Dawno nie robiłam zakupów w sklepach sieci Społem,
ale wczoraj namówiła mnie do tego Kunia lat 90. „Idź ciotka, idź”, namawiała,
więc po iluś tam namolnych przypominaniach ruszyłam swój kuper z posad świata.
Oczywiście zdążyłam odgryźć się przyjaciółce, nazywając ją starą wroną. Nic
sobie z tych wyzwisk nie robiłyśmy, gdyż były to epitety nasączone ładunkiem
wyrozumiałości, czułości oraz oznaką wciąż dużego apetytu na życie.
Postanowiłam zatem kupić chleb nie w sklepie na
dole, lecz w oddalonym Społemie. Nie wzięłam ze sobą siatki, licząc, że włożę
pieczywo do jednego z foliowych worków, które zawinięte na rolkę zawsze leżały
obok pieczywa. Wszystko szło bezproblemowo, dopóki nie znalazłam się przy
kasie.
– Za mało – fuknęła na mnie sprzedawczyni w
zabrudzonym żółtym fartuchu.
– Jak to? – zdziwiłam się.
– Jeszcze 10 groszy – warknęła pracownica
Społem.
– Niby za co?
– Za zrywkę! – podniosła głos, jednocześnie
wskazując nieumytym paluchem na kartkę, na której napisano: „Siatka Zrywka = 10
groszy”. – Musimy być ekologiczni! Społem!
– Znaczy wespół?
– Bez wyjątków.
– Jasny gwint…
Uiściłam te dodatkowe 10 groszy i zamiast pójść do
domu, by spałaszować śniadanie, udałam się do Kuni. Ona już od progu chełpiła
się: „Mówiłam, że było warto?”. Minęłam ją w drzwiach i ruszyłam do kuchni.
Zażądałam kawy, a potem przycupnęłam na taborecie.
– Chyba mi się nie podoba, że Społem chce
całkowicie zawłaszczyć zrywkę.
– Zafoliują ją na amen – zgodziła się Kunia, która
tymczasem usiadła po drugiej stronie kuchennego stołu.
– Jakie znasz zrywki?
– Zrywka to dla mnie przede wszystkim zapał
korpoludków, którzy po usłyszeniu targetu od razu ruszają w bój.
– Zrywki najczęściej kończą się na kozetce
psychoanalityka, ale dlatego, że ludzie nie dostrzegają światełka w głębi
zrywki.
– Znowu chcesz mnie wzruszyć do głębi?
– Tak jakby.
– Idzie o huncwota?
– Bingo! Ta łajza nie mogła podnieść się po
rozstaniu z pewną spokrewnioną emocjonalnie osóbką, ale odkąd wytłumaczyłam mu,
że nic nie jest ostatecznym zerwaniem, lecz jedynie błahą zrywką, która z kolei
nosi w sobie atrybut tymczasowości, to twarz się smykowi rozjaśniła.
– Zerwanie jest poważne, zrywka to rozrywka.
– Zrywka jest cienka jak worek fioliowy, trzeba tylko
mieć w sobie trochę siły.
I tak sobie społem gwarzyłyśmy. A potem naszła mnie
gwałtowna zrywka, bo zrobiła się późno, a ja chciałam zjeść obiad o stałej porze,
a jeszcze nic nie miałam przygotowane.