sobota, 28 sierpnia 2010

Władek lat 94 kontratakuje i zadaje sztych komplementem.

– Adela, lustro jest dla ciebie!
– Co?!
– Nie będę zbyt często wchodzić w jego zasięg wzroku.
– Nadal nie rozumiem. Lustro ma zasięg wzroku?
– Po prostu wyznaczam dla ciebie prywatne i intymne strefy w naszym nowym mieszkaniu, których granic nie będę przekraczać. A jeśli zdarzą się wyjątki to bardzo, ale to bardzo rzadko.
– A ty zamierzasz przeglądać się w ekranie telewizora? – wzgardliwie prychnęłam.

Co za pomysł! Nieraz zdarzało mi się, że pindrzyłam się przed lustrem dla jakiejś nie wartej tego łajzy, a on w tym samym czasie oglądał filmy pornograficzne. Ja wychodziłam z łazienki z przepięknym makijażem, wydepilowanymi łydkami, świeżo zaschłym lakierem na 20 płytkach moich paznokci, a on ślinił telewizor, nie zwracając uwagi na moje wejście smoczycy. Dodajmy, że byłam wyjątkowo atrakcyjną smoczycą. Tak to spotykałam na swojej drodze życiowej potwory z Loch Ness. Może i z długim ogonem, ale na dłuższą metę były to gady nudne, atrakcyjne góra na 2 tygodnie urlopowej egzotyki, po prostu kiepskie. Ot co.

To jest uwłaczające, gdy mężczyzna komplementuje cię mówiąc, że kuchnia jest twoim królestwem. On po prostu dba o swój żołądek. Podobnie, gdy wyznacza lokalowe strefy. „Łazienka dla ciebie” – co za głupota! Mam się dla niego wymalować, a on będzie unikał wanny. Czujecie smród takiego układu? „A może byś poszydełkowała?”, mówi jeden z drugim. To z kolei powinno zwrócić waszą uwagę na to, że kochaś zauważył dziury w swoich znoszonych skarpetkach.

– Adela, chciałbym mieć z tobą dziecko!
– Władek, czyś ty zwariował? Upiłeś się. Przyznaj się! 17 mgnień wiosny to ja przeżywałam ponad 40 lat temu. Pogoda teraz jest jesienna, nie zauważyłeś?
– Przecież nie planuję. Mówię tylko, że chciałbym.

W przyszłym roku Władek już 95 lat zostałby ojcem. W wieku 102 lat by poszedł na pierwszą wywiadówkę. Tata na 102! Co za paranoja! Ale w sumie, to był ładny komplement. Przeciw takim nie protestuję. Ale ze wspólnym mieszkaniem nadal nie wiem, co postanowię...

piątek, 27 sierpnia 2010

Wspólny mianownik.

Kurczaki dziobią się wzajemnie. Nogi, piórka, okolice kloaki. Zwłaszcza, gdy ta jest obrzękła. Także wówczas, kiedy błona śluzowa steku nie została wciągnięta po zniesieniu jaja lub została zabrudzona kałem z krwią. Przyczyny takich zachowań naukowcy upatrują w niedoborze białka, witaminy B12, a także składników mineralnych, wapnia, błonnika i kilku innych rzeczy. Ptaki ponoć nudzą się i wzajemne dziobanie się wynika właśnie z braku zajęcia.
Zaczęłam szukać z Władkiem lat 94 wspólnego mianownika. W końcu gdybyśmy mieli razem zamieszkać, to trzeba szukać punktów stycznych, a nie tworzyć podzbiory, kwadraty wpisane w koła i inne trele morele. A propos konfitur, to Władek szczególnie był na nie łasy. Ja też je lubiłam, ale jak już zrobiłam weki to nie chodziłam wokół nich, żebrząc o otwarcie, ale zanosiłam do ciemnej i chłodnej piwnicy, by przypomnieć sobie o nich dopiero w okolicach Bożego Narodzenia. No tak, ale miałam szukać wspólnego mianownika...

– Władku, a kiedy już zrobisz pranie i weźmiesz wannę, i paznokcie obetniesz, i zarost ogolisz, to czym się potem zajmujesz?
– Potem idę do ciebie – warszawski powstaniec uśmiechnął się szeroko. – No właśnie, Adela. Co dziś przygotujesz na obiad?
– Dziś dostaniesz musującą tabletkę wapnia rozpuszczoną w szklance wody, do tego trochę błonnika, a na deser witaminę B12.
– Ty chyba żartujesz?
– Właściwie mogę ci dorzucić jeszcze jedną pastylkę B12.

Boję się nudy, a nie wiem w jakiej okolicy mielibyśmy nabyć nasze mieszkanie. Czy z parapetu byłby na tyle interesujący widok, bym mogła wykładać swą czerwoną poduszeczkę i w ten sposób poznać sąsiadów i zawrzeć nowe znajomości? Bo na Władka nie mam co w tej kwestii liczyć. Na parkiecie, to i owszem, pozna wiele babek, ale za dnia jest nieufny i odpowiada ludziom półgębkiem. Coś mi perspektywa zamieszkania z Władkiem nie układa się przejrzyście...
No bo jak znaleźć wspólny mianownik? Najłatwiej przemnożyć liczniki, czyli moje 73 lata i Władkowe 94. Ale wtedy wyjdzie 6862. Dodajmy obecny 2010 rok i wspólny mianownik wychodzi na 8872 rok. A tego to ja nie dożyję. Zatem nie mam wyjścia. Muszę zaprotestować. Nici wyjdą z tego wspólnego mieszkania.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Ciociu, czy ty śpiewasz przy goleniu?

tomasz.ka 2015 był bezlitosny. Wypytywał Władka lat 94 nawet o szczegóły intymne. Okazało się, że Władek lat 94 ma tylko jedną parę butów, dlatego unika wychodzenia na spacer zimą, a latem pojawia się na ulicy, idąc na mszę świętą do kościoła, albo po zmroku, by zakupić schłodzone poznańskie piwo. Ponadto jest zwolennikiem wielokrotnego używania prezerwatyw, wierząc że jego plemniki są już zadyszane i nie zdążą dobiec do kobiecego jajeczka. Zatem bierze gumkę i wypłukuje ją pod kranem. Obrzydliwe.
Jak bardzo warszawskie, powstańcze kanały mogą skrzywić człowieka!

Niestety, Prezydent 2015 postanowił inwigilować nie tylko Władka lat 94. Pod tym względem mój krewniak zawsze był wścibski, a przez to bezczelny. Aż boję się, gdy będzie mógł korzystać ze służb tajnych i sekretnych bardzo.
– Ciociu, czy ty śpiewasz przy goleniu?
– Idioto, ja nie mam zarostu!
– A pod pachami?
– To nie jest zarost, lecz owłosienie!
– Ciociu, to nie wszystko. Powiedz o wszystkich włosach, które usuwasz. Władek lat 94 przed waszym wspólnym zamieszkaniem musi wiedzieć, co będzie zapychać mu odpływ od wanny.
– Nie twoje odpływy, prezydencie! Zostaw upławy swoim obywatelom! Nie dziel włosa na czworo!

Mój krewniak to wielki tupeciarz, ale taki musi być polityk. Tym bardziej premier lub prezydent. Dlatego nie zmyłam mu za bardzo głowy po w sumie dość delikatnym i nie wprost pytaniu, czy golę przyrodzenie. Zresztą nie powiem, co tam robię. To moja sprawa.

– Władek, a ty śpiewasz przy goleniu? – odbiłam piłeczkę.
– Przy goleniu twarzy tak.
– A ty jeszcze coś golisz?

Władek lat 94 się zarumienił. Nie znam nikogo po 70-tce, kto by się rumienił. Władek lat 94 musi zatem golić się nie tylko na twarzy. I ja przeciw temu protestuję. Jak można golić sobie tors? Za co my mamy pociągać? Zwłaszcza, gdy kochanek ma lat 94?

środa, 25 sierpnia 2010

O zapomnianej brawurze.

Władek lat 94, dysponent natury pierwotnej, ba, nawet dzikiej, wyszedł z dziwną propozycją.
– Kupmy mieszkanie na rynku wtórnym. Jeżeli mamy zamieszkać razem, to musimy sobie wtórować, a do tego najlepiej nadaje się mieszkanie już sprawdzone przez inną parę.
– Władek, czy my poznaliśmy się w kolejce do punktu skupu makulatury?
– Przecież wiesz, że komunistycznymi propagandówkami to ja w piecu paliłem.
– Tym bardziej nie powinieneś myśleć jak surowiec wtórny!
– Że jak?
Machnęłam ręką na klęczącego na czworakach Władka, który szukał pod fotelem aparatu słuchowego. Zawsze źle go mocował. Z dezaprobatą pomyślałam o skrzętnie ukrywanej przez powstańca warszawskiego dzikiej i pierwotnej naturze. Czyżby sczezła jego słynna brawura, a on sam zmienił się w surowiec wtórny?

O pomoc w rozstrzygnięciu lokalowego dylematu poprosiłam krewniaka. tomasz.ka 2015 przybył po pół godzinie. Wysłuchał uważnie naszego pomysłu, pokiwał głową na moje argumenty, zmarszczył brwi przy racjach Władka lat 94, po czym wstał z fotela i w milczeniu zaczął przechadzać się po pokoju. Podobało mi się, że Prezydent 2015 nauczył się budować napięcie. Dobry polityk musi mieć i dobrego volta, i niezłego ampera, wtedy ma dobry kontakt z elektoratem. A jeśli jeszcze w kontakcie jest bolec, który zabezpiecza przed spięciem, to wówczas wiadomo, że to dobry surowiec na prezydenta.

– Ciociu, jak często robisz pranie?
– Co 3 dni. Długo schnie. W nowym mieszkaniu przydałby się balkon.
– A ty, Władku?
– Raz na 2 tygodnie.
– Co?! – wykrzyknęłam.
– Mam 4 pary skarpetek, gatek też tyle, po 2 tygodniach ubieram trzeci komplet, a dwa zabrudzone piorę. Koszul mam więcej, ale ich nie mogę nosić na lewej stronie.
– Ale do mnie przychodziłeś zawsze w czystej bieliźnie!
– Od tego mam właśnie czwarty komplet. Adela, ja się prawie nie pocę!

A jednak Władek lat 94 jest brawurowy. Brawura zawsze wychodzi w praniu.

wtorek, 24 sierpnia 2010

Pod jednym dachem.

Jestem zbyt stara na kłótnie. Lubię ludzi, którzy mnie otaczają, ale przecież zdarzają się między nami niesnaski. Zwykle niepotrzebne. Szczegóły urastają do rangi światowych konfliktów. Lucjan Kutaśko rozwiązał sprawę radykalnie, wypływając na szeroki przestwór jeziora mazurskich, przez co z nikim się nie kontaktuje i nie kłóci. Podobnie ma Doda wokół której jest mnóstwo ludzi, ale ona jest na scenie samotna jak biały żagiel Kutaśki, a głośna muzyka zagłusza wszystkie próby komunikacji.

Ja jednak tak nie potrafię. Zadzwoniłam do Władka lat 94.
– Władziu, ty mnie unikasz?
– Nie, tylko nogi mi wysiadły po sobotnich tańcach. Nie mam siły nawet pójść do sklepu.
– Mówiłam, że te długonogie panienki cię wykończą!
– Adela, w twoim towarzystwie żadne laski mnie nie interesują. To rytm muzyki klubowej mnie powalił. Zresztą nie wypominaj! Widziałem, co robiłaś przy kontuarze. Aż dziw, że ten barman nie namówił cię do wskoczenia na bar!
– Ty stary durniu. Zresztą zostawmy to. Dzwonię do ciebie w innej sprawie. Podnieśli mi czynsz.
– Cholera, tobie też?
– Trzeba coś zrobić.

Władek lat 94 westchnął głęboko, więc rozłączyłam się. Wiedziałam, że zapadnie w kilkunastominutową zadumę, a rachunki za telefon też mam niemałe. Zresztą i tak może dojść jedynie do mojego pomysłu. Już go znam. Myślimy podobnie, tylko że ja trzy razy szybciej. Tak, powolne myślenie Władka lat 94 jest denerwujące.

Wyjście jest proste. Powinniśmy z Władkiem lat 94 sprzedać nasze mieszkanie, kupić w zamian jedno i zamieszkać razem. Nasze obecne mieszkania są zbyt małe, byśmy po prostu weszli sobie na głowę, dlatego musimy dokonać zakupu. Trzeba przeczekać trudny czas do 2015 roku, bo potem wraz z tomaszka 2015 przeniesiemy się do Pałacu przy krzyżu.
Tylko jak ja znajdę się z Marudą lat 94 pod jednym dachem? Jedyna korzyść będzie taka, że nie zabraknie mi tematów do protestów. To jedyny pożytek z mężczyzn. Szczególnie po 94 roku życia.

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Pierwszy siwy włos na jego łonie.

