Często myślę o tym, by wybrać się na dworzec
kolejowy. Tym razem postanowiłam zamierzenia zamienić w czyny i wybrałam się
sprawdzić aktualny rozkład jazdy oraz cenę biletu w jedną stronę. Wsiadłam do
autobusu linii 71, przycupnęłam wygodnie na siedzeniu w przedniej części
pojazdu i zaczęłam oceniać styl jazdy kierowcy, który musiał kluczyć po
zapchanych wildeckich ulicach. Nie dane jednak mi było skupić się, bo na
następnym przystanku wsiadła czereda przedszkolaków pod opieką dwóch czujnych
pań. Dzieci obsiadły miejsca wokół mnie. Rozgardiasz był spory, paplanina
dzieci nie ustawała, ale kilku berbeci zainteresowała moja skromność,
niewinność i wstydliwość.
– Czy ma pani żylaki? – zaczepiła mnie jasnowłosa
dziewczynka.
– Co takiego?
– Moja babcia nie ma żylaków, ale za to pali
papierosy elektroniczne.
– Mówcie mi ciocia. Jak babcia się zwie? –
spytałam, ciesząc się z szansy odwrócenia uwagi dzieciaków od moich ułomności.
– Jej babcia Mariola nazywa się Lipa –
poinformował mnie inny drobiazg.
– Moją babcię też pali. Zawsze mówi do dziadka:
„Och, Władziu, dorzuć wieczorem żaru do mego pieca” – odezwał się inny szkrab.
– To nieprawda. Babcia Mariola nazywa się Lipka!
– Czy ma ciocia hemoroidy? – dociekał inny berbeć.
Tymczasem autobus stanął na światłach i dzieci
zaczęły machać łapkami do innych uczestników ruchu samochodowego. Miałam czas,
by przypomnieć sobie pewien wiersz autorstwa prezydenta 2020. W pierwszej
części pisał o Hemie, że Hemingway to taki butny gość, twardy i hardy, by potem
schłodzić to opowieścią o Őre,
że tam z kolei niby panuje chłód stylu i kożuch mgły, by przejść szybko do id
marcowych, Kornelii Pompei i Kleopatry. Ostatnią strofę pamiętam dokładnie:
HEM… ŐRE…
IDY…
13 marca jakaś nieszczęsna
pielęgniarka zgoli mi włosy,
a ja zapewne usłyszę żądanie:
„Mógłby pan się tak nie napinać?”
– A rośnie cioci garb? – autobus ruszył, więc
dzieci skupiły się znów na mnie. – Mój dziadek często powtarza, że nie lubi
garbatych, zgiętych i kulawych. I każe robić mi mostki – poskarżyła się
pieguska z warkoczykami.
– Czy twój dziadek czyta książki? – odgryzłam się
maluchowi.
– A liszaje? Ma ciocia krosty? Na co pani jest
uczulona?
Nie zacytuję wszystkich pytań, niektóre nie nadają
się do powtórzenia. Wysiadłam pierwsza, przedszkolaki pojechały dalej. Ja zaś
sprawdziłam na dworcu szczegóły, o które mi chodziło. Ale o tym na
razie cicho sza!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz