środa, 26 stycznia 2011

A na dzielnicy...

A na dzielnicy jest wszystko normalnie. Ludzie nadal oglądają teleturnieje, pożyczają grosza na tanie wino oraz łakną chwil uniesień, by za kilka godzin obudzić się z moralnym kacem. Mieszkańcy poznańskiej Wildy nie zauważają globalnego ocieplenia, nie docierają tutaj informacje o wyprzedażach w hipermarketach, a z okolicznych sklepów w największych ilościach znika szary papier toaletowy. Oczywiście, nie licząc alkoholu.

– Władku, odkąd przeniosłeś się z warszawskiego kanału na poznańską Wildę, to coś cię zaskoczyło?
Władek lat 95 podniósł głowę znad gazety. Był nieco zaskoczony moim pytaniem. Pozioma zmarszczka zadumy przecięła mu czoło.
– Przecież wiesz, że kilka razy udało mi się zaskoczyć. Lubię duży cyc, ale o tym wiesz.
– Co proszę?
– Jak to co? Pytasz, to odpowiadam. Tryby mi zaskakują tylko na widok odsłoniętego ciałka – wyjaśnił AK-owiec, czyli Anonimowy Kobieciarz lat 95.
– Kiedy ostatni raz robiliśmy terapię?
– Adela, ja przychodzę tylko do ciebie! – wyjaśnił pojednawczo Władek. – Zrobisz mały striptiz?
– Ty świntuchu!

Wyszłam na spacer i w parku spotkałam Brygidkę lat 70. Dawno się nie widziałyśmy, ale rozmowa i tak przeszła na sprawy aktualne. Okazało się, że Brydzia nadal ma ponętne uda i łydki, ale żyje w katolickim gorsecie, który ogranicza wdowę jedynie do ciepłych wspomnień, nie dopuszczając rozgrzanych męskich rąk do myszkowania po zaniedbanym ciele. Pożaliła się za to na psie kupy, na których bardzo łatwo się poślizgnąć, a potem opowiedziała, że ktoś ukradł dwie gromnice z kościoła. „Mówię ci, Adela, zwinął je ten nienormalny Bronek! Ma już 62 lata, od dłuższego czasu kuleje i pewnie z żadnym penerem od dawna się nie seksił. Chyba wiesz, do czego potrzebne mu gromnice?”, dodała konfidencjonalnym szeptem.

Potem wróciłam i zaczęłam gotować kapuśniak. Uchyliłam lufcik w kuchni i usłyszałam, jak Luda drze się na swój drobiazg. Docierał też do mnie przeciągły spazm rozkoszy, ale nie odgadłam, która z sąsiadek dochodzi. Za to w momencie kulminacyjnego krzyku stanęła mi przed oczami twarz Kaczyńskiego. A potem Tuska. Później pokazał się Napieralski, Pawlak i reszta politycznej czeredy.
W geście protestu szybko obmyłam twarz lodowatą wodą. Omamy prysły. Znowu wróciły dźwięki z podwórka. Poczułam się normalnie. U siebie, gdzie dzieją się rzeczy bliskie i znajome. Na dzielnicy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz