Każda z nas jest kolekcjonerką. Dobra Lwinka
zbiera biustonosze, ma ich około 130 sztuk, a najstarszy jest z 1940 roku,
młoda Dziunia lat 59 wkleja do klasera po sprzedanych znaczkach pocztowych
zużyte tipsy, a dostatecznie dobra Kunia przechowuje osobiste plwociny ze
srogich sezonów zimowych. Słoików ma już niemal kopę, czyli 5 tuzinów. Ja z
kolei nie mam w zwyczaju używania darowanych mi na Dzień Kobiet rajstop,
albowiem zbieram je na szlachetny cel. Mianowicie na starość chciałam je
podarować jakiemuś patriocie, który miałby nareszcie szansę powalczyć na
straganie z chińską tanią tandetą.
I oto nadszedł 8 Marca. Stałam wraz z koleżankami
w ogonku przed sklepem na dole, oczekując na furgon z piekarni, który dowoził
świeże pieczywo z nocnego wypieku.
– Jak myślicie – rozpoczęłam rozmowę – najpierw
przyjedzie dostawczak z chlebem i bułkami czy może wcześniej zjawi się jakiś
młody bóg z goździkami?
– Stawiam na Tolka Banana – odpowiedziała kpiarsko
Kunia, która wolała umizgi kobiet, a na awanse mężczyzn już dawno przestała
liczyć.
– Tolka Banana? – zdziwiła się Benia, która rzadko
coś jarzyła. – Tego spod ósemki?
– Adela, spójrz! – podniosła głos Lwinka. – Cóż za
niespodzianka! Zmierza do nas prezydent 2020! Kto obok niego niesie to naręcze
kwiatów?
– Kutaśko? – nie wierzyłam oczom.
– To Lucjan podniósł się znad przerębli? – Kunia
przecierała gały ze zdumienia.
– Dziewczyny, to chyba dobrze – wtrąciła się
Trudzia lat 77. – Lód się cofa, po co narażać chłopa na zimny prysznic?
– Tego nigdy im dość! – orzekła z zaciętą miną
Wacia po przejściach.
Tymczasem podeszła do nas najważniejsza delegacja
oficjeli in spe, czyli z przyszłości, a dokładnie z roku 2020. Ukłonili się
poważnie, potem Lucjan podawał wiecheć huncwotowi 2020, a ten wręczał wiązankę
kwiatów w sposób wyjątkowo dostojny, całując przy tym szarmancko w dłonie.
– A gdzie rajstopy? – obcesowo zapytałam, gdy
przyszła na mnie kolej.
– Zbieramy je dla przyszłej służby publicznej. Za
mojej prezydentury te funkcje będą pełnić tylko ludzie prawi.
– Co ma piernik do wiatraka? – zdziwiła się
Lwinka.
– Mam zamiar być selekcjonerem drużyny polskiego Robin
Hooda. Odbierać bogatym i dawać biednym mogą tylko idealiści. Szlachetni nie wiszą
pod krawatem, oni działają w rajstopach!
– A dlaczego nie w rajtuzach? – dociekała obeznana
w kinematografii Dziunia.
– Bo to będą Polacy!
To zamknęło nam buzie. A zaraz potem zaczęłam w
myślach analizować, jak bardzo zwiększy się potencjalny elektorat huncwota
2020, gdy wyposaży swych popleczników w tak twarzowy (żeby nie nazwać inaczej)
odzieżowy gadżet. Tymczasem prezydent 2020 oddalił się, gdyż spieszył się do
Reni Beki, by zaśpiewać jej „Czerwone jabłuszko”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz