– My kobiety zanadto
często poddajemy się dominacji aury – stwierdziłam. – W słoneczne dni
rozkładamy nogi, a w pochmurne tylko dmuchamy z dziurek zapchanego nosa.
– W Polsce więcej dni
jest niepogodnych – obwieściła Malwina o pokaźnym wieku i rozpadającej się w
rękach pożółkłej metryce.
– Mnie pocieszają
przedświąteczne promocje w galeriach handlowych – oczy Kuni lat 90+ zaświeciły
się niczym lampki na choince. – Lubię jeździć ruchomymi schodami. W górę i w
dół. To lepsze niż jazda sankami, na których dużo łatwiej się wywrócić.
Siedziałyśmy u mnie w
kuchni, klejąc łańcuchy na choinkę. Poprzedniego dnia wycięłyśmy kolorowe paski
z papieru, a teraz zlepiałyśmy je, tworząc piękne ozdoby świąteczne. Miało
starczyć ich nie tylko dla nas, ale też dla babek z całej ulicy.
– Geje też są
homeopatami – uznałam. – W takie dni wielu z nich tuli się do osobistych kotów,
które umilają im melancholijne życie.
– A co z huncwotem? –
spytała z głupia frant Kunia.
– tomasz.ka nie jest
gejem – obruszyłam się. – Lubił baby. Najgorsze, że dziś tylko jedną. Bez
wzajemności. Dureń.
– Dziwak – oceniła
Lwinka, po czym wzięła pestkę dyni do ust.
– Spotykał się ostatnio
z rugbistami, kajakarzami i wioślarzami, bo pisał jakąś książkę. Jest już ona w
wydawnictwie, ale ma jeszcze jedną do skończenia. Tym razem pudruje życiorysy
przedwojenne. To go przyhamowuje w ruchach, jakie sobie zamyślił na ten wiek.
– Nie chciałby z nami
pokleić łańcuchów? – zaproponowała dobroduszna Kunia.
– Nie takie okowy mu we
łbie. Ale dość o tym nędznym chłopaczku. Idzie mi bardziej o dziewczęta. O te
zrezygnowane piękności, których łańcuchy tak łatwo się rozrywa.
– Ja wolę, jak mnie się
pęta – wyjawiła Lwinka. – Ten chłód kajdanek i piekący ból po razach batem po
pośladkach najbardziej mnie podnieca. Szkoda, że Wacław nie ma tej siły, co pół
wieku temu.
– Ja już zrezygnowałam
z chłopów. Ostatnio Władek, który leży obłożnie chory, poprosił mnie, bym mu
poczytała jakąś ważną lekturę. Ledwo usłyszał nazwisko „Boryna”, usnął. Taki
głupi chłop.
– A o czym może marzyć
Boryna? Władek po prostu zrezygnował.
– Tak jak i my. Te
chłopy nie zapewnią nam błękitu i lazuru - westchnęłam.
No i wróciłyśmy do
łańcuchów, a melancholia i rezygnacja fruwały nad naszymi głowami. Tylko błękit
znajdował się wyżej, bo nad chmurami, ale my go nie dostrzegałyśmy.