Kto wymyślił, by zatrudnić do telewizyjnej prognozy pogody Kreta? Nie dość, że taki ślepy jest w dzień, to jeszcze wietrznie zadowolony z przechodzących frontów atmosferycznych. Przy tym wszystkim przesłodzony, jakby z nieba spadał ekstrakt z buraków cukrowych, a przypominam, że kampania cukrowa skończyła wraz z rokiem kalendarzowym. Krecia robota, mówię wam.
Dziś po porannej mszy świętej wróciliśmy z AK-owcem na naszą rytualną kawę. Mój druh usiadł nad filiżanką, mnie natomiast nosiło. Chciałam działać.
- Władek, rozwieś sznur na podwórku. Przy silnym mrozie i wietrze szybko wysuszymy pranie.
- Nie boisz się srających gołębi?
- Nie wymyślaj przeszkód! Ptaki nie są głupie, nikt przy takim wietrze nie chce wyściubiać nosa na dwór. Gołębie robią dziś pod siebie.
- A mnie na dwór wyganiasz!
- Znowu się lenisz!
- Nieprawda, boję się tylko tego sznura w mojej ręce.
- Znowu uwiążesz lasso, na które będziesz łapać dzierlatki? Nie obawiaj się, przy takiej pogodzie żadna gołąbeczka nie wyjdzie na dwór prowokować Anonimowego Kobieciarza.
- To nie to. Od kilku dni jest pogoda dla samobójców. Nie mogę ryzykować, biorąc śmiertelne narzędzie do ręki.
Spojrzałam na wychudzonego powstańca, na jego podkrążone oczy, błędny wzrok i ciuchy, które nosił od kilku dni, bo inne czekały na przepierkę. Ważyłam w duchu jego racje, po czym szybko podjęłam decyzję.
- Masz rację, Władku, twoje życie cenniejsze jest od prania.
- Cieszę się, że zrozumiałaś powagę sytuacji – mój 97-letni towarzysz uśmiechnął się z ulgą.
- Zrozumiałam – przytaknęłam. – Nawet więcej, bo nie tylko sznur jest zagrożeniem. Niebezpieczeństwo sprawiają noże, cążki do paznokci, wysokość ostatniego piętra, na którym mieszkam, zabójcy za kółkiem...
- Tak – Władek spojrzał na mnie czujnie.
Nie zdążył jednak zareagować. Zarzuciłam błyskawicznie pętlę na jego tułów, szybko okręciłam sznur wokół jego ciała, unieruchamiając go na amen. Na koniec wetknęłam knebel w usta niedoszłego nieszczęśnika, bo marudzący samobójca to największa kara za grzechy.
Kiedy już usiadłam, patrząc na związanego samobójcę lat 97 i namyślając się jak ja poradzę sobie z jego potrzebami fizjologicznymi, to zaczęłam w duchu protestować przeciw kreciej robocie pogodynek i ich męskich odpowiedników. Czy oni nie wiedzą, jaki to kłopot trzymać AK-owca do pierwszych promieni słonecznych?
A przecież robię to po to, by było nas więcej. Nas Polaków. Więcej Polaków to większa siła w Narodzie, to Duch, który przepędza chmury agresorów, to Energia i pompowanie teizmu w obywatela. To patriotyzm i tradycja.
Tymczasem Władek po gwałtownej antypatriotycznej szamotaninie uspokoił się. Powoli docierała do niego RACJA STANU. Dojrzewał do rozwieszenia prania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz