czwartek, 7 grudnia 2017

Melancholijna rezygnacja w kolorze błękitnym

– My kobiety zanadto często poddajemy się dominacji aury – stwierdziłam. – W słoneczne dni rozkładamy nogi, a w pochmurne tylko dmuchamy z dziurek zapchanego nosa.
– W Polsce więcej dni jest niepogodnych – obwieściła Malwina o pokaźnym wieku i rozpadającej się w rękach pożółkłej metryce.
– Mnie pocieszają przedświąteczne promocje w galeriach handlowych – oczy Kuni lat 90+ zaświeciły się niczym lampki na choince. – Lubię jeździć ruchomymi schodami. W górę i w dół. To lepsze niż jazda sankami, na których dużo łatwiej się wywrócić.

Siedziałyśmy u mnie w kuchni, klejąc łańcuchy na choinkę. Poprzedniego dnia wycięłyśmy kolorowe paski z papieru, a teraz zlepiałyśmy je, tworząc piękne ozdoby świąteczne. Miało starczyć ich nie tylko dla nas, ale też dla babek z całej ulicy.
– Geje też są homeopatami – uznałam. – W takie dni wielu z nich tuli się do osobistych kotów, które umilają im melancholijne życie.
– A co z huncwotem? – spytała z głupia frant Kunia.
– tomasz.ka nie jest gejem – obruszyłam się. – Lubił baby. Najgorsze, że dziś tylko jedną. Bez wzajemności. Dureń.
– Dziwak – oceniła Lwinka, po czym wzięła pestkę dyni do ust.
– Spotykał się ostatnio z rugbistami, kajakarzami i wioślarzami, bo pisał jakąś książkę. Jest już ona w wydawnictwie, ale ma jeszcze jedną do skończenia. Tym razem pudruje życiorysy przedwojenne. To go przyhamowuje w ruchach, jakie sobie zamyślił na ten wiek.
– Nie chciałby z nami pokleić łańcuchów? – zaproponowała dobroduszna Kunia.
– Nie takie okowy mu we łbie. Ale dość o tym nędznym chłopaczku. Idzie mi bardziej o dziewczęta. O te zrezygnowane piękności, których łańcuchy tak łatwo się rozrywa.
– Ja wolę, jak mnie się pęta – wyjawiła Lwinka. – Ten chłód kajdanek i piekący ból po razach batem po pośladkach najbardziej mnie podnieca. Szkoda, że Wacław nie ma tej siły, co pół wieku temu.
– Ja już zrezygnowałam z chłopów. Ostatnio Władek, który leży obłożnie chory, poprosił mnie, bym mu poczytała jakąś ważną lekturę. Ledwo usłyszał nazwisko „Boryna”, usnął. Taki głupi chłop.
– A o czym może marzyć Boryna? Władek po prostu zrezygnował.
– Tak jak i my. Te chłopy nie zapewnią nam błękitu i lazuru - westchnęłam.


No i wróciłyśmy do łańcuchów, a melancholia i rezygnacja fruwały nad naszymi głowami. Tylko błękit znajdował się wyżej, bo nad chmurami, ale my go nie dostrzegałyśmy.