Kiedy w zeszłym tygodniu wyszła na jaw grzeszność Gertrudy lat
77, nie przypuszczałam, że będzie miało to większe reperkusje. Ale pojawienie
się Jaremy Totumfackiego zwiastowało już coś innego. Musiało dojść albo do
samokrytyki, albo do zanegowania ludzkiej natury.
Stałyśmy jak
zwykle o świcie w ogonku przed sklepem na dole, wyglądając przyjazdu furgonu z
piekarni, który dostarczał świeże pieczywo z nocnego wypieku. Był senny wtorkowy
poranek, aura zaczynała się pieprzyć, papryczyć czy w jakiś inny sposób cebulić
i znów trzeba było ubrać się warstwowo. Nadal miałyśmy na sobie zimowe palta, a
na głowach wełniane czapki i moherowe berety. I wtedy doszła do nas Trudzia,
ustawiła się na końcu kolejki, a my wybałuszyłyśmy gały.
– Tej, co ty
masz na łbie? – dostatecznie dobra Kunia jako pierwsza zdołała wydobyć z siebie
głos.
– Phi –
zlekceważyła obcesową zaczepkę Trudzia.
– Czy przez to nakrycie głowa nie marznie? –
dociekała dobra Lwinka.
– Rozgrzewa mi
serce.
– Czy mogłabym przymierzyć? – zaproponowała Dziunia
lat 59.
– Osobistego
sprostowania nie można zdejmować.
– Kto ci doradził tę kreację? – interesowała się
Wacława.
– Pan Jarema –
wyjaśniła Trudzia. – Totumfacki wie, jak budzić zaufanie.
– Ale to jest jakieś dziwne – kręciłam głową.
– Niby
dlaczego?
– Aureola wydaje mi się sfałszowana.
– Nie znasz
się.
Poczułam się dotknięta, ale inne dziewczęta żywo zainteresowały
się świętą mycką Trudzi. Zaczęły wypytywać ją o szczegóły. Padały pytania w
rodzaju: „Zdejmujesz ją na noc? Czy aureolkę ustawiasz obok dolnej szczęki, którą
moczysz w szklance wody?”, „Nie zdejmujesz? A co z nią się dzieje, gdy
nakrywasz się kołdrą?”, „Czy ona farbuje?”, „Jak reagują na nią mężczyźni?”, „Jakie
myśli kłębią się pod aureolą?” i wiele, wiele innych.
– Przyznasz jednak, że to ja z Władkiem, a właściwie
AK-owiec ze mną na rękach wyprzedził twoją spowiedź? – przystąpiłam do ataku.
– Spowiedź była
bardzo krótka, niemal błyskawiczna, ale ksiądz proboszcz poprosił mnie, bym
dłużej poklęczała, bo w kolejce do konfesjonału stało jeszcze kilka babek, a on
już czuł się przytłoczony ich występkami. Chciał po prostu odetchnąć.
– To dlaczego sam nie powiedział?
– A tajemnica
spowiedzi? – Trudzia odpowiedziała pytaniem na pytanie.
I tu musiałam
zaprotestować. Co to znaczy, że proboszcz chciał odetchnąć? Siedzi na czterech literach,
dowiaduje się o rzeczach dużo ciekawszych niż w serialach i jeszcze musi odpoczywać?
Nie podobało mi się to, musiałam odreagować.
– Ty mi coś, siostro, kręcisz. Aureola nie jest
tęczowa!
Co się działo
po moich słowach, nie nadaje się do publicznego rozgłosu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz