niedziela, 28 maja 2017

Trudzia zostaje na poznańskiej Wildzie

– Nie mogę tego zrobić proboszczowi. Ksiądz beze mnie, by uschnął jak pokrzywa przy Drodze Krzyżowej – żaliła się Gertruda lat 77. – Czy wiecie, że znów mam laktację? Cudnie jest mieć mleko.
– Czy dlatego proboszcz na dzisiejszej sumie mówił o Drodze Mlecznej? – ironizowała Kunia lat 90.
– Ciumkaj bliźniego swego jak siebie samego – podsumowała filozoficznie Malwina lat 92.

Siedziałyśmy na ławeczce przed kościołem pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie i obserwowałyśmy niedobitki, które jeszcze udawały się na niedzielną mszę świętą. Najwięcej wiernych pojawiało się na mszy dla dzieci, bo kazanie było najbardziej zrozumiałe, a sama ceremonia trwała najkrócej. Jednak o tej porze były tylko mizerne grupki lokalnych dewotek.

– My to lato spędzimy nad morzem – oznajmiłam twardo. – Albo w jego okolicach. Ale nie weźmiemy ze sobą tylko strojów kąpielowych, spakujemy także płaszcze zimowe. W końcu nigdy nie wiadomo, co się zdarzy.
– Dokładnie – przytaknęła Dziunia lat 59, która marzyła o opalaniu się topless na piaszczystej plaży.
– Przenosimy się wszystkie – potwierdziła Kunia. – Lato rozpoczyna się wprawdzie za miesiąc, ale tylko trzy, cztery tygodnie dajemy sobie na spakowanie się.
– Tak, najpóźniej pod koniec czerwca zbliżymy się do ujścia Warty do morza – oznajmiła Pela lat 83.
– Ale Warta wpływa do Odry – poprawiłam Pelę.
– Miałam na myśli peeling z nadmorskiego piasku.
– Będę się za was modlić – biadoliła Trudzia.
– Jak opalę cycki, to prześlę ci MMS-a – obiecała Dziunia.

Było pogodnie, a my nadal dyskutowałyśmy, co zabrać ze sobą i jak pozamykać sprawy tu na miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz