Nic się wczoraj nie stało. Są takie dni, kiedy kobieta marzy, by wszyscy wynieśli się z jej życia, by książki zamknęły swoje rozwarte paszcze, piosenkarze przestali się ciskać w kadrze MTV, a filmy wygasły, jak stare gwiazdy na nieboskłonie. Bo chce się pójść do łóżka samej, zakopać się w kołdrze, przykryć ucho poduszką i odlecieć. Od świata, od życia, od mężczyzn, od wrzeszczących sąsiadów za ścianą. Idzie tylko o spanie. Bez snów. Nawet tych pokrzepiających.
Obudziłam się dziś rano. Byłam wyspana, ale nie miałam nic, czym mogłabym się na blogu podzielić. Nawet w ogonku oczekującym przed sklepem na dostawę świeżego pieczywa panowała cisza, bo było mroźno i każda z sąsiadek dbała o swoje migdałki. Lepiej pomilczeć niż potem wydawać fortunę na tabletki do ssania, które dają przyjemność tylko z samej czynności przypominającej najwspanialszy okres naszego życia. Znaczy ciumkania cycka.
Byłam zatem w kropce, więc postanowiłam ruszyć w miasto. Doszłam na Stary Rynek w Poznaniu, ślizgając się po drodze, bo mróz ściął kałuże. Nie chciałam na zimnym powietrzu czekać na trykanie się poznańskich koziołków, więc weszłam do pobliskiej knajpy. Zdjęłam płaszcz, zimową czapkę, szal i rękawiczki. Potem zzułam buty, by odparowały mi stopki. Poczułam się jak u siebie w domu.
Podeszła do mnie kelnerka.
– Co podać?
– Menu?
Dziewczyna się zapłoniła, lecz po chwili przyszła z kartą dań. Wtedy zadałam jej decydujące pytanie:
– Niech pani powie jakieś słowo.
– ... – odpowiedziała grymasem zdziwienia
– Potrzebne mi na tytuł opowiadania.
– ...? – tym razem kelnerka zadała bezgłośne pytanie.
– Obojętnie jakie słowo.
Wysiłek wypełzł na czoło ślicznej, młodej dziewczyny, ale nadal ani jedno słowo nie wymknęło się z jej ust.
– Znaczy pani proponuje: „Obojętnie jakie słowo?”
– Tak – wyrwało się z pięknego gardła dziewczynie, która jeszcze posiadała jakieś atuty.
– Dziękuję – odpowiedziałam grzecznie.
A potem napisałam to, co już przeczytaliście.
Kochana ciociu Adelo, kolejny mój dzień zaczynam od kawy, papierosa i wizyty u Ciebie. "Obojętnie jakie słowo" bym nie napisała nie odda ono mojego uwielbienia do Twojej osoby.
OdpowiedzUsuńOd kilku dni jestem smutna i przybita a Twoja obecność słowem pisanym poprawia mi moje samopoczucie.
Luiza
Luizo,
Usuńunikaj dymka, bo się zwędzisz! Jak będziesz zwędzona, to kto Ci całusa ukradnie?
Pozdrawiam ciepło,
Adela.
Ciociu Adelko, uwielbiam dymka do porannej kawy ale tylko w samotności a że więcej czasu spędzam w mojej samotni to i wędzę się częściej. Mam jednak nadzieję że kiedyś przyjdzie kres mej samotności i dymek zamienię na gorące poranne pocałunki mojego wybranka.
UsuńTwoja oddana wielbicielka Luiza
Słowo stanie się ciałem w dowolnej ilości centymetrów, jakie sobie wymarzysz, Córko.
UsuńCiociu kochana, zastanawiam się czy miałaś męża, bo nie wspominasz o nim a za to często odwiedza Cie Władek. Czy wspomniany Władek to Twój były czy może obecny lecz na wygnaniu czyi dochodzący ? Swoją droga to masz też sporo przyjaciół i tych z kolejki pochleb i na wypady.Przepraszam za pytania i ciesze się że nie jesteś samotna w tym dziwnym świecie gdzie wszyscy uprawiają biegi po szansę na sukces i zapominają o wartościach które daje przyjaźń i bliskość dugiej osoby.
UsuńOsamotniona przez wieczny bieg po sukces Luiza
Przywołałaś świętej pamięci Józwę. Niepłodny był, ale to najlepsza z jego wad.
UsuńJa unikam zadyszek. Ja biegniesz, Luizo, to masz zadyszkę. A za dyszkę, to ja nawet nie wstanę. Trzeba się cenić, nieprawdaż?