– Uwielbiam wolność – ziewnęła Dziunia lat 59. –
Kocham budzić się o 3 w nocy, z lodówki wyciągnąć ostrygi i popijać je koźlim
mlekiem, a potem ustawić się w ogonku, by nabyć świeże pieczywo z nocnego
wypieku na obiad. Ono najlepiej smakuje zamiast zupy. Siorbię bułki o 9 rano.
– Bzik – oceniła dostatecznie dobra Kunia. – Masz
kuku na muniu.
– O żesz ty! – Dziunia chciała od razu przejść do
rękoczynów, ale Kunia skryła się za gardą i robiła groźne miny.
– Protestuję przeciw mordobiciu! – ryknęłam. –
Spokój, podfruwajki, bo to ja przywalę!
Zawisła nad nami ciężka cisza, którą należało czym
prędzej przepędzić. Słońce za horyzontem zaczynało się już przeciągać, ptaki w
zwariowany sposób tokowały, a my nie mogłyśmy wejść w nowy dzień z marsowymi
minami. Należało je natychmiast rozbroić. Nie była nam potrzebna sztywność,
tylko luz, który dawał więcej możliwości, nie zabijał osobistej fantazji oraz
nie ubierał ludzi w mundurki. Obce nam były pomysły Giertycha, nie chciałyśmy
też nosić czerwonych chust pionierskich czy opasek na ramię z wyszytą swastyką.
– Pamiętacie Billa Clintona? – spytałam, a
kolejkowe koleżanki kiwnęły głowami. – Palił trawkę, ale nie zaciągał się.
– No nie wiem – wątpiła Lwinka. – No nie wiem…
– Natomiast huncwot 2020 chlał, ale myślał. Dumał,
choć przełykał kolejne porcje. To mogło być destrukcyjne. Oj mogło. Taki luz
często prowadzi do ostatecznej sztywności.
– Miał za dużo wolnego czasu – prychnęła Kunia. – Wtedy
się baranieje. Dziunia coś na temat może powiedzieć.
– Ty mała cholero!
– Spokój! – znów stanowczo zainterweniowałam.
– No i co z huncwotem? – dopytywała Trudzia lat
77.
– Stanął przed dylematem, czy skręcić w prawo, czy
w lewo.
– Mam nadzieję, że nie zrobił kroku wstecz –
westchnęła Wacia.
– To nie ten typ – stwierdziłam. – Owszem, w
słabszych momentach będzie się nad sobą użalał, pogłaszcze się po łepetynce,
przytuli do poduszki, ale rano wstanie, odsłoni zasłony i jednym tchem powie
sam do siebie: „Kurdemol. Jasny gwint. Cipadupachuj!”
– To prezydent klnie?
– Nie on pierwszy. Ale wracając, to skręcił w lewo
i zaczął ostro pisać. Rozpoczął od chałtur, pierwszą publikację ma w ręku, drugą
kończy, kolejne przed nim, a dodatkowo ma na warsztacie coś swojego. W ten sposób
zabił wolny czas, wrócił do niepicia i dlatego zaczął swawolić na polach twórczych.
– To co ja mam robić? – spytała Dziunia.
– Znajdź kogoś, dla kogo nie będziesz chciała budzić
się o 3 w nocy.
Moje słowa głęboko zapadły nie tylko w Dziunię. Widziałam
twarze ogonkowych dziewcząt zastanawiające się w jakiego typa zainwestować swój
dotąd wolny czas na emeryturze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz