piątek, 12 kwietnia 2013

Smród chłopa jest uczciwy.

Dziś rano znów ustawiłam się w kolejce. Tym razem na transport pieczywa czekała przede mną w ogonku Kunegunda lat 90. Po chwili pojawiła się Helena lat 53 a potem doszła jeszcze Brydzia lat 66.

– Przystojny ten minister zdrowia. Zdrowy chłop. – powiedziała Kunia. – Takiego z łóżka to bym nie wypchnęła.
– Ja agenta do wyrka bym nie wpuściła – zastrzegła się Brydzia. – Zrobi taki wywiad, a potem zostawi cię niezaspokojoną.
– Arłukowicz nie był agentem, on go najszybciej rozgryzł – wtrąciłam się, wspominając dawny show z telewizji.
– Dociekliwy mężczyzna też jest do niczego. Rozlicza cię nawet z czasu, gdy utniesz sobie z dozorczynią pogawędkę przy trzepaku. A ten łobuz to już w ogóle mi się nie podoba!
– Dlaczego? – zdziwiła się Helenka. – On ma delikatne paluszki wygładzone na brzuszkach niemowląt i rozgorączkowanych główkach dzieci do lat 7.
– Pediatra – prychnęła pogardliwie Brydzia.
– Pediatra – powtórzyła z rozmarzeniem Kunia.
– Co po takim chłopie, który zmienia mieszkania jak rękawiczki, bo nagle spodobały mu się obrazy na innej ścianie?
– Kobieta nie zrozumie polityki chłopów – przytaknęłam.
– Jakich chłopów? – oburzyła się Brydzia. – Chłop jest przywiązany do roli, a z niego to mydłek!
– Przynajmniej się myje! – Helenka żarliwie broniła posła. – Brakuje nam higieny ministra na Wildzie!
– Takich najbardziej trzeba się bać – wtrąciłam się. – Smród chłopa jest uczciwy. Albo go omijasz bokiem, albo się przyzwyczajasz. A taki bezwonny najpierw cię obje, potem przetrawi, a na koniec cichaczem puści bąka zabójcę.
– Myślisz, Adela, że Arłukowicz wczoraj pierdnął? – dociekała Kunia.
– Kobitki, a widziałyście wykrzywione w grymasach twarze komentujących kolejne recepty ministra na uzdrowienie służby zdrowia?

Zadumane sąsiadki potaknęły, przyznając mi rację. Tymczasem dojechał samochód dostawczy i po chwili kupiłyśmy świeże pieczywo z nocnego wypieku. Wróciłam do domu i oniemiałam. Przez otwarte drzwi balkonu wszedł gołąb i zabrudził mi podłogę! Przegoniłam czym prędzej srający symbol pokoju, kląc pod nosem najstraszniejszymi bluzgami. Przy sprzątaniu zauważyłam drugi ślad bytności skrzydlatej świni. Gołąb przystanął na chwilę na szachownicy, przewracając kilka pionków i dwie ważne figury. Luźne gumno zostawił na polu c1.

Nie wiem, co to miało znaczyć, ale profilaktycznie zaprotestowałam przeciw gołębiom w polityce. Jastrzębiom zresztą też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz