Najlepsze maniery miałam tuż po urodzeniu. Trwało to krótko, bowiem do czasu, kiedy po raz pierwszy miałam okazję spotkać się z mężczyznami. Już w wieku 3 lat zrozumiałam, że faceci nigdy nie dorosną i na zawsze pozostaną chłopcami. Z tym było łatwo się pogodzić, ale już z faktem, że wpłyną na obniżenie jakości mego wrodzonego obycia, manier i szyku, to już była dla mnie gorzka pigułka do przełknięcia.
Urodziłam w 1937 roku, więc żłobek jeszcze zdążyłam zaliczyć, ale o przedszkolu nie było już mowy. Za to popatrzyłam sobie na chłopców w mundurach polskich, faszystowskich i radzieckich. Bombowe dzieciństwo przyniosło ze sobą różne doświadczenia, wszystkie jednak doprowadzały do tego samego finału: cierpienia kobiet zadanych przez emocjonalnych niedorostków.
Przypominam sobie Maciusia lat 10, który latem 45 roku chciał się ze mną pobawić w żołnierza Armii Czerwonej. Ja miałam być jego mamusią.
– Uciekaj, Adela! – zarządził.
Potem wyciągnął siusiaka i kazał mi krzyczeć. Nigdy nie lubiłam biegać, więc zrobiłam tylko kilka kroków w kierunku wiadra z zimną wodą i wylałam zimny kubeł na głowę Maciusia. Odtąd metoda lodowatego strumienia na rozgrzany łeb stosowałam na każdego chłopca. W tym i Władka lat 95, który podobnie jak większość Polaków jest emocjonalnym niedorostkiem.
Chłopcy byli, są i będą chłopcami. Niczym więcej. Ci wokół mnie, co najczęsciej mają powyżej 60 wiosen, też siorbią, mlaskają, puszczają wiatry, bełkoczą, bywają agresywni, natrętni, niechlujni, rubaszni i prostaccy, płytcy i aroganccy, niedouczeni i wiotcy psychicznie. Stają na baczność, gdy krzyknę srogo, chcą się tulić do piersi, gdy okażę odrobinę współczucia. To bachory.
Wyszłam dziś na spacer do Parku im. Jana Pawła II i natknęłam się na Alojzego lat 85. Zaproponował byśmy przycupnęli na ławce. Alojzy przez lata dokonywał samokrytyki na różnych zjazdach partii, więc doszłam do wniosku, że mogę z nim podzielić się refleksją, jak postrzegam mężczyzn. Wygłosiłam długą tyradę, opowiedziałam nawet o swojej przygodzie z dzieciństwa z Maciusiem lat 10, a on tylko kiwał głową.
– Wiesz, Adela, ty chyba masz rację – przyznał Alojzy. – Spójrz choćby na mojego Wacka.
W tym momencie Alojzy rozsunął suwak u spodni i sięgnął ręką do rozporka. Wyjął swoje corpus delicti i zgorzkniały wyznał:
– Kiedy mogłem nim wojować, to byłem chłopcem. Przeklęta natura! – dodał wzburzony.
– Dlaczego?
– Bo teraz byłbym zdolny do spłodzenia mądrego potomka, ale mam do dupy plemniki!
– Alojzy, tu chyba idzie o erekcję – przypuściłam.
– Nieprawda. Miałbym wzwód, gdyby moje ścigacze były wartościowe.
Nie chciałam się spierać z Alojzym, żeby nie dostał ataku pijackiej padaczki. Popatrzyłam jedynie z refleksją na jego zwiędłe przyrodzenie i stwierdziłam w duchu, że mimo jego deklaracji, to on też jest jeszcze chłopcem. Ot, gzub ze Wschodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz