Chyba jak każda katoliczka nieraz miałam ochotę poczuć chłód potrzewki sutanny. Niestety, jest na to tylko jeden sposób, ale przeze mnie nie jest on akceptowany. Żadnych perwersji z księżmi – to moja życiowa dewiza. Mi szło jedynie o przyodzianie ciuszka i przespacerowanie się główną nawą od wejścia do kościoła do głównego ołtarza oraz powrót tą samą ścieżką. Marzenie skromne, lecz dotychczas niewykonalne.
Wyszliśmy z Władkiem lat 95 na mszę dla dzieci. Jest ona najkrótsza i kazanie jest zrozumiałe. Nie ma niepotrzebnego ględzenia i moralizatorstwa dla ubogich. Jednak w wędrówce ku pobożnemu skupieniu często z Władkiem zbaczamy z drogi. Dziś zaproponowałam byśmy zaszli najpierw do zakrystii. Chciałam pogawędzić z najważniejszym duchownym naszego kościoła. Proboszcz parafii Zmartwychwstania Pańskiego na Wildzie w Poznaniu to mężczyzna równy. Bezpośredni interlokutor o rumianej twarzy i jowialnym charakterze. Nosi złoty sygnet na serdecznym palcu. Ma odbarwienia skóry na łydkach i pośladkach. Przebyte choroby: świnka, krztusiec, obecnie leczy tasiemca. Podczas wakacji lubi jeździć na karuzeli łańcuchowej. W chwilach wolnych namiętnie rozwiązuje szarady i łamigłówki. Życiowa ambicja: zdobyć papieską relikwię, najchętniej paznokieć Jana Pawła II. Pierwsze imię: Zbigniew. Drugie imię: Hieronim. Jedynak. Wszystkie zęby wyleczone. Posiada audi, rocznik 2009. Lubi golonkę, piwa jednak nie pije. Zamartwia się losem nieboraków, przyjaźni zaś z ludźmi bogatymi. W dzielnicy ludzie mówią, że pójdzie do nieba.
– Niech będzie pochwalony... – przywitał się ksiądz Zbinio.
– Niech będzie – wtrącił się Władek.
– Niech będzie – powtórzyłam.
– Miło widzieć zbłąkane duszyczki – uprzejmie ciągnął proboszcz.
– Zbinio, nie chcemy ci zawracać głowy. Powiem krótko: nie bądź kutwa, daj przymierzyć sutannę – palnęłam wprost.
– Nie mogę, Adelo. Bóg nie chce kobiety w sutannie.
– A co chce Bóg? – spytał zaintrygowany AK-owiec.
– Bóg chce miłości i pokoju.
– On jest sam, to łatwo żyć mu w zgodzie. Gdyby miał drugiego Boga za sąsiada, to już nie byłoby tak lekko – zauważyłam. – Zbinio, nie daj się prosić. Daj sutannę!
– Bóg chce porządku. Ordnung muss sein, Adela, dlatego nie pożyczę ci sutanny.
Zbinio jest bardzo konserwatywny. Z drugiej strony nie ma co się dziwić – taka robota. Dlatego nie można w tej sytuacji protestować. Z proboszczem pożegnaliśmy się uprzejmie. Gdy wyszliśmy z zakrystii Władek mrugnął porozumiewawczo okiem. Wyciągnął coś białego z kieszeni i zaczął zapinać na szyi. Uwierzcie, Władek w koloratce potrafi podniecić każdą kobietę.
Adelo, to nowa jakaś perwersja, pochodzić w sutannie :)
OdpowiedzUsuńChochlik jednak wszedł ci w spodnią część tej odziezy i zamiast s napisał r, pozdrawiam Irena
Dzięki, ale niech już tak zostanie. A co do sutann, to kobiety dodałyby jakieś falbanki i byłyby po prostu ładniejsze.
OdpowiedzUsuń