niedziela, 9 grudnia 2018

Kulawy protestant

Kolejna niedziela, kolejna msza święta w kościele pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego w Poznaniu, cool’ejne sacrum. Niedziela. Dzień Pański. Zamknięte są sklepy wielkopowierzchniowe, więc samotnych utulić mogą tylko ściany świątyni. Albo dworca kolejowego. Albo dworca autobusowego. Natomiast dach nad głową mogą dać mosty albo bramy niestrzeżone kratami i domofonami. Ale Zenon lat 58 nie był braminem, więc zastał nas przed kościołem.

– Proboszcz niemile wita kulasów, bo oni nie służą cichej tacy – przywitała go opryskliwie Kunia lat 90. – Co najwyżej brzęczą monetami, dekoncentrując głównego celebranta.
– Szczęść Boże – odpowiedział po chrześcijańsku Zenek.
– Co ty robisz pod katolickim Domem Bożym? – spytałam.
– Postanowiłem więcej nie kuleć.
– Oczekujesz cudu? – zdziwiła się Malwina lat 92.
– Ha! – zahachał oszczędnie kulas.
Zenek nie musiał kuleć fizycznie, on kuśtykał duchowo. Jaki bowiem wildzianin mógłby być protestantem, a nie katolikiem? To musiał być umysłowy zboczeniec. Kurwiniec mózgowy. Diabeł myśli powszedniej.
– Skąd masz tę przypadłość? – dociekałam. – Heine Medina?
– Mój najprzedniejszy antenat był przyjacielem Marcina Lutra.
– Jutra? – dopytywała się słabo słysząca Lwinka.
– Luter mieszkał wówczas w Wittenberdze – kontynuował opowieść Zenek – i kiedy dotarł ze swoim przyjacielem, a moim pra pra pra, pod bramę kościoła, to był świadkiem jego najchlubniejszego czynu.
– Czego? – rozdziawiła gębę Kunia.
– Luter przybił do drzwi kościoła 96 protez. Jedną z nich zabrał mój pra pra pra, bo uznał, że 95 protez wystarczająco skulawi katolicyzm.
– Precz, Antychryście! – włączyła się do rozmowy zausznica proboszcza Trudzia 77.
– Ja tylko jestem przechodniem, udaję się bowiem do przyszłego prezydenta kraju.
– Do kogo? – zapiałam.
– Do tomasz.ka – odparł Zenek – Jemu właśnie chcę przekać legendarną protezę, by z nią zaprotestował przeciw nieszczęściu doczesnemu i wreszcie zapracował na osobistą radość.

Zrobiłam wielkie oczy. Z jednej strony chciałam, by wreszcie zakopał się w pierzynie razem z uwielbianą przez niego Reni, ale też nie chciałam by kulał. Mimo że dotąd kuśtykał egzystencjalnie, to jakoś nie wyobrażałam sobie, by do zdjęcia ślubnego pozował z kulą.

2 komentarze: