Stałyśmy przed sklepem na dole w ogonku oczekującym na dostawę świeżego, a co najważniejsze, ciepłego pieczywa z nocnego wypieku. Było to ważne, bo na poznańską Wildę dotarła w końcu zima i by dodać sobie animuszu przestępowałyśmy z nogi na nogę, wymachiwałyśmy rękami, a niektóre z nas nawet siarczyście klęły. Pod nosem, bo pilnowałam, by żaden bluzg nie stał się dominujący siłą swoich decybeli, a przez to nie wślizgnął się podświadomie do codziennego języka. Jednak każdy z tych sposobów okazał się mało skuteczny. I wtedy odezwała się Malwina lat 92, zaskakując nas wyjątkowością swego pomysłu:
– Zdejmijmy majtki.
– Że co? – żachnęła się Kunia. – Jest zimno jak w nieczynnym od lat piecu martenowskim, a ty namawiasz do zrzucania łaszków?
– Tylko gatek. Która idzie ze mną do bramy?
Zapadła cisza.
Przerwałam ją jako pierwsza, zgłaszając się przez podniesienie ręki. Zrobiłam to, bo lubię eksperymenty. Z Lwinką weszłyśmy do najbliższej klatki schodowej, przy której był wypalony, zdezelowany domofon. Sąsiadka rzuciła krótkie: „Zasłaniaj, Adela”. Rozpięłam poły płaszcza, czyniąc z nich namiot, pod którym Lwinka zdjęła barchanowe gacie. Potem przyszła moja kolej i po chwili wróciłyśmy do ogonka.
Dziewczyny spoglądały na nas z ciekawością.
– I co, marzniecie? – zaśmiała się drwiąco Wiesia lat 66.
– Malwina, nie wierzyłam ci – wyszeptałam, czując jak rumieniec oblewa mi szyję, całą twarz i zaczyna penetrować pozostałe części mego ciała. – Zaczyna mnie palić.
– I pilić – dodała pomysłodawczyni lat 92. – Kobiecie bez gaci nie powinno się mierzyć temperatury, bo wyniki zawsze będą mylące.
– Nie wierzę wam – prowokowała Kunia lat 89. – Zadrzyjcie spódnice!
– Możemy co najwyżej pokazać ci gatki - odpowiedziałam.
Wyjęłam z kieszeni palta stringi, a rozpalona Malwina pokazała swoje reformy. Skonsternowane dziewczyny z kolejki stojącej po świeże bułeczki zaczęły wymieniać między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
Pierwsze do bramy poszły Lucyna z Klotką, potem Kunia z Elwirą i tak w parach wszystkie sąsiadki poupychały gacie w kieszeniach i torebkach.
Nastąpiła w nas cudowna przemiana. Rozchichotane szczebiotałyśmy między sobą, jak młode pisklęta. Żar, który nas wypełniał umilił oczekiwanie na przyjazd furgonu z piekarni. Kierowca dostawczaka wyszedł, by otworzyć pakę i zanieść pieczywo do sklepu, zdziwiony był ciepłem bijącym od nas.
Poczuł od nas chrupkość. Była jednak zima i ślina omal nie zamarzła mu na ustach.
Pewna dziewica ze Swornegaci --- za nic nie chciała swej cnoty stracić --- więc choć miała powodzenie --- poprzysięgła sobie, ze nie --- będzie przed sklepem zdejmować gaci ;-)))
OdpowiedzUsuńJeden Budzichuć z Wildy dzielnicy
Usuńgroźnie się pociął w wielkiej tajemnicy.
Ów fakt straszny wstrząsnął jego stanem
gdy pojął, że z obrzezanym panem
nic nie wyjdzie - z seksu będą nici.
raz pewna panna z centrum poznania
OdpowiedzUsuńchciala przekabacic niesfornego drania
z sercem pelnym rozterki
kupila mu pink bokserki
z grozba: stringi tylko do spania!
Pewnie drań spał nago!
Usuń