środa, 28 lutego 2018

O tym, jak powstańcowi zmiękła rura


Obudziłam się w środku nocy. Przewracałam się z boku na bok, kopałam kołdrę, ale to nie miało większego sensu. Wstałam, narzuciłam na siebie podomkę, wzięłam ze sobą koc i poszłam do salonu. Siedziałam spokojnie w fotelu, czytając „Powolność” Milana Kundery, kiedy do drzwi ktoś zaczął łomotać. O tej porze to nie mógł być żaden domokrążca czy inna hostessa Jehowy, więc poszłam do łazienki, a potem do kuchni, by sprawdzić, czy czasem nie zalewam sąsiadów. Wszędzie było sucho. Tymczasem walenie do drzwi nie ustępowało, więc w końcu udałam się do przedsionka. Otworzyłam podwoje i moim oczom ukazał się ni to powstaniec, ni to sopel lodu. AK-owiec szczękał zębami, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Szerokim gestem zaprosiłam go do środka.

– Jakie licho nosi cię po nocy? – spytałam, ale w stanie, w jakim znajdował się Władek, mogłam sobie pozwolić jedynie na monolog.
– Zaparzę rumianek, wleję też wrzątek do termoforu.
– Dzynk.
– Że co?
Zbyt szybkie odtajanie może być szkodliwe dla zdrowia, więc otworzyłam na chwilę balkon, by spowolnić proces ocieplania przedwojennego ciała i wtedy zobaczyłam przystawioną do okna sypialni drabinę.
– Co to za kino? – spytałam z surową miną. – No, gadaj do rzeczy!
– Mogę do książki? – spytał, ciesząc się z dopiero co uruchomionej osobistej żuchwy.
– Nie denerwuj mnie – zawarczałam złowróżbnie.
– To był niby darmowy seans, ale dla mnie bezcenny – wyjaśnił powstaniec. – Adela, pomóż, został mi jeszcze jeden sopel.
Już po chwili niosłam do salonu rumianek oraz gumowy worek z wrzątkiem. Kubek z ziółkiem podałam mu do ręki, natomiast termofor wepchęłam AK-owcowi w spodnie.
– Jeżeli chcesz na mnie popatrzeć, to tylko teraz – obwieściłam.
Wróciłam na fotel i ponownie wzięłam się za lekturę „Powolności” Milana Kundery, a powstańcowi miękła rura. Niestety, w pewnej chwili Władek wyrwał mnie ze stanu skupienia.
– Przebywanie z tobą to czysta przyjemność – rozczulił się AK-owiec, mierząc mnie maślanym wzrokiem.

Wystarczyło przeczytać niewielki fragment książki, by zimnego drania zrobić ciepłą kluchę. Z drugiej strony, jego nieudawane zainteresowanie i chęć przebywania obok (jedynie na moich warunkach) było wzruszające. Nie mogłam jednak poddać się czarowi chwili.
– Teraz zmykaj na balkon, głuptasku – rozkazałam. – Musisz przypilnować, by nikt inny mnie nie podglądał.

Nie wyjawię, co zrobił Władek, za to zostawiam dylemat. Co u samca jest silniejsze: przeganianie konkurentów czy zgoda na zdeptanie przez samicę w imię bycia z nią?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz