wtorek, 21 marca 2017

Czy smutek rodzi smutek?

– Smutek powoduje to samo, co uśmiech – orzekła Kunia lat 90. – Zmarszczki. Niczym więcej te dwa stany się nie różnią, przynajmniej w swej konsekwencji. W przyczynie też niewiele, bo są jedynie marnym wynikiem podatności na wybujałe emocje. Do dupy z takimi stanami.
– A dupa i tak najdłużej pozostaje gładka – westchnęłam. – Chirurdzy plastyczni właśnie skórę z pośladków przeszczepiają na twarz.
– W dupach wam się poprzewracało – fuknęła Gertruda lat 77. – Pieprzycie o farmazonach, bo nie wiecie, że nikt z radości nie zachorował jeszcze na depresję.
– Ja zachorowałam – przyznałam się.
– Jak to?

Spojrzałam wysoko na strome dachy. Byłyśmy na poznańskiej Wildzie i oczekiwałyśmy w ogonku przed takim tam se sklepem spożywczym na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Ptaki ćwierkały już wiosennie, tylko namolne gołębie srały na balkonach, gruchając przed świtem.

– Ano tak.
– Nie no, no powiedz coś – skamlała Pela lat 83.
– Nic nie powtórzę proboszczowi – obiecywała zakłamana Trudzia, która była zausznicą naszego proboszcza. – Chciałabym wiedzieć.
– Wal z grubej rury – poprosiła Malwina lat 92. – Załaduj car puszkę albo inną grubą Bertę i nie cackaj się!
– Była taka osoba... – zaczęłam.
– Dobrze się rozpoczyna – oceniła Wanda lat 65. – Czy to była persona z NRD czy RFN?
– Co ty z Niemcami tu wyjeżdżasz? – żachnęła się Kunia. – Adela jest patriotką. Polką z Wielkopolski. Nie poszłaby na lep byle fenigów czy jednej pomiętej marki.
– Ta osoba miała nazwisko, które możnaby powiązać z Węgrami – otworzyłam się.
– A widzisz! – ucieszyła się Kunia.
– Choć mieszka niedaleko granicy z Niemcami...
– A widzisz! – uradowała się Wanda.
– Dała mi dużo radości i smutek. I ten smutek urodził następny smutek. I wciąż mi smutno, do jasnej ciasnej.
– Tej, Adela – trąciła mnie ramieniem Dziunia lat 59. – A masz dwie dychy na pół litra? Przecież ci smutno. Może uradujesz swoją koleżankę?

Co miałam robić? Wyskoczyłam z kasy i wróciłam do domu. Nie miałam już za co nabyć świeżego pieczywa z nocnego wypieku, a rzygać też nie chciałam, więc nie zapożyczałam się. Wolałam rozpocząć wiosenną głodówkę. Smutną w tym roku. Czy ona zrodzi też smutek? Tego nie wiem. Zdaję sobie sprawę tylko z tego, że nadal będę przeganiała gruchająco-srające gołębie z balkonu.