piątek, 24 lipca 2015

E jak Elka ALFABET CIOCI ADELI - Sorry, że nie z nazwiska

– Polacy nie gady i swe pióra mają – Kunia lat 90 wygłosiła poranną sentencję, poprawiając lekko przekrzywioną perukę.

Żadna z nas nie odpowiedziała. Dopiero co świtało, a my już stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, czekając na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Jedna ziewała, druga miała zaropiałe oczy, inna zionęła wczorajszym oddechem. Byłyśmy na rozruchu, więc żadna nie paliła się do rozmowy. Malwina lat 92 operowała szminką, Gertruda lat 77 zmawiała szeptem poranny pacierz, ja przeżywałam jeszcze erotyczny sen. Dramaturgia tego co działo się pod moimi powiekami dekoncentrowała mnie.

– Polki muszą dbać o swoje pióra – ciągnęła niezrażona brakiem reakcji Kunia. – Nie masz odpowiedniej grzywki, tapira lub warkocza, to kariery nie zrobisz. Sorry, takie jest życie.
– Może za granicą – zaoponowałam. – Na Wildzie świat jeszcze się nie rozgościł.
– I dobrze – uznała Lwinka.
– Porządna katoliczka powinna mieć chustę na głowie – zawyrokowała Trudzia. –Kobieta w ten sposób demonstruje swoją skromność i dobre wychowanie.
– A dlaczego ty nie nosisz? – skontrowała Kunia.
– W taki upał?!
– Oprócz odpowiedniej fryzury kobieta powinna znać języki obce – stwierdziłam. – Sorry, ale bez tego kariera nie ruszy do przodu, bo nie będzie dla niej odpowiedniego klimatu.
– Good morning – przywitała się Pela lat 83, która do tej chwili stała milcząco, przypatrując się bezmyślnie swoim paznokciom. – Guten Tag. Buenos dias – dodała.
– Nie lubię, gdy za międzynarodową karierę biorą się Andżeliki, Sandry i inne Samanthy – zaczęłam biadolić. – Sorry, ale wolę, gdy za karierę weźmie się swojska Elka. I preferuję także, by miała na głowie trochę słomy z pól zasianych pszenicą i żytem niż ekstrawagancką fryzurę na pazia. Można tolerować homoseksualistów, ale nie ma obowiązku być lesbijką.
– Sorry, ale słoma leży blisko siana – Pela rzuciła myśl ni w pięć, ni w dziewięć.
– Idzie ci o słomę w butach czy siano we łbie? – starałam się sprecyzować wypowiedź Peli.
Ona jednak tylko wzruszyła ramionami, a potem powróciła do oglądania swoich paznokci.
– A czy kobieta robiąca karierę cos dodatkowo powinna potrafić? – Lwinka zadała naiwne pytanie.
– Niby po co? – zaśmiała się Kunia. – Sorry, wystarczy tylko siano.

Kiwnęłyśmy potakująco głowami, a potem zaczęłyśmy grzebać w portmonetkach w poszukiwaniu siana, bo zza zakrętu wyłonił się furgon z piekarni, który wiózł dla nas uśmiechnięte bułki i nieco naburmuszone chleby.

Sorry, ale taki jest nasz dzień powszedni.

czwartek, 23 lipca 2015

D jak Duda ALFABET CIOCI ADELI - Dudajew

– Dudajew był siódmym dzieckiem z dziewięciorga rodzeństwa – grzmiał z ambony wikary. – Jestem pewien, że on także by łapał w locie hostię.

Przez nawy kościoła pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego przeszedł szmer uznania. Odbił się od witraży, wrócił pod ornat, podnosząc na duchu pasterza wildeckich owieczek. Słowa kapłana cieszyły się tu wielką estymą. Mieszkańcy ze skupieniem spijali ważne wieści z ust duchownych. Święte słowo miało tu ogromną wagę.

– Dudajew był bardzo lotny, gdyż dochrapał się stopnia generała majora w radzieckim lotnictwie. Potem jednak nawrócił się, więc jestem pewien, że grzech bombardowania afgańskich wiosek został mu odpuszczony, szczególnie w momencie, gdy dawni towarzysze jego zbombardowali.
– Jasny gwint – szepnęła siedząca koło mnie Gertruda lat 77 – ale dobre kazanie. Po prostu w punkt!
– Amen – potaknęła cicho Malwina lat 92.
– Dudajew chciał z Czeczeni zrobić drugi Kuwejt i udałoby mu się! Bo był lotny! Nasz prezydent Duda też jest utalentowany, wszystko łapie w lot! Nie pozwolimy, by Rosjanie przeszkodzili mu w misji! Będziemy się za niego modlić!
– Dobry Jezu, a nasz Pa... – zaczęła intonować Kunia lat 90, ale pod wpływem srogiego wzroku wikarego urwała w pół słowa.
– A teraz padnijcie na kolana, drodzy bracia i siostry!

Kazanie skończyło się i msza przebiegła już bez żadnych niespodzianek. Wychodząc ze świątyni byłyśmy wypełnione mocą Ducha świętego, ale też pogrążone w zadumie. Dyskusja rozpoczęła się dopiero w parku przed kościołem.

– Wikary jest prorokiem – uznała zwykle sceptyczna Kunia.
– Ruskie nas zbombardują – zgodziła się Gertruda. – To jasne jak amen w pacierzu.
– Interesuje mnie, co powoduje zdolności profetyczne u naszego wikarego – zastanawiałam się. – Kochana, widziałam, że czasem wynosisz z domu parafialnego puste butelki. Czym oni się zaprawiają?
Trudzia rozejrzała się po bokach i konfidencjonalnym szeptem wymusiła na nas trzymanie języków za zębami.
– Mają dużo wina mszalnego, ale wieczorami piją wódkę koszerną. Sprowadzają ją specjalnie z Rosji.
– Co takiego?! – poniosła Kunia głos.
– Sieją zamęt po rusko-żydowskim alkoholu? – też nie potrafiłam opanować się.
– Podobno Dudajew też pił te trunki – dodała Gertruda. – Oni mają jego portret w jadalni domu parafialnego.

Byłyśmy zaskoczone. Od razu jednak zaczęłyśmy zastanawiać się, co pić będzie prezydent Duda, skoro łapie hostię w lot i ma tak dobre układy z klerem.

środa, 22 lipca 2015

C jak Cimoszewicz ALFABET CIOCI ADELI - Cycuś glancuś

Z Władkiem lat 98 postanowiliśmy wybrać się na spacer. Najbliżej nas znajduje się park im. Jana Pawła II, w którym największą atrakcją jest pomnik Poznańskiej Pyry. Pokierowaliśmy się na ziemniaka, sprawdzić, czy po burzy nie przybyło kartoflowi łętów.

Podwójny AK-owiec, czyli weteran Armii Krajowej oraz Anonimowy Kobieciarz w jednym podał szarmancko mi ramię, przeprowadził na zielonym świetle przez ruchliwą ulicę Dolna Wilda, a potem pokierował nas w kierunku placu zabaw.
- Dlaczego tak często lubisz przechodzić obok rozkrzyczanych szkrabów? Czyżbyś na dwa lata przed setką dostał ciągot pedofilskich?
- Jak możesz! - obruszył się. - Liczę jedynie, że będą karmiące matki. Lubię jak z cycka kapie siara.
- A ja nie znoszę jak z pyska leci ci piana pożądania. Ślinisz się, stary capie!
- Czy to nie jest Kunia?

Powstaniec miał sokoli wzrok. Ponadto był ginolem, więc ogląd świata miał jak z gniazda bocianiego. Uwierzyłam mu, że spostrzegł naszą przyjaciółkę. Ja widziałam jedynie daleki kształt ławki i jakąś siedzącą na niej nieforemną postać. Krok po kroku zbliżaliśmy się. W końcu coś zaczęło wyraźniej się majaczyć. I to w kształtach zupełnie nieoczekiwanych. Zwiększyliśmy podświadomie tempo marszu i już po chwili stanęliśmy obok kobiety.
- Kunia, ty karmisz? - zdziwił się Władek, ale potem szybko zareagował w swoim stylu. - Jeszcze nie widziałem twojego cyca. Pokażesz drugi?
- Co to za lala? - zapytałam. - Czyś ty na starość zupełnie zgłupiała?
- Ten cycuś to glancuś - odrzekła Kunia, nie przestając karmić plastikowej kukły.
- Kunia, odezwij się! - próbowałam podniesionym głosem wstrząsnąć przyjaciółką.
- Magic people, woo doo people.
- Kunia, opamiętaj się!
- Daj jej karmić - powstrzymywał mnie AK-owiec. - Zaraz skończy jej się mleko w lewym cycu i zacznie karmić prawym. Chcę to zobaczyć!
- Mój akt to głos wołającego na puszczy - Kunia odezwała się nieco przytomniej.
- Niby dlaczego? - dociekałam.
- Kogo to dziecię ci przypomina?

Zrobiłam głupią minę. Cała sytuacja była dziwna, tym bardziej, że Kunia nie sprawiała wrażenia otępiałej. Tylko te piersi na wierzchu nieco mnie niepokoiły. No i ta lalka. Całe szczęście, że nie Barbie - to był chyba jedyny plus w tej sytuacji...
- No? - ponaglała Kunia. Spotkała się jednak z murem niezrozumienia. - Ten cycuś glancuś jest z puszczy.
- Czyli to chłopiec? - skojarzył powstaniec. - To musi mieć apetyt. Nie chcesz zapodać mu drugiego baniaka?
- Ta lala to Cimoszewicz.
- Po co go karmisz? - zainteresowałam się.
- Bo zawsze był oschły. Nie wyciągnę go z puszczy, jeśli nie zapodam mu siary. Inaczej jego powrót do aktualnej polityki nie miałby sensu.

Dopiero teraz zrozumiałam. Kiwnęłam Kuni z uznaniem głową i poszłam przez pomnik Poznańskiej Pyry przemyśleć jej inicjatywę. Władek natomiast został. Podobno doczekał się momentu, w którym Kunia przystawiła Cimoszewicza do prawej piersi.

wtorek, 21 lipca 2015

B jak Belka ALFABET CIOCI ADELI - Bezczelna bambaryła

- Przez ostatni rok widziałam tylko drobne w portmonetce, a profesora w oku niestety nie - oznajmiła Kunia lat 90.

Był świt. Stałyśmy przed sklepem na dole, oczekując na przyjazd dostawczaka z piekarni. Miał przywieźć świeże pieczywo z nocnego wypieku - dla takich cymesów warto zerwać się na nogi szybciej od piejącego koguta.

- Nie mam banknotów, by móc cieszyć oczy jego podpisem - kontynuowała moja przyjaciółka.
- Boję się o naszego listonosza - powiedziałam z troską. - Biedak, jak on się nadźwiga.
- Jak ja dawno nie widziałam Euzebiusza - westchnęła Gertruda lat 77.
- Nigdy nie zdecydowałabym się, by moją emeryturę przelewano na konto parafii - orzekła Malwina lat 92. - A jak w porę nie opłacą ci czynszu? Gdzie wówczas zamieszkasz? W lewej nawie? Od razu by cię eksmitowali! "Z Jezuskiem chcesz mieszkać, grzesznico?", powiedzieliby. I nawet mieliby rację, ale ty chyba nie nadajesz się, by mieszkać w stajence.
- To moja sprawa, co robię z pieniędzmi - słabo odcięła się Trudzia.
- Belka to bezczelna bambaryła - uznała Kunia. - I tyle temacie Prezesa Narodowego Banku Polskiego!
- W nieuczciwych czasach tylko wikaremu można zaufać. No i proboszczowi też - broniła się Trudzia.
- Ja też ostatnio zlikwidowałam konto bankowe. Jak by mi przelewali na nie bilon? - zastanawiałam się.
- Sektor bankowy woli szelest banknotów od brzęczenia monet - stwierdziła Pela lat 83. - Dlatego zrzucają ten ciężar na Pocztę Polską.
- Biedny Euzebiusz - ziewnęła Lwinka.
- Podobno dostał już hemoroidów - rzuciłam plotkę. - Żylaków odbytu nie dostaje się tylko od siedzenia, od przedźwigania również.
- Kto by nie dostał? - Kunia rzuciła retoryczne pytanie. - Przecież on tyle emerytur dostarcza. A wszystkie są w bilonie. Pomyślcie też, że napiwki, które wrzuca do lewej kieszeni, ponadto powodują u niego skoliozę.
- Pomodlę się za Euzebiusza - obiecała Gertruda.
- Z Belki to jednak bezczelna bambaryła - powtórzyła się Kunia. - Gdyby chociaż doprowadził do inflacji...
- No tak, Euzebiusz mógłby wówczas z napiwków uformować sobie podpaskę czy tam inna pieluchę - wpadła na pomysł Lwinka. - A co on może zrobić z monetą, gdy go uporczywie swędzą hemoroidy, a dłonie nie mogą pomóc, bo nie pozwala na to fason pracownika służby publicznej?
- Chciałam za Euzebiusza zmówić 5 zdrowasiek, ale wiem, że teraz zmówię ich 25 - zdeklarowała się Gertruda.
- Ale dlaczego od razu bambaryła? Czy to nie jest zbyt obcesowe? - dociekałam.

Kunia podrapała się po głowie, przypadkiem lekko przesuwając perukę na lewą skroń.
- Może określenie bambaryła jest obcesowe. Ale kiedy dodałam do tego epitet, to jest to już deklaracja polityczna!

Żadna z nas nie zdążyła podrążyć tej myśli, bo zza zakrętu pojawił się furgon z piekarni, więc otworzyłyśmy portmonetki, by przygotować monety na zakup pieczywa z nocnego wypieku.