sobota, 17 września 2016

Pinkolada

– Pinkolisz – orzekła Kunia lat 90.
– Naprawdę, przeszczep to skomplikowana sprawa – tłumaczyłam się.
Stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, oczekując na przyjazd furgonu z piekarni ze świeżym pieczywem z nocnego wypieku. Tym razem to ja świeciłam oczami, bo lampy uliczne wyłączane były jeszcze przed piątą rano.
– Pinkolisz – do Kuni dołączyła się Lwinka lat 92, wydymając wzgardliwie wargi.
– A wy myślicie, że to takie hop siup? – dopytywałam się.
– Tak – zdecydowała Gertruda lat 77, która była najbliżej wildeckiego Boga i z tego powodu trzeba było liczyć się z jej zdaniem.
– Ja za żadne skarby nie chciałabym stracić dziewictwa w biegu – zarzekła się Pela lat 83.
– Pinkolisz – tym razem ja zapinkoliłam.
– Ale co chcesz przeszczepić? – dopytywała się Elwira lat 59.
– Mam pewną śledzionę na oku.
– Z Wildy?
– Nie, niekoniecznie.
– Dlaczego? Przecież jest tylko fajnych śledzion w naszej dzielnicy.
– Są niekompatybilne. Śledziona musi być wyjątkowa. Ja taką znalazłam.
– Pinkolisz – oceniła Kunia.
– Nie pinkolę!

Pinkolada toczyła się. Ktoś miał coś za, a ktoś przeciw. Cieszyło mnie, że tyle osób było zaangażowanych w mój osobisty przeszczep. Ale ja podjęłam już decyzję. A że wszystko przesuwa się w czasie? Do czasu.

czwartek, 15 września 2016

Andżelo

Nie wiadomo, skąd i nie wiadomo, po co na poznańskiej Wildzie pojawił się Włoch lat 33. Ów urodziwy młodzian wyglądem przypominał Jezusa, dlatego postanowiłyśmy odkupić niegodziwość naszych przodków, którzy posłali go na krzyż i zapewnić jak najlepszy pobyt w naszej dzielnicy.

– Ja la libera – przedstawiła się Kunia lat 90, co dosłownie znaczyło, że jest niezamężna.
Tymczasem wtrąciła się Malwina lat 92, która wyrwała Kuni jedyny egzemplarz rozmówek polsko-włoskich i szybko odczytała: Non mi piacciono i film di cappa e spada.
– A po cholerę mu mówisz, że nie lubisz filmów z gatunku płaszcza i szpady? – zdzwiwiłam się.
– Mi chiamo Andżelo – zaprezentował się Italianiec.
– Anioł, ale przy tym cham – uznała Gertruda lat 7, której nie podobało się fizyczne podobieństwo Włocha do Chrystusa.
– Scuzi per il ritardo – tym razem ja się odezwałam, a potem wyjaśniająco dodałam do dziewczyn: - Przeprosiłam go za spóźnienie. Myślę, że jakieś 15 lat. Uważam, że jako 18-latek był bardziej ponętny.
– Non importa – Andżelo powiedział coś w swoim języku, lecz my ni w ząb nie rozumiałyśmy.
– La prego di svegliarmi domattina alle otto e dieci – wydukała Kunia, żądając od gościa z Włoch, by ją obudził następnego ranka o 8.10.
Andżelo tylko wykrzywił głupio twarz, by przez chwilę nie przypominać Jezusa. Postanowiłam zatrzeć złe wrażenie i podałam gościowi butelkę wody, by sobie łyknął co nieco w dzisiejszy upalny dzień.
– Deve prendere due gocce al giorno.

Niestety, był to jedyny znaleziony na szybko tekst nawiązujący do napoju, który dosłownie brzmiał, że musi przyjmować dwie krople dziennie. Jednak nie szło nam tak źle. Mimo pewnych barier komunikacyjnych dzień był bardzo udany. Chadzałyśmy z nim po Wildzie aż do wieczora, by w końcu zostawić go w rękach Kuni, która – jako najszybsza z nas – zamówiła poranne budzenie.

środa, 14 września 2016

Jazdy, jazdeczki, jazdunie

Stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, oczekując na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Większość z nas była zrelaksowana i odprężona. Wynikało to z tego, że prawie każda z nas trzymała kogoś, na kim mogła przed snem ciosać kołki. W najgorszym razie dzwoniło się na byle jaką infolinię i tam składało reklamację. W ten sposób nerwy z nas schodziły, zapadając potem w błogi sen.

– Mój dochodzący Zenek lat 84 jest zbyt prawdomówny – wyznała Malwina lat 92. – Nic nie ukrywa, denerwuje mnie przez to i dlatego się na niego wkurzam. Z tego powodu dochodzi czasem nawet do rękoczynów.
– Miałam kiedyś podobny problem ze stuletnim Władkiem, ale sobie łatwo z tym poradziłam.
– Jak?
– Przy byle okazji powiedziałam, że kłamie. Odpowiedział, że nie. Ja na to, że kłamie. On szedł w zaparte. No to ja jeszcze raz, ale już z dodatkiem, że bezczelnie oszukuje. On nadal konsekwentnie zaprzeczał. No to ja, że jest tchórzem i nie potrafi się przyznać do pierdoły, to co będzie, gdy nastąpi coś rzeczywiście poważnego. Zrobił bezradną minę, ale nadal był uparty jak osioł. To podniosłam głos i ryknęłam: Kłamiesz, łotrze! Wtedy nie wytrzymał i odkrzyknął, że oczywiście.
– I to wystarczyło? – zdziwiła się Kunia lat 90.
– Musiałam to jeszcze kilka razy powtórzyć. Teraz już kłamie jak najęty, więc zawsze mam okazję, by się na nim wyżyć.
– Ech, jaka szkoda, że ja nie mam na kogo się złościć – żaliła się Gertruda lat 77. – Na proboszcza nie wypada.
– Mam numer telefonu do wikarego. To chłystek. Możesz dzwonić do niego przed snem.
– Ja od razu używam przemocy fizycznej – powiedziała Kunia. – Nie lubię strzępić języka. Robię Cześkowi w łóżku łomot, a potem odwracam się na drugi bok i momentalnie zasypiam. Tak dbam o zdrowie.

Interesującą rozmowę przerwał nam przyjazd furgonu z piekarni. Kierowca Ludwik wysiadł uśmiechnięty i podszedł do tylnych drzwi, by wyjąć chleb i bułki i zanieść towar do sklepu.
– Spóźniłeś się, smyku! – krzyknęłam. – Jeszcze raz, a pożałujesz!
– Jak to? – zdziwił się. – Jestem nawet przed czasem.
– Kłamiesz!

Ludwik przestraszył się jeszcze bardziej, gdy wszystkie w ogonku wybuchłyśmy głośnym rechotem.

wtorek, 13 września 2016

Perkalina

Kobiety na poznańskiej Wildzie lubią błyszczeć. My w ogonku ustawiającym się przed sklepem na dole często prowadziłyśmy rozmowy o nowych trendach w modzie. Nasza wiedza w tym temacie bardziej lśniła niż chleby z nocnego wypieku, które furgonem przywoził młody kierowca z piekarni.

– Te podarte spodnie noszą tylko lumpiary – krzywiła się Malwina lat 92.
– Gdyby kolana prześwitywały od klęczenia w kościele, to bym to tym młodym gilejzom wybaczyła – wtórowała Gertruda lat 77.
– Noszę podobne biustonosze – przyznała się Kunia lat 90. – Są bardzo seksowne. Moda dotarła do nas prosto z Republiki Środkowej Afryki. W Europie jest nas trzy. Ja jestem trendsetterką na środkowo-wschodnią część naszego kontynentu.
– Ja też jestem trendsetterką – przyznałam się.
– Ooo! – zareagowała Lwinka.
– Co promujesz? – rzeczowo odniosła się Kunia.
– Świat czeka na podszewki.
– Jak to? – zdziwiła się Trudzia.
– Kobiety na całym świecie porzuciły normalne stroje na rzecz pokazywania się w bieliźnianych substytutach. Pamiętacie, rozmawiałaśmy kiedyś o substytutkach.
– Fakt, niektóre spódniczki nawet dupy nie zasłaniają – zgodziła się Pela lat 83.
– Niektóre zołzy w samych stanikach wchodziły do kościoła – narzekała Trudzia. – Aż wikary się uniósł i je powyganiał.
– W każdym razie ja promuję perkalinę.
– Błyszcząca alternatywa dla moich staników – mruknęła Kunia.
– Właśnie – przyznałam jej rację. – To propozycja dla kobiet statecznych, które wszakże nie zapomniały o swojej atrakcyjności. Pokazują coś sekretnego, ale zarazem niczego nie odsłaniają.
– Zauważyłam, że jesteś dziś, Adela, zapięta pod samą szyję.
– Poprzez błysk tkaniny moja szyja optycznie wydłużyła się w łabędzią. Nogi w tych spodniach też wydają się smuklejsze.
– Elegancja z najwyższej półki – cmoknęła Lwinka. – A skąd ten trend przyszedł?
– Z Grenlandii. Z powodu ocieplenia klimatu Eskimosi pozbyli się podszewek.

I tak długo byśmy jeszcze deliberowały, gdyby nie przyjechał dostawczak ze świeżym pieczywem z nocnego wypieku. Poczułyśmy aromat chlebów i bułek i ślinka nam pociekła.

niedziela, 11 września 2016

Panna sytuacji

– Lubię rozdawać karty – stwierdziła Kunia lat 90, tasując talię zniszczonych, potłuszczonych kart.

Siedziałyśmy na ławce przed kościołem Zmartwychwstania Pańskiego na poznańskiej Wildzie. Umilałyśmy sobie czas oczekiwania na coniedzielną mszę świętą, grając w pokera na niskie stawki. Wygrana dziewczyna zawsze wrzucała na tacę pulę wygranej.

– Ech, ja już dawno nie wygrałam – westchnęła Gertruda, skarżąc się na złą passę.
– Kościelny z tacą najżwawiej skacze przy mnie – oznajmiła Malwina lat 92 – Lubi, gdy to ja jestem panią sytuacji.
– On ma dziwny gust – uznałam. – Nie przepada za dziewicami. Może z tej przyczyny Gertrudzie karta nigdy nie idzie?
– A jak reaguje ksiądz proboszcz na jego brak zainteresowania dziewicami?
– Sam odkurza obraz i sprząta ołtarz Najświętszej Marii Panny.
– To seksistowskie – oburzyła się Kunia.
– Niby co?
– To że nie dopuszcza do sytuacji, w której panna rozdaje główne role.
– Panna sytuacji?
– Mam fula. Asy na waletach – ucieszyła się Gertruda.
– No to dziś nikt cię nie przebije.

Trudzia zgarnęła drobniaki, świecąc oczyma i wypinając pobożną pierś.
Byłyśmy ciekawe, co będzie wypinał kościelny, gdy zorientuje się, że dziś groszem sypnie jedyna panna z naszego grona. Do jakiej to sytuacji doprowadzi?