piątek, 2 marca 2018

Sztanga uczuć


– Jakie ja mam muły! – chwaliła się Kunia. – Gdybyście widziały, jakie mam stalowe muskuły!
Nadal było mroźno, więc mimo interesującego początku, nie mogłyśmy prosić dostatecznie dobrej Kuni o okazanie tkanki mięśniowej. Oczekiwanie na przyjazd furgonu z piekarni, dowożącego świeże pieczywo z nocnego wypieku, jest dość monotonne, dlatego wykorzystujemy każdą okazję do uatrakcyjnienia tego czasu. Dziś jednak było to niemożliwe. Zbyt zimno.

– Wyciskasz? – spytałam.
– Tylko łzy.
– Jak to?
– Bo życiową sztangę obciążam emocjami. Dlatego jestem taka wyrobiona. Znaczy muły mam wyrobione.
– Kurka wodna! – zaklęła Lwinka.

Spojrzałam uważnie na przyjaciółkę. Owszem, mimo pozorów była wewnątrz osobą wrażliwą, często poddawała się nastrojom, była też uczulona na nabiał, mięso z kangura oraz żarłoczne roztocze. Dopadały ją zmartwienia, westchnienia, a ostatnio coraz częściej zmarszczki. Trzeba było podpowiedzieć jej inną formę dźwigania kłopotów.

– Mam silny brzuch – oznajmiłam. – A to dlatego, że jedyne uczucia, na które sobie pozwalałam, to śmiech.
– Nie wierzę – Kunia była niewierząca, więc jej odpowiedź nie zdziwiła żadnej z nas.
– Ja mam łaskotki – stwierdziła z głupia frant Balbina. – Gilgotki, giglanie, smyranie po stopach, dmuchanie w pachy… Ech, życie jest śmieszne.
– Mnie bawi najbardziej komizm sytuacyjny – stwierdziłam. – Wówczas włącza mi się kaloryfer na brzuchu.
– Pinkolisz – uznała Kunia – też dźwigasz sztangę uczuć, tylko teraz chojraczysz. Wrócisz do domu, to co? Do chrupkiego chleba z nocnego wypieku będziesz się kielczyć?
– Co cię trapi, Kunia?
– Ach, złapałam fuchę. Szukali studentów i emerytki, no to się zgłosiłam.
– Masz robotę?

Wnet poznałyśmy przyczynę złego humoru Kuni. Otóż podjęła się ona podkładać śmiech pod sitcomy. To musiało ją przygnębić. Na szczęście miałam ze sobą kilka skórek od banana. Ile było śmiechu, gdy dostawczak wyhamował dopiero na latarni, po prostu nie sposób opisać.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz