymasu, jakiejkolwiek emocji, był po prostu jak głaz.
Pojawił się znikąd. Był to niepozorny gość, który podszedł nas cichaczem, a przecież wiadomo, że to niemal niewykonalne. Albowiem, gdy stoimy w ogonku przed sklepem na dole, gdzie oczekujemy na przyjazd furgonu z piekarni, by nabyć świeże pieczywo z nocnego wypieku, jesteśmy bardzo czujne. Oczy mamy z każdej strony głowy, uszy stoją na baczność, wyłapując wszystkie obce dźwięki, a nochale są w stanie wyczuć najdrobniejszą nutkę swądu, gnoju lub nawet malutkie wielopierścieniowe cząstki węglowodorów aromatycznych.
– Mam na imię Jarema. Nazywam się Totumfacki – szepnął intruz.

Był jakiś inny. Jeszcze dziwaczniej się zachowywał. Po kolei podszedł do każdej z kolejkowiczek, wręczając wizytówkę. Ona też odbiegała od standardów. Na własnoręcznie pociętym białym kartonie napisał osobistymi kulfonami swoją godność, a pod imieniem i nazwiskiem nagryzmolił kilka haseł.



– Na ucho? – zdziwiła się Lwinka.
– Ludzie nie powinni na siebie podnosić głosu – niemal bezgłośnie odparł Jarema.
– Pan nie zostawia cienia! – spostrzegła Kunia, która specjalnie ustawiła się na końcu ogonka, bo tam dosięgało ją budzące się słońce, a ona dawała się najbliższej gwieździe czule pieścić. – Tej, jaja se robisz? Może jeszcze śladów nie zostawiasz?
– Zawodowa dyskrecja pozwala mi jedynie odpowiedzieć, że działam bezszelestnie oraz incognito. Nie używam też kosmetyków, stosuję dietę, która nie doprowadza do wzdęć oraz pierdnięć, jamę ustną przepłukuję jedynie wodą z sodą oczyszczoną.
– Dlatego cię nie wyczułam – domyśliłam się. – Ale czym właściwie się zajmujesz?
– Pracuję nad budowaniem zaufania – wyszeptał pan Totumfacki.
– Z Bogiem? – z namysłem przeczytała Gertruda lat 77. – Możemy pomówić na boku?

Trudzia pociągnęła nieznajomka w stronę parku przed kościołem. Tam zajęli jedną z ławek, na której położyli się  on na prawym boku, ona na lewym – i zaczęli konferować.
– Jak on się z nami przywitał? – spytałam. – Szczęść się, śliczne panie?
– Sam się szczęść! – krzyknęła Kunia. – Ten facet mi śmierdzi. Cuchnie apokalipsą. Zobaczycie, dziewczęta, Smok uwolni Bestię.

Pozostawał jedynie problem, czy Trudzia była Smokiem, czy bardziej Bestią…

wtorek, 20 marca 2018

Władku, trochę się spociłeś...


– Z mojej perspektywy w żadnej sekundzie nie odczuwałem zagrożenia – mówił podwójny AK-owiec do kamery. – Znajdowałem się w świetnej formie, byłem wyspany, wykąpany i dynamiczny, miałem wyśmienity refleks. Pokażę państwu swój mięsień.
– Może innym razem, panie Władku.
Kamerzysta telewizji osiedlowej skierował obiektyw na moją facjatę.
– Chciałabym się najpierw wymalować – zażądałam. – Proszę też o pomoc kosmetyczki. Nie mogę widzom pokazać się bez cieni pod powiekami i wyskubanych brwi. Okoliczne pierduśnice zagryzą mnie bez pardonu.
– Nagranie ma wypaść możliwie najbardziej naturalnie – oponował redakcyjny myśliwy wildeckich sensacji. – Byłoby fajnie, gdyby zdjęła pani chustę. Rozwiany włos dobrze przyjmowany jest przez naszego reklamodawcę, którym od zeszłego roku jest producent plastikowych grzebieni z Łazarza.
– Guzik mnie to obchodzi. Od przedwojnia noszę tę chustę!
– Trudno. Proszę zatem opowiedzieć swoją wersję.
– Kolega sapał, wręcz dyszał – wskazałam palcem na powstańca – ale zależało mu. To bardzo ambitny mężczyzna. No i ma ten mięsień! Ale proszę nie drążyć, teraz nie przypomnę sobie więcej zalet.
– Jak się dała pani namówić?
– Musiał przyrzec, że nie stłucze mi tyłka.
– Tak było – potwierdził Władek, a kamera znowu zaczęła muskać jego zmarszczki. – Adela zazwyczaj mija się ze mną, ale z prawdą nigdy. Obiecałem, że nie będzie miała ani jednego siniaka na zadzie i słowa dotrzymałem – obwieścił z dumą. – Adela, wypnij się na panów!
– Zwariowałeś, lubieżniku?! Mam się jeszcze obnażyć? Przed pierduśnicami? Przed fabrykantem grzebieni? – krzyknęłam zza kadru. – Co ty masz we łbie? Celebrycką sieczkę?
– Niejednemu pan zaimponował – kontynuował dziennikarzyna z naszego fyrtla, ignorując moje oburzenie. Ręka kamerzysty też nie zadrżała.
– Ha! – puszył się AK-owiec. – Ma się tę finezję, tę pasję, ten power! Ale w takich sytuacjach i tak najważniejszy jest mięsień.
– A pani? – reporter tym razem skierował mikrofon w moją stronę, a oko kamery podążyło za jego ręką. – Kiedy już osiągnęliście metę, co odczuwaliście? Radość? Błogostan? Dumę?
– Ulgę. Potem złapała mnie chwila słabości, bo z troską zwróciłam się do kolegi: „Władku, trochę się spociłeś…”

Emisja wywiadu ma nastąpić w lokalnej telewizji już pojutrze. Słyszałam, że wiele osób będzie chciało go obejrzeć, bo to była naprawdę duża niespodzianka. Nikt bowiem nie przypuszczał, że Władek prędzej wniesie mnie po stromych schodach do mieszkania na czwartym piętrze niż proboszcz wyspowiada swoją psychofankę Gertrudę lat 77.
Grzeszność Trudzi odbiła się szerokim echem w naszej okolicy.

poniedziałek, 19 marca 2018

Wypaczenia NIE!


– Ojczyzna to raj – rozpoczął obrady huncwot 2020. – Kraj też. Nasze bogactwa biorą się z faktu, że posiadamy bratnie narody. Takie, z których nie rekrutują się imigranci.

Poniedziałkowe zebranie sztabu wyborczego Prezydenta 2020 musiało rozpocząć się już o 8 rano, by mógł w nim uczestniczyć Lucjan Kutaśko, który potem gnał na godzinę 10 do Kancelarii Niedoradców, w której milczał wraz z petentami. Uczestnikom spotkania dałam po pajdzie świeżego chleba z nocnego wypieku, które obłożyłam szynką z wyrzutami sumienia, czyli salcesonem. Do popicia było do wyboru kakao, mleko od młodych wader, a dla koneserów spirytus salicylowy (podwójny AK-owiec skarżył się na trądzik młodzieńczy, który ponoć rósł mu do wewnątrz ciała, więc zasuszał go od środka).

– Tacy Madziarzy żywo interesują się tym, co u nas dzieje się – ciągnął tomasz.ka. – Lucku, opowiedz państwu, co zaobserwowałeś w zeszłym roku w Budapeszcie.
– Łooo, jakie dobre kakało – siorbała z uznaniem dostatecznie dobra Kunia.
– Mimo krótkiej delegacji postawiłem na kompleksowe badania – wyłuszczał problem Kutaśko. – Najpierw spałem z 55-letnią Węgierką, ale następną noc spędziłem z jej mężem. Oboje, i to niezależnie od siebie, od razu po przebudzeniu pytali, co nowego w Polsce. Ona nawet chlipała, martwiąc się, czy polska młodzież wyrośnie na świadomą i mądrą siłę narodu.
– Znać w tym spirytusie odpowiednie proporcje salicylanów – chwalił trunek powstaniec. – Moje jelita czują się dobrze odkażone. Bóg zapłać, Adela.
– A spałeś z przedstawicielami innych bratnich narodów? – dociekałam. – Możesz mi, kochasiu, odpowiedzieć po węgiersku.
– Kutaśko już przygotowuje się do pracy – prezydent położył palec na ustach. – Napij się, Lucjanie, wilczego mleka i zmykaj milczeć do kancelarii.
– To co robimy z tą polityką zagraniczną? – zadała podstawowe pytanie Lwinka.
– Będziemy stać na gruncie pryncypiów i nadal awangardowo spełniać wyjątkową rolę, do której predestynował nas suweren – wyjaśniał huncwot 2020. – Wdrożeniowa moc naszych pomysłów zwalczy wszelką deformację i pozwoli osiągnąć wysoki prestiż. Nasze moralne drogowskazy skierują uwagę międzynarodowej opinii publicznej na płaszczyznę zrozumienia i aprobaty… – Mój krewniak mówił tak jeszcze przez godzinę. Już po chwili uciekł do pracy Kutaśko, po kwadransie ulotniła się Kunia i Lwinka, po trzech kwadransach ocknął się z drzemki AK-owiec i pod byle pretekstem zrejterował. Zostaliśmy sami.
– Huncwocie, a co u ciebie na niwie osobistej?
– Za kilka dni będę obchodził trzecią rocznicę pierwszego skrzyżowania wzroku z Renią. Wtedy jej spojrzenie nie było lodowate…
– Reniferia – zdiagnozowałam obecny stan dyplomacji.
– Niestety, doszło do wypaczeń, a ja nie mogę stanąć przed elektoratem bez pierwszej damy, której nazwisko Beka wywodzi się nomen omen z języka węgierskiego.
– Już potrafisz przemawiać, nic nie mówiąc. Wystarczy nauczyć się działać, nic nie mówiąc – pocieszałam. – To drugie każdą kobietę zaintryguje.

W ten sposób wspólnie z krewniakiem zaprotestowaliśmy przeciw wypaczeniom. Nic nie mówiąc, uznaliśmy kampanię za rozpoczętą.

niedziela, 18 marca 2018

Missa nr 4/2018, czyli Kutaśko służy jako nie-ministrant

Podczas weekendów Kancelaria Niedoradcza im. króla Maciusia 1 zamykana jest na cztery spusty, bo Polki i Polacy wracają na chałupniczy etat (24h/dobę) do szczebioczącego drobiazgu oraz warczących partnerów. Oczywiście, klienci z chęcią by pomilczeli w towarzystwie Kutaśki, ale graniczny, domowy szlaban (najczęściej to próg mieszkania) jest opuszczony i na zewnątrz można wyjść tylko po to, by wytrzepać dywan lub zrobić sobotnie zakupy w galerii handlowej. Z tego powodu dyrektor nieoperacyjny kancelarii dostaje czasowe pozwolenie na otwarcie osobistego pyska. Nie pozwalamy mu wszakże na gadanie bez sensu – autorski słowotok miał kierować nie bezcelowo, lecz efektywnie i pożytecznie.

Huncwot 2020 sukcesywnie zbliżał się do osiągnięcia nie-nirwany, czyli klapnięcia na stolec prezydencki, dlatego potrzebny był mu nie byle ktoś, a także nie-nieuk, lecz bystrzacha, co wiedziałby, jak skutecznie kadzić. Stąd padł pomysł, by Kutaśko pobrał nie-odzowne nauki w kościele Zmartwychwstania Pańskiego na Wildzie. Lucjan nie zgodził się ochoczo.

– Współczesny kościół może być tylko niezamknięty – tłumaczył z wysokości ołtarza już nie-smukły duchowny.
– Znaczy otwarty? – precyzowała Trudzia, czyli nie zwykła fanka, lecz największa psychofanka proboszcza nie tylko w naszym fyrtlu, lecz w całej parafii.
– Nie powiem nie – odparł łaskawie duchowny. – Stąd udostępniam dziś ambonę nie księdzu, nie ministrantowi ani też nie umiłowanemu przez mamusię synowi.

Wszyscy w parafii wiedzieli, że Kutaśko na świat nie przyszedł w prawdopodobny dla wiernych sposób (ponoć nie urodził się poprzez przewidywalne w swych skutkach spotkanie dwojga kopulantów). Jednak przez lata nie zdążyli nauczyć się niezwykłości osobniczej Kutaśki. Nie byli zatem przygotowani na to, że Lucjan nie wejdzie na ambonę, lecz swoje nie-kazanie wygłosi przechadzając się nie prawą, nie lewą, lecz główną nawą.

– Nie będę wam kadzić, bo nie jesteście święci – rozpoczął nie-ministrant. – Primusem inter pares zostanie bowiem nie tłum, jeno wybitna jednostka. Nie mógłbym również tego wam zrobić, gdyż niewiele wiecie o świecie. To jest niebywałe, jacy jesteście niedouczeni. Nieakuratni i niekulturalni. Niechlujni i nieeleganccy. Zaiste, nie powiem wam, że jesteście niemądrzy, bo i tak nie uwierzycie.
– Może pomódlmy się za objawienie? – zaproponował nieco skonfudowany ksiądz.
– Nie. Nie możemy dopuścić, by nie dotarly do nich gorzkie, choć niegłupie słowa.

„Zaiste”?, zdziwiłam się nietypowym sformułowaniem w ustach Lucjana. Ale nie zaprotestowałam, bo był nie księdzem, nie ministrantem, ale przybocznym tomasz.ka 2020, który choć nie był jeszcze prezydentem, to już miał nie lada kadry. Szkoda, że huncwot nie chodzi na msze, bo miałby dziś niezłą bekę.

Na 100% nie byłam pewna, ale przeczuwałam, że mój krewniak nie był pesymistą i myślał, że jak nie dziś niezła beka, to jutro najlepsza!