niedziela, 9 października 2011

Zbieranie liści.

Nasi lokalni bezdomni wymyślili kolejną akcję. Zdzicho lat 48 oraz Maryś lat 53 postanowili z okazji rozpoczynającej się jesieni zorganizować akcję zbierania liści. Zbierać liście mieli oni, my mieliśmy tylko je dawać. Bezdomni dobrze obmyślili termin happeningu. Miał on się odbyć tuż po niedzielnej sumie, gdy człowiek aż rzyga od świętości i dla równowagi powinien komuś przywalić. Zdzicho i Maryś postanowili przyjąć te razy prosto na twarz.

Bardzo mnie to zaskoczyło, więc już w sobotę po południu poszłam na spacer do Parku im. Jana Pawła II w Poznaniu, by odnaleźć kręcących się przy ulicy Dolna Wilda bezdomnych. Chciałam zrozumieć, jaki sens może mieć ich inicjatywa. Ujrzałam ich, jak odpoczywali po ciężkim dniu, rozciągając się na jednej z ławek.

– Witajcie, kochane smyki! – przywitałam się grzecznie, bo bardzo lubiłam i przywiązałam się do bezdomnych będących solą naszej lokalnej ziemi.
– Dzień dobry, ciociu Adelo – wybełkotali, bo już zdążyli łyknąć kilka bełtów. A bełkocze się jedynie po bełtach.
– Chciałam nawiązać do waszej nietypowej, jutrzejszej akcji. Czy wy naśladujecie Jezusa Chrystusa?
– Nie, jesteśmy zbyt ambitni – odpowiedział Maryś.
– Mamy zamiar przelicytować Zbawiciela – wyjaśnił Zdzicho.
– Jak to?
– Jezus po jednym uderzeniu nadstawiał jedynie drugi policzek – przypomniał Maryś. – Nas bardziej interesuje prawo serii.
– Właśnie, jeśli już ktoś nas lutnie w ryło – zawtórował Zdzicho – to czemu nie miałby powtórzyć? Aż do momentu, gdy się zmęczy. Zresztą spójrz ciociu na to drzewo, pod którym wypoczywamy.

Siedzieliśmy pod kasztanem, a jego podsuszone liście w barwach złotych, płomiennych i gdzieniegdzie jeszcze zielonych szeleściły w rytmie wiatru, który łagodnie dął w małe żagle.
– Spojrzałam. I co dalej?
– Sporo ich. Chcemy być jak to drzewo. Zapuścić korzenie na Wildzie i nie dać się stąd wypędzić – wyznał Zdzicho.
– Znaleźliśmy niszę – ożywił się Maryś. – Ludzie potrzebują kogoś, komu chcą przywalić. Jesteśmy gotowi na wildeckie liście.

Zastanowiłam się, jak wiele barw niesie ze sobą jesień. Obcałowałam bezdomnych po policzkach i wróciłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz