piątek, 6 sierpnia 2010

Rzępolenie małżeńskie.

Młode pary mają w swych domach niemal wszystko. Kina domowe, komputery, czasem baseny. Ogródki, zagraniczne wczasy, dobrej marki samochody. Opaleni, uśmiechnięci i radośni zapominają o jednym elemencie: nie mają w domu kamertonu. To najpoważniejsza przyczyna rozpadów małżeństw w Polsce. Nie dostrojeni partnerzy nie tylko, że śpiewają w innych tonacjach, to jeszcze posługują się różnym zapisem nutowym.

Spytałam się jednej znanej poznańskiej tancerki, jak ona to widzi. Odpowiedziała mi tak: „Pani Adelu, wie pani doskonale, że uwielbiam tańczyć. A na początku małżeństwa robiłam to zwiewnie, lekko, fantazyjnie. Pląsy, piruety, pas. Później okazało się, że ja byłam pas, a on okazał się faux. I wcale nie poszło o rąbek spódnicy, lecz o kant spodni. Spodnie zawsze kantują.”

Wybrałam się potem do popularnego poznańskiego piłkarza. On także zwierzył się szczerze: „To prawda, byłem bramkostrzelny. Zostałem królem strzelców na boisku, niestety w domu to był samobój. Okazało się, że oboje lubimy odnowę biologiczną. Więcej, wyszło na jaw, że mieliśmy tego samego masażystę. Nie mogę strawić, że porzuciła mnie dla geja. Ale zemszczę się. Staram się odbić jej obecną partnerkę. Właśnie główkuję nad tym!”

Na kawę i słodkie co nieco zaprosił mnie znany poznański cukiernik: „Pani Adelu, zawsze lubiłem słodzić. Ja do niej z pudrem, a ona, że musi dbać o cerę, a od słodkiego robią się krosty. No to ja z lukrem, a ona do mnie, że jestem świeci-papa i że za bardzo lubię babki. Aż przyszła Wielkanoc. Przypadła wówczas w marcu. Pracowałem właśnie z marcepanem, a ona puściła się z mazurkiem, znaczy z konkurentem na drugiej stronie ulicy. Ulicznica!”.

W końcu wylądowałam w pracowni rzeźbiarskiej poznańskiej artystki. Poczęstowała mnie lampką wina i rozpoczęła swoją historię: „Jestem kobietą kompromisową. Zgodziłam się, by został moim jedynym modelem. Wszystko było dobrze, gdy rzeźbiłam popiersia. Od momentu pierwszego aktu rozpoczął się kryzys. Krzyczał, że rzeźby mają zwichrowane proporcje. No dotknij, dotknij, wściekał się. Dotknęłam raz czy drugi, ale nikt mi nie kupi Dawida z pełną erekcją! Nie w Polsce. I z czego niby mamy żyć?”

Wszystkim swoim rozmówcom podarowałam kamerton.
Tylko czy oni mają słuch?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz