niedziela, 25 lutego 2018

Missa nr 1/2018


Trzeba było z Lucjanem Kutaśką pożegnać się po polsku, znaczy albo patriotycznie, czyli z kielichem wódki w dłoniach, albo po chrześcijańsku, czyli w kościele. My, kobiety z poznańskiej Wildy, twardo optowałyśmy za korzeniami katolickimi. Po pijaku korzenie nie działają, dlatego też niedzielna suma była najlepszą okazją do wyekwipowania Kutaśki w delegację po Polsce. Po Polsce, by chłopiec bez pępka był w zasięgu naszych telefonów komórkowych oraz po to, by zregenerować jego tutejszą duszę, którą światowość zaczęła mu podżerać.

Suma w kościele pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego rozpoczęła się nieprzyjemnie. Proboszcz wypomniał, że mało która z nas przyjęła kolędę i wobec tego, nie wyobraża sobie, by dziś taca miałaby być głośna.

– Adela, masz jednorazową chusteczkę do nosa? – szepnęła siedząca po mojej prawej stronie dobra na plus Lwinka.
– Po co ci?
– Mam przygotowane dwie pięćdziesięciogroszówki. Chcę je owinąć w ligninę.
– To nie jest głupia myśl!

Wyciągnęłam opakowanie, podałam jedną chusteczkę koleżance, po czym włożyłam na szczęście jeden grosz do środka i przydusiłam przylepiec. Chusteczki higieniczne kosztowały mnie w kiosku Ruchu 1,10 złotego, więc po wyjęciu jednej sztuki i dodaniu fartownej monety, przebiłam datek Lwinki mniej więcej o grosz.
– Czy w uwagach mam uwzględnić cichą tacę? – radziła się Kunia, która miała za zadanie archiwizować od dziś postawę kościoła wobec prezydenta 2020.
– Zapisz to przez kalkę, kopię wrzuć na tacę.
– Fiu fiu, to mi się podoba.
Notatki ze mszy miały nam dać materiał do przypominania klerowi, by oddał cesarzowi, co cesarskie. Pomysł przypadł do gustu sztabowi wyborczemu. Konsekwencją tego zamierzenia było wysłanie Kutaśki na krajowe przeszpiegi. Dostał zadanie sprawdzenia ducha narodu.

Tymczasem proboszcz wszedł na ambonę, by wygłosić kazanie. Rozejrzał się po ławkach, w których usadowiło się niewielkie stadko wiernych. Wtedy dostrzegł Kunię.
– Nie trzeba zapisywać, w zakrystii mam do sprzedaży Pismo Święte. Jeszcze ciepłe, bo ledwo wyszło z wydawnictwa.
– To też zanotuję – odparła zimno Kunia.

Od tego momentu proboszcz zaczął ważyć słowa. I to nawet bardziej niż kościelny, który kwadrans później ważył w ręku coraz cięższą tacę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz