środa, 21 stycznia 2015

Elektorat robi, co może, ale najczęściej pod siebie

Po odwiedzinach prezydenta in spe oraz owianego aromatem biogazu Lucjana Kutaśki zdecydowałam, że muszę wywietrzyć mieszkanie. Zrobiłam przeciąg, ale kwadrans nie wystarczył. Nadal miałam wrażenie, że naturalny gaz bezczelnie zameldował się i za nic ma próby eksmisji. Nie dawałam za wygraną i w końcu po 3 godzinach zapach poznańskiej oczyszczalni ścieków wyniósł się. Za to wprowadziło się przeziębienie. Na początku tego nie zauważyłam, ale już wieczorem zaczęłam kasłać, a w nocy budziła mnie płynna treść z nosa.

Rano zaklęłam sążniście, ale pomogło to jedynie w przeczyszczeniu lewej dziurki od nosa. Czułam się źle, ale dzielnie zebrałam się i jak zwykle rano o świcie ustawiłam się w ogonku przed sklepem na dole. Kilka dziewczyn już oczekiwało na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Przywitałam się z nimi, a potem zdałam relację z wczorajszego spotkania.

- Cuchnęło - żaliłam się. - Mój Boże, jak cuchnęło!
- Samo życie - uznała Malwina lat 92.
- Chciałabym przekonać Lucjana, by się ochrzcił - zamarzyła Elwira lat 77.
- Kutaśkę gówno to obchodzi - stwierdziła Kunia lat 90.
- Że jak? - nie dosłyszała Pela lat 83
- Przecież on operuje metaforami, czyż nie tak?
- No i? - spojrzałam uważnie na Kunię.
- Czy Kutaśko ma też prawa wyborcze?
- Były z tym kłopoty, bo Lucjan nie tylko nie miał matki, ale też z tego powodu nie dostał aktu chrztu - wyjaśniłam. - Zmieniło się to z chwilą, gdy w Urzędzie Stanu Cywilnego zaczął pracować Mietek lat 61. On zawsze miał do mnie słabość.
- Zakładam, że Kutaśko przy urnie też zagłosuje na huncowta 2015 - kontynuowała Kunia. - Zatem będzie wchodził w szeroki zbiór polskiego elektoratu. A co charakteryzuje wyborcę?
- Wiara w lepsze jutro? - spytała z katolicką nadzieją Elwira lat 77.
- Otóż to! - Kunia uśmiechnęła się z ukontentowaniem.

Patrzyłyśmy na Kunię w zadumie, nie do końca rozumiejąc, co kryje się za jej słowami. Czułyśmy jednak, że znalazła klucz do aktualnie śmierdzącego Kutaśki. Że jej interpretacyjne zdolności znów rozgryzły przenośnie doradcy prezydenta in spe.

- Otóż co? - niepewnie dociekała Lwinka.
- Elektorat zawsze chce mieć lepiej - objaśniała Kunia. - Robi co może, a na końcu okazuje się, żwe robi pod siebie. Otrząsnąc się może tylko wtedy, gdy smród poczuje jeszcze przed dotarciem do urny.
- Czyli najbardziej śmierdzą ci kandydaci, którzy wydają się bezzapachowi? - zdziwiłam się.
- Bingo! Dlatego Kutaśko podpowiada twemu krewniakowi, by nie był primus, lecz ultimus.
- Założyłam sobei konto na fejsbuku - przyznała się Pela - i złapałam się na tym, że wśród wszystkich ekshibicjonistów, jacy tam są, szukam tych, którzy najbardziej potrafią się zbłaźnić. Czuję się wtedy wyjątkowo.
- Pela trafiła w dziesiątkę - przyklasnęła Kunia. Rozumiecie?

No tak. Niby rozumiem. Na pewno czuję się lepsza niż huncwot. Lepsza niż Kutaśko. Tylko dlaczego muszę z tego powodu mieć zimno w chałupie?

wtorek, 20 stycznia 2015

Ultimatum Lucjana

Prezydent 2015 zadzwonił do mnie z informacją, że Kutaśko dowiosłował do oczyszczalni ścieków i obecnie stoi niedaleko wielkiego zbiornika nasiąkając biogazem. Westchnęłam zdenerwowana, bo zrozumiałam, że dziś raczej się nie spotkamy. Nie miałam pewności, czy zdecyduję się na tę konfrontację nawet w tym tygodniu. Nie dane mi było jednak zaznać spokoju.

Ledwo zrobiłam zakupy w sklepie, nabywając świeże pieczywo z nocnego wypieku, i wróciłam do domu, by przygotować śniadanie - rozległ się dzwonek u drzwi. Wytarłam dłonie w fartuch i podeszłam do drzwi, spoglądając w judasz. Nic nie zauważyłam, ktoś musiał palcem zasłonić wziernik. Nagle dotarł do mnie przeraźliwy zapach. Po chwili usłyszałam głos prezydenta.

- Otwieraj, ciociu. Prezydentowi nie otworzysz?
Wprawdzie jest jeden polityk w Polsce, który za nic ma słowa zachęty głowy państwa, próbujące go wciągnąć w najważniejsze gremia, które decydują o bezpieczeństwie kraju, ale ja taka nie byłam. Otworzyłam podwoje. Lękliwie ze względu na siłę zapachu, lecz zarazem odważnie stawiłam temu swe pomarszczone czoło.
- Lucjan postawił ultimatum. Albo dziś przeprowadzamy naradę, albo on wraca na Mazury - wyjaśnił huncwot 2015.
Kutaśko tylko skinął głową na potwierdzenie.
No cóż, ręką wskazałam niezapowiedzianym gościom miejsce, gdzie mogliśmy wspólnie przycupnąć. Były to taborety w przedsionku. Do pierwszego było jeszcze 10 dni, więc specjalisty z karcherem nie mogłabym zamówić, a pogoda jest niepewna, więc wietrzenie foteli na balkonie też było nierealne.

- Mów, Lucjanie - zachęciłam Kutaśkę nie swoim głosem. Po prostu starałam się oddychać przez gardło. Bycie brzuchomówczynią nie każdej dziewczynie przychodzi z łatwością.
- Na Mamrach ryby zaczęły brać. Żal mi było opuszczać łowisko.
- Tu zarzucicsz sieci - zdecydował tomasz.ka 2015.
- A może jednak usiądziemy na balkonie? - zastanawiałam się.
- Zimno i pada - odparł lakonicznie Kutaśko.
- Lucjan ma gęsty mózg jak wszechświat przed Big Bangiem - zaopiniował prezydent in spe.
- Wielkim Wybuchem? - upewniłam się.
- Pani krewniak musi być jaskrawy i intensywny - doradził Lucjan.
W tym momencie mocno zakrztusiłam się, czując jak żołądek podnosi się do gardła.
- Nie wolno mu gardłować - ciągnął Kutaśko - musi jedynie trafić w zmysły Polaków.
- Czy ma zacząć od powonienia krajanów? - zdziwiłam się. - To może być trudne, bo sporo z nich równeż lubi intensywność.
- Letnie lecz ciepłym, zaś zimne chłodem - stwierdził enigmatycznie nasz doradca.

Prezydent 2015 zmarszczył czoło, lecz jego myśleniowy wysiłek szedł na marne. Ja skupiłam się jedynie na powstrzymywaniu torsji. Jedynie Kutaśko pracował wydajnie. Aż bałam się, że doprowadzi do wybuchu, rozsadzi mu czaszkę i będę musiała się zapożyczyć, by wezwać na pomoc człowieka z karcherem.
- Polacy od dekad na wszystko polują. Kiedyś na cukier, papier toaletowy czy benzynę na kartki, dziś na kredyt w złotówkach, wyprzedaż czy wczasy za pół ceny. To są myśliwi. tomasz.ka jednak nie może ograniczać się do Gwardii Narodowej. Musi z tych ludzi utworzyć pospolite ruszenie.
- Mnie już ruszyło - wyplułam co nieco na chusteczkę, lecz zaraz potem spojrzałam z uznaniem na Kutaśkę.
On naprawdę mówił rzeczy nie od parady...

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Sytuacja się zagęszcza

- Lucjan Kutaśko wiosłuje już w górę Noteci - poinformowałam sąsiadki. - Ponoć droga nie jest prosta i będzie musiał kluczyć.

Stałyśmy jak zwykle o świcie przed sklepem na dole, oczekując na jego otwarcie oraz dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Styczniowa noc nadal była długa, więc nasze zmarszczki ginęły w mroku. To powodowało, że raźniej się czułyśmy oraz chętniej otwierałyśmy buzie wypełnione sztucznymi zębami. Lekki mróz chłodził temperament, więc zamiast o seksie rozmawiałyśmy o wielkiej polityce. Znaczy o zbliżających się wyborach prezydenckich oraz akcesie mego krewniaka, który ma zostać pierwszym polskim prezydentem z ciotką. Znaczy ze mną.

- Byłabym ostrożna wobec słów Kutaśki - Elwira lat 77 wyraziła swoje obawy. - Opowiadałaś, że nie był chrzczony.
- To prawda - przytaknęłam - ale to dlatego, że jako jedyny Europejczyk w dziejach ludzkości nie miał matki. Biblijny Adam ponoć był Azjatą, a Ewa była mniejsza. Znaczy z Azji Mnijeszej. Podobno Lucjan wcale nie jest trzecim w historii człowiekiem bez matki, bo żyje jeszcze dwóch takich ludzi nad Amazonką. Podobno Wojciech Cejrowski pilnie ich poszukuje.
- Chce ich ochrzcić? - naiwnie spytała się Elwira.
- Oj ty głupia - fuknęła Kunia lat 90. - Pragnie tylko na nich zarobić.
- Skąpy jest - uznała Malwina lat 92. - Tyle zarabia, a nawet butów sobie nie kupił. Za takiego chytrusa nigdy bym nie wyszła.
- W każdym razie Lucjan do nas zdąża - kontynuowałam. - Już niedługo zacznie osobiście doradzać naszemu prezydentowi in spe.
- Ciekawa jestem, dlaczego on jest taki kreatywny - zastanawiała się Pela lat 82.
- Pewnie przez nieustanny ruch fal - przypuściła Kunia.
- Też mi się tak wydaje - przytaknęłam. - Woda powoduje mikro wibracje i mózg mu się zagęszcza. Synapsy się tłoczą i przez to wiercą. Następuje zwiększona aktywność układu nerwowego Kutaśki i on raz po raz wypluwa z siebie niecodzienną myśl. To lepsze niż jazda traktorem po wyboistej drodze czy obsługa młota pneumatycznego. Tych ostatnich czynności nie da się wykonywać naokrągło, pływać zaś łódką czy innym kajakiem można przez całą dobę. Przez wiele dób.
- Wiele dup? - zainteresowała się Gizela lat 59, która wychodziła przed sklep najpóźniej i przez to stała na końcu ogonka. _ Kutaśko znów uwziął się na dziewki portowe?
- Ale po co zagęszczać doradcę? - spytała przytomnie Kunia. - Nie lepiej spławić samego prezydenta?
- Huncwot 2015 jest czasem tak naiwny - pożaliłam się - że też zastanawiałam się nad tą opcją...
- Hmm - hmyknęła Lwinka.
- Hmm - zawtórowała jej Elwira.
- Czy da się wpisać do konstytucji spławienie prezydenta na stałe? - palnęła milcząca dotąd Sabina lat 48.

Spojrzałyśmy na siebie niepewnie. To był tak bardzo odważny postulat, aż poczułyśmy, że sytuacja się zagęszcza. Dokąd takie myśli mogłyby nas zaprowadzić? Do urzędu kanclerskiego? Znowu mielibyśmy kopiować Niemców?

Na szczęście zza rogu pojawił się furgon z piekarni. Nie trwało długo jak kierowca zatrzymał pojazd, a potem zaczął wnosić kosze z chelebm i bułkami do sklepu. My zaś zaczęłyśmy grzebać w portmonetkach, by przygotować bilon dla kasjerki.

niedziela, 18 stycznia 2015

Błogosławieństwo niedzielne

Prędzej czy później każda głowa państwa wyściubi nos ze swojego bunkra. Tak stało się też z tomasz.ka 2015. Najpierw huncwot do mnie przedzwonił, a potem na wyraźne żądanie pojawił się w moich niskich progach.

- Dzień dobry, ciociu - przywitał się grzecznie.
- Smyku, już niedługo zostaniesz ojcem narodu. Cieszę się, że jesteś układny, ale musisz być też srogi. Obywatele nie mogą się przy tobie rozpuścić.
- To prawda - zgodził się. - Ale jako pierwszy w historii kraju prezydent z ciotką nie mogę odcinać się od swojego korzenia. Szanuję go. Myślę, że nabrałem tego przeświadczenia już w okresie dojrzewania.
- Ja jestem twoim korzeniem?
- Rodzina... - wzruszył się huncwot 2015. - Ty ciociu. Przecież wiesz, że nie mam nikogo oprócz ciebie. Można powiedzieć, że mój korzeń jest samotny jak palec...
- Wyrzucasz mi, że nie związałam się z Władkiem lat 99.
- To twój wybór, Adela - odniósł się ostrożnie tomasz.ka.
- A jak twój mózg kampanijny? - zainteresowałam się.
- Kutaśko?
- Tak, Lucjan. Czy już wraca?
- Ponoć jest już w okolicy Brdy. Rozmwiałem z nim telefonicznie. Obiecuje, że jego mózg mieli wszystkie polityczne fakty jak młyn wodny.
- Dzielny chłopiec - ucieszyłam się.
- A właściwie to po co mnie wezwałaś, ciociu?

Spojrzałam przenikliwie na krewniaka, po czym kazałam paść na kolana. Zdziwił się, ale karnie zastosował się do mego życzenia. Umiejętność słuchania zaplecza politycznego jest nieodzowną cechą dostojnika państwowego. Ja zawsze dbałam o swoje zaplecze. teraz tę dbałość chciałam przekazam huncwotowi 2015.
- Co to jest? - spytał prezydent.
- Wahadełko. To moje błogosławieństwo.
- Że co?
- Naenergetyzuję cię.

I zaczęłam kręcić kryształem nad głową tomasz.ka 2015. Sznur optymistycznie wirował nad łysą glacą krewniaka. Zwoje mózgowe pod czachą prezydenta zaczęły nabierać animuszu. Sczęście ojczyzny zaczęło przybliżać się do granic Polski.