– No właśnie, no właśnie – powiedziała równie
zaitrygowana Malwina lat 92, gryząc pączka.
Obie przyjaciółki wdrapały się na ostatnie piętro
mojej kamienicy, by przy aromatycznym szatanie z cynamonem poplotkować o
mazgaju, z którym byłam spokrewniona.
– Postanowił zostać super bohaterem.
– Bohaterem narodowym? – głupio zapytała Lwinka.
– Nie, super bohaterem. Ci narodowi zwykle są
pomnikowi. On natomiast chce być żywym przykładem na siłę uczucia. Dlatego
został mister Hajsem.
– Kim? – Kunia zadławiła się drożdżówką, ale
szybko popiła małą czarną.
– Kim to imię popularne pod inną szerokością
geograficzną – wtrąciła swoje trzy grosze Lwinka.
– Ma talent. Ostatnio stałam ponuro nad zlewem,
szorując statory, gdy podszedł do mnie cichaczem, rzucił trzy pięćsetki i
powiedział żebym kupiła sobie zmywarkę. Wytarłam szybko talerze i sprawiłam
sobie kilka nowych kiecek. Mister Hajs. Niby kiedyś huncwot, ale dziś nie byle
jaki mister.
– Gdzie on się kręci zazwyczaj? Dawno nie widziałam
chłopca… - Kuni zaświeciły się oczy.
– No właśnie, no właśnie – zawtórowała Lwinka.
– Niestety, wkupuje się w łaski dużo młodszych lasek.
– Adela, nie możesz go powstrzymać? Tylko przy dojrzałych
kobietach smyk zbyt szybko nie zbankrutuje.
– On już dawno jest zrujnowany.
– Jak to?
– Mister Hajs ćwiczy super bohaterstwo na innych, by
potem zaskarbić sobie uwagę niejakiej Reni.
– To ci beka – zaśmiała się Kunia.
– No właśnie, no właśnie – uśmiechnęła się Lwinka.
– Jednego tylko się boi: inflacji, Nie chce, by jego
porywy serca straciły na wartości. Tą myślą tak bardzo się przejął, że przerzucił
się z banknotów na monety. Owszem, sypie teraz groszem, zostawiając jednak szelest
banknotów dla tej jedynej.
– Szlag by to trafił! – zaklęła Kunia. – Biednej zawsze
wiatr w oczy.
– No właśnie, no właśnie – zgodziła się Lwinka.
Dziewczyny szybko spałaszowały słodkie przekąski i
zmyły się. Jestem pewna, że krążą po Wildzie, szukając brzęczącego monetami
super bohatera.