Władka lat 94 spotkałam na początku lat 60. Wówczas był to mężczyzna postawny, owiany legendą powstania warszawskiego, bohater o cudownym wejrzeniu i bujnej grzywie włosów. Na głowie, na łonie i pod pachami. Wygadany był militarnie, żołniersko. Łatwo można było ustawić go rozkazami w łóżku, toteż w tamtym czasie stał się moim najlepszym, karnym kochankiem. Myślę, że nie będzie miał za złe, gdy wyjawię kilka naszych komend...
Baczność = erekcja.
Spocznij = zdyszałam się.
W tył zwrot = chyba nie muszę wyjaśniać?
Kryj się = teraz piję herbatkę, ty rób co chcesz; Itp., itd.

Aż kiedyś dostrzegłam pierwszy siwy włos na łonie Władka wówczas lat 45. Intuicyjnie wyczułam problemy, które nadchodzą. A że był to czas dojścia towarzysza Wiesława do władzy, gdzie na początku nieco rozluźniono listę obywatelskich zakazów, a ja w międzyczasie usłyszałam plotki dotyczące hiszpańskiej muchy, to wyrobiłam dla nas wizy i razem z Władkiem wówczas lat 45 pojechaliśmy turystycznie do Barcelony.

Nie interesowało nas zabytkowe wesołe miasteczko na wzgórzu, budowle Gaudiego, czy gitarowe koncerty muzyki flamenco. Nastawiliśmy się na jedzenie. Znaczy to był mój pomysł. Siadaliśmy przy restauracyjnych stolikach, ja namawiałam Władka do odwiedzenia toalety, by umył ręce i szybko dosypywałam mu do przyniesionych dań pewien specyfik.
– Co to takiego czarnego w tej paelli?
– Nie przejmuj się, to przysmażone kapary – uspokajałam Władka.
– W tym gazpacho też pływają kapary!
– Ci Katalończycy muszą znać się na kuchni.
– Co to czarnego w tej hamon iberico?
– To kapitaliści, Władku. Niby to szynka, a jednak salceson. Oszczędzają!

Siwy włos na łonie Władka wówczas lat 45 zmusił mnie do chwytania barcelońskich much. Obrywałam im skrzydełka, potem odnóża i cięciem noża pozbawiałam muchy okularów. Tak otrzymany odwłok dorzucałam Władkowi do jedzenia. Efekt był horrendalny! Nieporównywalny do dzisiejszych niebieskich tabletek, przeciw którym protestuję, bo to chemia. Nic naturalnego.

Zjedz hiszpańską muchę, a oszukasz kostuchę!
O!

niedziela, 22 sierpnia 2010

Gama (cz.2, czyli „re”)

Postanowiłam kontynuować cykl muzyczny dla początkujących. Ale tylko w dni wolne. Niedzielną naukę zaczynam od klucza wiolinowego oraz gamy „do, re, mi, fa, sol, la, si, (do)”. Polegać to będzie na wygrywaniu melodii na jednej nutce.
Voila.
Czas na nutkę „re”:

Recipe! Recepcjonistka Renata referowała redemptoryście Remigiuszowi relatywizm religianctwa.
– Renegocjujmy remonstrację, religijny Remigiuszu!
– Reklamuję recepcyjną rezurekcję, Renato.
– Reprymenda? – rechotała rezolutnie recepcjonistka
– Regularna! – redemptorysta reagował restrykcyjnie.

Reszta respiracji restytuowała recepcyjną, religijną receptę. Rewanżyzm resortu redemptorysty rewidował rewolucyjne reorientacje recepcjonistki. Repertuar Radosława rezonował rewizyjnym recyklingiem. Resume rozmowy retardowało.

– Respektujmy relikty – redemptorysta Remigiusz reagował religijną resocjalizacją.
– Remanent rentiera Re recitalem recydywisty – Renata regularnie reagowała recepcyjną retorsją.
– Rejwach! Rebelia! Reanimujmy religię! – Remigiusz reewangelizował.
– Rejtan?
– Rebusy? – Remigiusz rewanżował reweransem.

Reasumując, religia reaktywuje rewanżyzm, reanimuje Rejtana, rewaloryzuje relikty. Retransmisje ReMaryja rejestrują rekordy religijnych rencistów. Rebelia?

To tyle, co przyszło mi do głowy podczas słuchania pobożnych, niedzielnych śpiewów zasłyszanych w pewnej toruńskiej rozgłośni. Święty śpiew nastroił mnie napisania powyższych, gdy tymczasem Władek lat 94 wił się wokół swego krzyża, bo akurat łupało go w kościach. I dlatego nie zaprotestuję przeciw natchnionym trelom, nie będę się kajać za dziwny taniec Władka, ale sprzeciwię się bólowi w krzyżu. To dobre kazanie na niedzielę...