niedziela, 18 stycznia 2015

Błogosławieństwo niedzielne

Prędzej czy później każda głowa państwa wyściubi nos ze swojego bunkra. Tak stało się też z tomasz.ka 2015. Najpierw huncwot do mnie przedzwonił, a potem na wyraźne żądanie pojawił się w moich niskich progach.

- Dzień dobry, ciociu - przywitał się grzecznie.
- Smyku, już niedługo zostaniesz ojcem narodu. Cieszę się, że jesteś układny, ale musisz być też srogi. Obywatele nie mogą się przy tobie rozpuścić.
- To prawda - zgodził się. - Ale jako pierwszy w historii kraju prezydent z ciotką nie mogę odcinać się od swojego korzenia. Szanuję go. Myślę, że nabrałem tego przeświadczenia już w okresie dojrzewania.
- Ja jestem twoim korzeniem?
- Rodzina... - wzruszył się huncwot 2015. - Ty ciociu. Przecież wiesz, że nie mam nikogo oprócz ciebie. Można powiedzieć, że mój korzeń jest samotny jak palec...
- Wyrzucasz mi, że nie związałam się z Władkiem lat 99.
- To twój wybór, Adela - odniósł się ostrożnie tomasz.ka.
- A jak twój mózg kampanijny? - zainteresowałam się.
- Kutaśko?
- Tak, Lucjan. Czy już wraca?
- Ponoć jest już w okolicy Brdy. Rozmwiałem z nim telefonicznie. Obiecuje, że jego mózg mieli wszystkie polityczne fakty jak młyn wodny.
- Dzielny chłopiec - ucieszyłam się.
- A właściwie to po co mnie wezwałaś, ciociu?

Spojrzałam przenikliwie na krewniaka, po czym kazałam paść na kolana. Zdziwił się, ale karnie zastosował się do mego życzenia. Umiejętność słuchania zaplecza politycznego jest nieodzowną cechą dostojnika państwowego. Ja zawsze dbałam o swoje zaplecze. teraz tę dbałość chciałam przekazam huncwotowi 2015.
- Co to jest? - spytał prezydent.
- Wahadełko. To moje błogosławieństwo.
- Że co?
- Naenergetyzuję cię.

I zaczęłam kręcić kryształem nad głową tomasz.ka 2015. Sznur optymistycznie wirował nad łysą glacą krewniaka. Zwoje mózgowe pod czachą prezydenta zaczęły nabierać animuszu. Sczęście ojczyzny zaczęło przybliżać się do granic Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz