poniedziałek, 6 października 2014

6 października, minęła jedenasta.

- Co za pierdoły głoszą w tych radiach! - żachnął się Władek lat 98. - No ja pierdolę!
- Ty się wyrażaj w moim towarzystwie! - pouczyłam kompana.
- A co ja niby robię?

Władek to podwójny AK-wiec, znaczy były żołnierz Armii Krajowej oraz Anonimowy Kobieciarz w jednym. Wiele mu wybaczam, bo o jego gównianym szlaku w warszawskich kanałach z 19944 roku można wiele opowiedzieć. Ale nie godziłam się na to, że on ciągle będzie rzucać mięsem.

- Ale o co chodzi? - dopytywałam się.
- Nosisz zegarek na ręku?
- A po co, skoro mam godzinę w telefonie komórkowym?
- Masz w domu klepsydrę?
- Sam se klep cydra! - fuknęłam na pijaka.
- To po co w radio ogłaszają godzinę? - indagował powstaniec lat 98.
- Może ludzie słuchają?
- Godziny? Że niby lubią tik i tak? - drwił Władek. - Ludzie lubią gadziny, nie zaś godziny.
- Władku, wybierzesz się z nami na odwiedziny kandydatów na prezydenta Poznania?
- Znaczy z kim?
- Z Kunią lat 90, z Malwiną lat 92, z Elwirą lat 77 i ze wszystkimi dziewczynami z ogonka przed sklepem, które zechcą się przyłączyć. Ale stawiam warunke: żadnej z nas nie ożesz podszczypywać!
- Mam zostawić wasze dupy Grobelnemu?
- Dlaczego prezydentowi?
- Bo on wszystkich klepie po dupie.
- Ty jednak jesteś chory - stwierdziłam.

Owszem, odwiedzimy prezydenta Ryszarda, ale w jego domu będzie też żona prezydenta. Nie damy się mu poszczypać w jej towarzystwie. No chyba, że ktoś ją odciągnie do innego pomieszczenia, to wtedy wypniemy sią na prezydenta.