wtorek, 3 kwietnia 2012

Gdzie pochowamy ojca Tadeusza?

Było zimno. Stałyśmy w kolejce w oczekiwaniu na przyjazd furgonu ze świeżym pieczywem z piekarni z Puszczykowa i nic nie zapowiadało, że cokolwiek może nas rozgrzać. Ot, zwyczajny marcowy poranek. Polski świt ma coś z beznadziei, której nie zagłuszą nawet odgłosy opróżniania kontenerów na śmieci przez umundurowanych służbistów z miejskich służb oczyszczania.

Wtedy odezwała się nieoceniona w takich sytuacjach Kunia lat 90.

– Pochowaliśmy tego i owego na Wawelu.
– Króle – mruknęła błędnie zmarznięta Elwira lat 77.
– I ciule – dodała niepoprawna politycznie wychłodzona Gertruda lat 59.
– Myślę o człowieku, co z twarzy niepodobny jest do nikogo – ciągnęła Kunia. – Jego nie da się wywieźć na Wawel.
– Myślisz o Kubie Wojewódzkim czy o Ibiszu? – spytałam.
– Nie, po głowie krąży mi tatko Tadeusz.
– Ojciec Rydzyk?! – wykrzyknęła jego największa fanka, czyli Malwina lat 92, która co miesiąc dobrowolnie opodatkowuje się na to medium.
– Nie drażnijmy smoka wawelskiego! – odezwała się zwykle cicha Waleria lat 88. – On na nas wszystkich może nasrać! Kupa smoka jest smocza! – ostrzegła Walercia.
– Proponuję pochować Tadeusza w najlepszym miejscu w Polsce – zaczęła Kunia – Niech ojciec żyje nam wiecznie, ale to pierdu pierdu, bo sczeźnie jak my wszystkie ku wiecznej zgryzocie. I choć bohater narodowy jest z niego jak ta lala, to... – ciągnęła Kunia – ten kochany przez babki Rydzyk zasługuje na coś więcej. Pochowajmy gościa na Jasnej Górze.
– Jasny gwint! – zareagowałam.
– Czy on będzie świecić przykładem? – spytała przytomnie Elwira.
– Tam są reflektory – odrzekła Walercia, która nieraz na Jasnej Górze była. – Oświetlają klasztor. Ładnie ci on wygląda.
– Kocham tatka Tadka – wyznała cicho Gertruda. – Nie chcę, by umarł.
– Nie martw się – pocieszyłam koleżankę. – Tacy jak on żyją wiecznie. To będzie polski James Dean. Do końca stulecia laski będą wywieszać na ścianie plakaty z ojcem Tadeuszem. Myślę, że jego grób będzie bardziej oblegany niż miejsce pochówku Jimiego Morrisona. To w końcu Jasna Góra, żadne Pere Lachaise.
– Pinkolisz! – odezwała się złośliwie Irena lat 66.
– Co pinkolisz?! Co pinkolisz?! – zaprotestowałam.

Potem doszło do rękoczynów, ale o tym nie wypada pisać.

1 komentarz:

  1. Rydzyk-fizyk ! dziewczyny , co niektóre pewnie nie kupują sobie lekarstw lub odmawiaja sobie wszystkiego ,zeby zaspokoić Ojca R., pewnie juz zbieracie składki na jego mauzoleum piekne i bogate , zeby nawet po śmierci dobrze mu sie żyło ! Pozdrawiam szanowne Panie

    OdpowiedzUsuń