czwartek, 29 marca 2018

Kąśliwki Władka


– Mam ochotę na soczystą śliwkę – oznajmił Władek, który zaskoczył nas w ogonku przed sklepem na dole, gdzie oczekiwałyśmy na przyjazd dostawczaka z piekarni.
– Na węgierkę? – zaciekawiła się dobra Lwinka, której ostatnie wyniki badań krwi wykazały bycze osocze, czyli Egri Bikaver.
– A może na mirabelkę? – uśmiechała się zalotnie Balbina lat zaledwie 67, ale już o pożółkłej starością oraz ustawicznym paleniem ćmików cerze.
– Na kąśliwkę – odparł powstaniec.
– Że co? – zdziwiłam się, przeczuwając, że z odpowiedzi podwójnego AK-owca może wyniknąć draka.

W Wielki Czwartek w polskiej katoliczce coś obumiera. Tego dnia jesteśmy bezsilne wobec napaści agresywnych Rzymian oraz uzbrojonych w byle dziabkę Belzebubów.
– Wstałem dziś lewą nogą i nie zamierzam przejść nad tym do porządku dziennego – potwierdził moje obawy powstaniec warszawski.
– Zrobić ci masaż, przystojniaku? – zaproponowała Gertruda lat 77.
– Śliwka? – nie wierzyłam bredniom dryblasa z bardzo nieatrakcyjnym PESEL-em.
– Śliwka kąśliwka – odrzekł ogonkowy intruz, a potem zahęchał w stronę Trudzi. – Hę? Ty i masaż? Z tipsami wymalowanymi w dekalog Mojżesza?
– Tej! Spier papier, póki mówię po dobroci! – uczciwie uprzedziła Kunia. – Ja nie mam długich paznokci, ale potrafię zadrapać.
– Tej? Patatej! Tylko pyry tak gamonią, hej!
– On mnie zaczyna drażnić – złowrogo warknęła dostatecznie dobra Kunegunda.
– A ty, Adela? – kontynuował kąśliwkę AK-owiec.
– Co niby ja?
– Tobie wykąśliwię na końcu. Teraz kolej na Malwinę.
– Oszczędź mnie, błagam… – szepnęła Lwinka. – Ja cię chyba lubię…, może nawet dostrzegam zalety…, tak… znaczy jestem pewna… znaczy na 17 procent…
– Nie ma litości, należysz do gangu Adeli! Jesteś przez nią całkowicie wydrylowana! Nie ma w tobie ani jednej interesującej pestki!
– To dlatego pod płaszcz założyłeś gang – nareszcie domyśliłam się powodów jego porannej elegancji. – Na nic twoje awanse, nie wpuszczamy do kolejki samców.
– My tu swoje seksrety mamy – poparła mnie lubieżna Dziunia lat 59.
– Adela i jej świeże pieczywo – prychał prześmiewczo Władek. – Ciotka z nocnego wypieku. Furgonisz się beznadziejnie, bo codziennie!
– Skuj go – poprosiłam.

Kunia tylko czekała na mój znak, wyciągając zza pazuchy kajdanki. W tym czasie Lwinka podłożyła powstańcowi nogę, Trudzia się przeżegnała, a Dziunia go popchnęła, ale przed upadkiem Władka zdążyła obmacać powstańczy zadek. Postanowiłyśmy wrzucić go na budę dostawczaka, na którego przyjazd oczekiwałyśmy w ogonku przed sklepem na dole. Nie doszło do tego, bo wcześniej dostałam SMS od huncwota 2020, w którym przypomniał, że dziś czas na rozpoczęcie brudnej kampanii.
Tak na poznańskiej Wildzie rozpoczął się okres zadumy i oczekiwania na ciąg dalszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz