piątek, 2 czerwca 2017

Symetryczność

– Oglądam Rollanda Garrosa – pochwaliła się Dziunia lat 59.
– To jakiś nowy amant kina? – spytałam z głupia frant.
– Nie, turniej tenisowy w Paryżu.
– Nuda – ziewnęła Malwina lat 92.
– Oglądam Rollanda Garrosa i patrzę na te tenisistki, tenisistów, na te Kerberki, Radwańskie, Woźniackie, na tych Nadalów, Ferrerów, Bajerów – ciągnęła Dziunia – i dziwię się, że są tacy niesymetryczni. Jedno łapsko jak od małpy, goryla bądź orangutanki, drugie od manekina stojącego w bibliotece publicznej, który zachęca do przerzucania stron w opasłych księgach.
– Jezu Chryste, co za porównanie! – oburzyła się Gertruda lat 77. – Byłam w różnych bibliotekach i w żadnej nie zauważyłam manekina.
– A pan w szatni?

Jak zwykle stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, przekrzykując do siebie. W uszy wdzierał nam się hałas z kilku kosiarek, które uruchomili pracownicy zieleni miejskiej w parku przed pobliskim kościołem.

– Ty, Trudzia, też masz większą prawą łapę – wytknęła Kunia lat 90. – Ile razy na dzień się żegnasz?
– Nie twoja sprawa, czarci pomiocie!
– Moment, proszę tylko bez inwektyw – poprosiłam. – Musisz, Trudzia, reagować symetrycznie.
– Coś w tej symetryczności jest – odezwała się Lwinka. – Pojechałam kiedyś na randkę w ciemno do stolicy województwa zachodniopomorskiego. Na peronie trzymałam znak rozpoznawczy, czyli kartkę z wykaligrafowanym napisem POZNAŃ. Chłopiec, lat wówczas 68, podszedł do mnie z napisem NAŃ POZ. Odczytałam to jako wulgarną sugestię, że on chce na jeźdźca. Momentalnie wsiadłam w powrotny pociąg, kupując bilet u konduktora. Dużo przepłaciłam za tę symetryczność.
– Weźmy świeże pieczywo z nocnego wypieku – do rozmowy dołączyła się Pela lat 83. – Najlepiej mi smakuje, gdy nałożę na bułkę coś starego, na przykład ser długo dojrzewający.
– To jest nadal symetryczność czy już asymetryczność? – dociekała Dziunia.
– Nadal? Co ty masz z tym Rolland Garrosem? – zdziwiła się Lwinka.
– Symetryczność wyklucza uniwersalność – zauważyłam. – Nie znajdziesz jednych butów do każdej kiecki, bo z jedną trzewiki będą tworzyły symetryczną kreację, a z inną nie.
– A jak na pogląd symetryczności patrzeć od strony etycznej? – spytała Trudzia.
– To już najlepiej wiesz, gdy leżysz krzyżem w głównej nawie – docięła Kunia.
– Co za diabelskie nasienie!

I rozpoczęła się szamotanina, która odarła nasz ogonek z symetrycznego wyglądu. A szkoda, bo chciałam pogadać o symetrii w miłości, ale w takich warunkach już nie dało się kontynuować rozmowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz