czwartek, 6 października 2011

Zgodziłam się na włamy.

Zawsze byłam dobrym kierowcą, dlatego bardzo wkurzają mnie źle zaparkowane samochody. Blokują wyjazdy z bram, auta stają niemal na skrzyżowaniach, a jak już jeden z drugim wjadą na chodnik, to w takiej odległości od drugiego samochodu, że możnaby tam zaparkować wózkiem dla niemowląt.

Rano jak zwyle udałam się do sklepu na dole. W ogonku oczekującym na dostawę świeżego pieczywa spotkałam się z Kunią lat 88. Przywitałyśmy się serdecznie, by potem biadolić nad sposobem poruszania się po naszej dzielnicy, gdzie z jednej strony ocierasz się niczym blachara o maski samochodów, z drugiej strony lawirujesz między odchodami psów i gołębi, których szczególnie mocno nie znoszę. A przecież jakość parkowania przekłada się na ilość stojących samochów, a tym samym na mniej miejsca na sranie dla psów, kotów i gołębi. Tak to motoryzacja i popularność przekłada się na estetykę na poznańskiej Wildzie.

Kunegunda jest bardzo kreatywną osobą, z którą z niejednego pieca jadłam. Zawsze jestem otwarta na jej inicjatywy, przyznam jednak, że dziś mnie zaskoczyła.

– Adela – zaczęła szeptem – Zbych lat 44 zaoferował się nam pomóc.
– W czym? – spytałam, nie przeczuwając dokąd zmierza jej inicjatywa.
– Już zadbałam o przydzielenie ról. Ja będę kierować ruchem, Zbych po kolei otworzy nam wszystkie samochody, a ty usiądziesz za kierownicą.
– Że co?
– Musimy zaprowadzić porządek na Wildzie. Ordnung muss sein, jak mawiał mój tatuś.
– Twój tatuś tak mówił?
– Szprechał. Ja też potrafię. Mam zaszprechać?
– Może nie… Powiedz lepiej coś o twoim planie.
– My zaczynamy o zmierzchu. Zbych zjawi się po 20, a do tego czasu musimy oszacować, ile bryk przesuwamy.
– Bryk? Obawiam się, Kunia, że możemy beknąć za to brykanie.
– Nie możemy bekać. Akcję pownniśmy wykonać w absolutnej ciszy.
– To nie będziemy odpalać silnika?
– Raczej nie. Zbych przyprowadzi dwóch kolegów z siłowni. Obiecał, że przypilnuje, by zdjęli złote łańcuchy, żeby nie błyskało się po ciemku.
– Czyli całkowita konspiracja?
– A jakże!

Minęło kilkanaście godzin i w ten sposób po raz pierwszy w życiu uczestniczyłam we włamaniach do 116 aut naraz. Jeżeli miasto jest rzeczywiście monitorowane, to moja twarz będzie uwidoczniona na miejscu kierowcy. Jest możliwe, że stanę się popularne. Nie to jest jednak ważne, lecz to, że psy, koty i gołębie nie będą miały gdzie srać. Choć co do gołębi nie jestem taka pewna…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz