czwartek, 1 marca 2018

Buzi buzi


Włosów siwych mam w bród, ale przynajmniej nie rosną mi one w uszach i w nosie. Kiedy zauważam na ulicy 20-letniego hipstera, który postanowił wejść w starość, udając drwala, to wiem, że nie chce mu się zadbać o codzienne czyszczenie nochala i małżowinek z krnąbrnych włosów i po partyzancku to ukrywa. Jednocześnie moja siwizna jest oznaką dojrzałości, odpowiedzialności i życiowej mądrości. Toteż nie ukrywam tego cudownego daru, gdyż przeznaczam go dla koneserów, ewentualnie dla osób, które cenią we mnie to, co prawdziwie jest wartościowe. A najlepiej dla tych, co kochają jedno i drugie.

Nie powiem, robię sobie makijaż i inne duperele, ale nie poddaję się przejściowym modom, a nawet z nimi walczę. Przypomniałam sobie o tym – stojąc w ogonku przed sklepem na dole, gdzie codziennie wczesnym rankiem oczekujemy z dziewczynami na przyjazd furgonu z piekarni, który dowoził świeże pieczywo z nocnego wypieku – gdy z daleka zobaczyłam idącego w naszą stronę Wespazjana lat 27. Młokos był brodaczem, hipsterem oraz już znudzonym życiem młokosem, którego pasją było obserwowanie przyrostu osobistego zarostu. Stąd można było go spotkać przed witrynami różnych sklepów, w których obserwował własne odbicie. W domu matka pozasłaniała mu lustra, więc już o świcie opuszczał domowe pielesze, by móc dowartościować się własnym wyglądem.

– Macie pincetę? – spytałam.
– Ja mam pęsetę – odparła dostatecznie dobra Kunia.
– A masz może małe szczypczyki o sprężystych ramionach? – doprecyzowałam.
– Proszę – Kunia pogrzebała w torebce i podała mi narzędzie kosmetycznych tortur.
– No to huzia na Józia! – zarządziłam.

Wespazjan sam z siebie wpadł w zasadzkę. Wepchnął się w nasz ogonek, rozsuwając niby delikatnie Lwinkę i stojącą przed nią Balbinę, po czym zaczął przeglądać się w sklepowej szybie. Natychmiast dałam znak do ataku. Dziewczyny chwyciły go za ręce, Kunia podcięła mu nogi, a pozostałe kolejkowiczki przydusiły go do trotuaru ciężarem swych obfitości okraszonych bezcennym srebrem włosów.

– Masz włosy w nosie! – oskarżyłam niechluja.
– Co? – wyjęczał przerażony Wespazjan.
– W takim stanie nigdy nikomu nie dasz buzi buzi.
– Ale mnie nikt nie chce całować – żalił się, jakby leżał na kozetce u psychoanalityka.
– Nawet nie masz szans dosłyszeć takiej propozycji.
– Auu! Ałł! Auł!

Hipsterskie okrzyki były reakcją na stanowcze ruchy szczypczykami. Mimo że nie pastwiłam się i czynności kosmetyczne wykonywałam szybko, to brzydal wił się okrutnie, wykrzywiając twarz. Tak, to lico nie miało szans na najmniejsze buzi buzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz