To była niewątpliwie Wielka Środa. Dzień ów stał się wielki, ba:
wręcz ogromniasty, za sprawą dostatecznie dobrej Kuni. Pomyślała o świątecznej
brudnej kampanii naszego sztabu i dla ratowania dobrego wizerunku Prezydenta
2020, przy jednoczesnym obrzydzaniu wydmuszkowych kontrkandydatur, postanowiła
ocieplić nasze emploi. Mianowicie zapisała się do zuchów.
Aura była
podejrzana, a ona przyszła ustawić się do wildeckiego ogonka w krótkich
zielonych spodenkach, ciężkich buciorach, długich podkolanówkach oraz
skautowskiej bluzie i czapce z daszkiem przywiezionej przez koleżankę z
demobilu w Hawanie.
– Co się dzieje? – spytałam, starając się podnieść
bezwstydnie opuszczoną koparę obciążoną kilkoma jeszcze nie spróchniałymi
zębami.
– Zależy mi na sprawności – pochwaliła się Kunia.
– Tylko zaangażowanie w dbałość o sprawność wszystkich polskich emerytek zapewni
nam zmartwychwstanie. Kochane, ludzie zwiędli szybciej lądują na
światopoglądowym kompoście. Z szamba niesprawności trudno się wygrzebać.
– Na jakiej to niby sprawności tobie zależy? –
prychnęła Trudzia.
– Właściwie nie na jednej sprawności, lecz na wielu
umiejętnościach. Dzisiaj jestem tropicielką, jutro będę fotograficznie polować
na dziką leśną zwierzynę, a w Wielki Piątek zamierzam pościć, gdyż zbyt opasła
sylwetka nieładnie zwisałaby na krzyżu.
– Kurczę blade! – podziwiała Lwinka. – Nie
wiedziałam, że jesteś stygmatyczką.
– Nie mam innego wyjścia – tłumaczyła Kunia. –
Wstąpiłam do szczepu harcerzy. Ich mottem jest: Stygmaty na Raty. Ja zdecydowałam
się na zdobycie sprawności. Może będziemy szczepić się razem?
– Pod koniec marca? – zdziwiła się Dziunia. – Na
grypę trzeba szczepić się w listopadzie, jeśli nie w październiku!
– Kunia, chciałabyś się ze mną sczepić? – spytała
z wypiekami na twarzy Wacia.
– Kupiłam opakowanie stalowych gwoździ – odparła
Kunia. – Młotek pożyczy nam Władek. Obiecał. Dziewczyny, to najwłaściwsza
chwila w kampanii wyborczej, by wykazać swą zuchowatość!
Ze słów Kuni wyzierała wielka spontaniczność,
przekonanie o własnych racjach i środowa niezłomność. Była współczesną
sufrażystką tuż przed zmartwychwstaniem. Program Stygmaty na Raty też nie
wydawał się głupi. Biło od niego zarówno świeżością idei, jak i konserwatywnym
bagażem katolickiej historii.
Tylko pojawił się jeden szkopuł. Jeżeli wzajemnie miałybyśmy przybijać się
zuchowato do krzyży, to ta ostatnia przynajmniej jedną kończynę miałaby wolną. A
na Władka tej uprzejmości nie chciałabym cedować.
Co robić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz