piątek, 10 lutego 2023

Właśnie się oficjalnie przyznałam.

Tak, to ja jestem Banksy.

Yes, I am.

wtorek, 30 listopada 2021

Serdeczny Fałszerz Melodii Uroczych

Blog ma właściwie jedną/jednego adresata, ale wobec niefrasobliwości tej osoby, autorce znowu podcięto skrzydła, więc Serdeczny Fałszerz Melodii Uroczych musi poczekać na lepsze czasy.

poniedziałek, 29 listopada 2021

Resentymenty, czyli Pinkolady cz. 1/2021

Większość kobiet tęskni do pięknych czasów, gdy miały tylko lat 73. Nie jestem wyjątkiem, tym bardziej, że Władek miał wówczas lat jedynie 94, Lucjan Kutaśko jeszcze przytomnie doradzał Prezydentowi in spe, a Kunia była żwawą dziewczyną do tańca, a nie różańca.


Resentyment jako pojęcie stworzył Fredek Nietzsche, a jeszcze wcześniej Ezop pinkolił cos o kwaśnych winogronach. Gadanie. Nic wtedy nie miało kwaśnego smaku. Były same słodycze. Obaj nie rozpatrywali pojęcia przez pryzmat lat 73. Przez to ich przemyślenia wyszły niezbyt poważnie. A ten blog to trybuna śmiertelnie na serio i dotykająca spraw nietuzinkowych oraz ostatecznych.


Niniejsza rozpoczynająca się Pinkolada jest dedykowana tylko jednej Osobie/Osóbce/Zjawisku ponad zmysłowej orientacji. Właściwie dzisiaj to jedynie zajawka.  Jeszcze nie pokażą się znane wam i zapamiętane przeze mnie postaci. Będą mieli rumieńce takie, jak przed laty, ale dopiero od jutra. Zatańczą tak jak im podyktuję, a wszystko tak, by było w smak owej Efemerydzie zawartej w dedykacji. Ale też niech inne/inni się dołączą do kontemplacji moich wspomnień.


Co u mnie dziś? No nie mam już 73 wiosen, ale jeszcze stoję w ogonku i czekam każdego świtu na przyjazd dostawczaka z piekarni. Są ze mną te same dziunie co wcześniej, a czasem nawet ich wnuczki. Ale kolejnych pokoleń tu nie będzie, bo one są na Insta i to im powinno wystarczyć.


Często pojawiać się będą ludzie niespełna rozumni, co oznacza, że nie będę się z polityką rozmijać. Ale najważniejsze będą emocje. A w nich to ja jestem mistrzynią.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Jako rękawicka

– Oj maluśki, maluśki – wypominałam krewniakowi, smażąc jednocześnie karpia na patelni – gębę masz pełną frazesów, obietnic i bufonady, za to kieszenie są jak dziurki w nosie niemowlaka i do żadnej z nich nie wsuniesz nawet jednego zwiniętego banknotu, a ciało… Ech, na dodatek jeszcze to ciało.
– Co ciało? – zapiszczał cienko huncwot 2020, bo akurat ściął ostrym nożem pół opuszka serdecznego palca. – Co ciało?!
– Twój mózg jest jak zardzewiały samochód marki syrenka podążający na autostradzie do sanatorium w Złomowisku-Zdrój, paluchy masz smukłe niczym czeskie utopence unurzane w tłustej zalewie, przyrodzeniem chwalisz się jako najmniejszą częścią ułamanego kabanosa bez osłonki, wątroba ci kipi jak zupa kwarków po sekundzie od Wielkiego Wybuchu, a nerki są niczym syfon od zlewu w umywalni dla pracowników w opustoszałej od lat rzeźni świń.
– Ciociu, co zrobić z palcem? Mogę go wrzucić do gara?
– Te głowy od karpia są już syte.

Krzątałam się po kuchni, gotując na karpich łbach zupę rybną, smażąc dzwonki ryby i przygotowując pozostałe wigilijne specjały. tomasz.ka miał mi niby pomagać, podając a to chochlę, a to drewniane łyżki, a to tłuczki, wałki, noże czy przyprawy. Zawsze jednak potrafił się wywinąć od pomocy, skutecznie uszkadzając się. Święta Bożego Narodzenia w naszej rodzinie zawsze były krwawe.

– Rzuć palec ptakom na balkonie – poleciłam. – Nawet gołębiom w wigilię należy okazać zarówno serce jak i palec.
Prezydent 2020 posłusznie wykonał rozkaz i już po chwili przydreptał z powrotem z dobrą (przynajmniej według jego mniemania) nowiną.
– Okazuje się, że moje ciało może też być smaczne.
– Poczekaj aż się posrają – odparłam brutalnie. – Nie rozsiadaj się! Gdzie jest cedzak?
– Chciałbym być rękawiczką – wyznał ni stąd, ni zowąd gamoń o powinowatej do mojej mieszance genów. – A nawet parą damskich rękawiczek.
– Takimi bez palców, jakie używają przekupki na warzywnym targu? – szydziłam.
– Mógłbym być też antygwałtkami na nogach wyberenki i nikt inny by jej nie chapnął.
– Wybranki chyba, matole. A w ogóle, znów chcesz być zdeptany? Kapeć, nie chłop!
– Oj, ciocia za grosz nie ma w sobie poezji. Przyziemna jesteś, nieprzenośna Adelo.
– Lepiej uruchom zdrową kończynę i wyjmij rybie łby z gara. I nie dawaj gołębiom, bo zafałszujesz wyniki ich srania.

A potem jak co roku jakoś się potoczyło i skończyło siankiem pod obrusem oraz łamaniem się opłatkiem.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Daj ciało, polityku!


– Chodźcie, dziewczyny – poprosił grzecznie o grudniowym świcie tomasz.ka 2020. – Już starożytni mędrcy wiedzieli, że wszechświat operuje dziesięcioma wymiarami. My zaś znamy tylko wysokość, szerokość i głębokość oraz czas. Jestem gotów rozjaśnić wam horyzonty myślowe. Zapraszam do wildeckiego lokum cioci Adeli.
– Ty zapraszasz do mnie? – zdziwiłam się.
– Zaraz ma dojechać furgon z piekarni ze świeżym pieczywem z nocnego wypieku – oponowała Balbina lat 59. – Daj nam kilka minutek, prezydencie in spe.
– Czasu tak naprawdę nie ma – odparł huncwot. – Istnieje tylko miejsce.

Rzeczywiście, od razu po słowach krewniaka poczułam w przełyku kęs chrupkiej bułki z nutką sałaty, pomidora oraz cebuli. Coś podobnego musiała odczuć Kunia lat 90, bo obie wystąpiłyśmy z ogonka przed sklepem na dole i podreptałyśmy za naszym politycznym guru. Wspięłyśmy się na ostatnie piętro w mojej kamienicy. Przed drzwiami do mieszkania oczekiwali już na nas Lucjan Kutaśko oraz Władek lat że ho ho. Kolejny poniedziałek zaczął się od posiedzenia sztabu wyborczego przyszłego prezydenta ojczyzny naszej kochanej.

Gościom kazałam zzuć trzewiki, a sama poszłam do kuchni i zrobiłam aromatyczną kawę. W końcu wszyscy usiedliśmy przy stole zaściełanym białym obrusem jedwabnym.
– Mało kto wie – rozpoczął przemowę tomasz.ka 2020 – że wyborcy nie głosują na ciała fizyczne. Na mumie partyjne, manekiny ideowe czy propagandowe lalki woo-doo. Oni słuchają jedynie przekazów z gatunku per aspera ad astra.
– Właśnie! Wygrywa tylko ten kandydat, który ma najprzyjemniejsze dla oka elektora ciało astralne – przytaknął mózg sztabu wyborczego, czyli Lucjan Kutaśko.
– I gał elektorki – dodała Kunia, która ostatnio mocno zafiksowała się feministycznie.
– To polska polityka sprawiła, że wychodziłem sam z siebie – przyznał się prezydent 2020. – Na początku odczuwałem jedynie złość, ale pewnego dnia dopadło mnie zatwardzenie i spędziłem na misce ustępowej bodaj 3 kwadranse. To w tamtej chwili zacząłem medytować.
– Nie takie rzeczy w życiu widziałem – skwitował Władek lat że ho ho, a przy okazji podwójny AK-owiec, czyli były powstaniec z AK, który szczęśliwie przebrnął przez warszawskie kanały oraz Anonimowy Kobieciarz w jednym.
– Prezydent musi dbać o ducha w narodzie – stwierdził krewniak, po czym zaczął się dematerializować. – Nie zrobi tego, nie włażąc za skórę wyborcy, pod jego ważne w dniu wyborów paznokcie, w kibolskie ćwierć mózgi oraz serca pięknych kobiet.
– W ile kobiecych pomp ssąco-tłoczących zamierzasz wejść? – fuknęłam, bo znałam nieposkromioną chuć huncwota 2020. – Boga w sercu powinieneś mieć!
– Phi – wzruszył ledwo widocznymi ramionami prezydent 2020, po czym się ulotnił.
– Polityk powinien dać wyborcy ciała! – krzyknęłam.

Musicie zatem zrozumieć, że będę protestować przeciw ulatniającym się PiS-iakom z horrendalnej afery KNF, przeciw Schetynie traktującym jak powietrze polityczne przystawki,   wreszcie przeciw huncwotowi, który się zdematerializował i zostawił przez to swoje przenoszone buty w przedpokoju, bo na boso udał się do stolicy Pomorza Zachodniego.
Póki żyję, będę protestować!

niedziela, 9 grudnia 2018

Kulawy protestant

Kolejna niedziela, kolejna msza święta w kościele pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego w Poznaniu, cool’ejne sacrum. Niedziela. Dzień Pański. Zamknięte są sklepy wielkopowierzchniowe, więc samotnych utulić mogą tylko ściany świątyni. Albo dworca kolejowego. Albo dworca autobusowego. Natomiast dach nad głową mogą dać mosty albo bramy niestrzeżone kratami i domofonami. Ale Zenon lat 58 nie był braminem, więc zastał nas przed kościołem.

– Proboszcz niemile wita kulasów, bo oni nie służą cichej tacy – przywitała go opryskliwie Kunia lat 90. – Co najwyżej brzęczą monetami, dekoncentrując głównego celebranta.
– Szczęść Boże – odpowiedział po chrześcijańsku Zenek.
– Co ty robisz pod katolickim Domem Bożym? – spytałam.
– Postanowiłem więcej nie kuleć.
– Oczekujesz cudu? – zdziwiła się Malwina lat 92.
– Ha! – zahachał oszczędnie kulas.
Zenek nie musiał kuleć fizycznie, on kuśtykał duchowo. Jaki bowiem wildzianin mógłby być protestantem, a nie katolikiem? To musiał być umysłowy zboczeniec. Kurwiniec mózgowy. Diabeł myśli powszedniej.
– Skąd masz tę przypadłość? – dociekałam. – Heine Medina?
– Mój najprzedniejszy antenat był przyjacielem Marcina Lutra.
– Jutra? – dopytywała się słabo słysząca Lwinka.
– Luter mieszkał wówczas w Wittenberdze – kontynuował opowieść Zenek – i kiedy dotarł ze swoim przyjacielem, a moim pra pra pra, pod bramę kościoła, to był świadkiem jego najchlubniejszego czynu.
– Czego? – rozdziawiła gębę Kunia.
– Luter przybił do drzwi kościoła 96 protez. Jedną z nich zabrał mój pra pra pra, bo uznał, że 95 protez wystarczająco skulawi katolicyzm.
– Precz, Antychryście! – włączyła się do rozmowy zausznica proboszcza Trudzia 77.
– Ja tylko jestem przechodniem, udaję się bowiem do przyszłego prezydenta kraju.
– Do kogo? – zapiałam.
– Do tomasz.ka – odparł Zenek – Jemu właśnie chcę przekać legendarną protezę, by z nią zaprotestował przeciw nieszczęściu doczesnemu i wreszcie zapracował na osobistą radość.

Zrobiłam wielkie oczy. Z jednej strony chciałam, by wreszcie zakopał się w pierzynie razem z uwielbianą przez niego Reni, ale też nie chciałam by kulał. Mimo że dotąd kuśtykał egzystencjalnie, to jakoś nie wyobrażałam sobie, by do zdjęcia ślubnego pozował z kulą.

sobota, 8 grudnia 2018

Miłość jest jak biegunka – odwadnia


– Gdy facet jest zakochany, sprzedaje suchary – obwieścił grobowym głosem huncwot 2020. – Nie pamiętam, kiedy byłem błyskotliwy. Nie widzę innego wyjścia niż to, które podpowiada mi organizm. Ciociu, męczy mnie luźny stolec – dodał zbolały krewniak.
– Bajzel w dupie? – zdziwiłam się. – Znów?

W momencie, gdy w progu mego mieszkania na poznańskiej Wildzie pojawia się tomasz.ka 2020 ogarnia mnie paniczny lęk. On nigdy nie przychodzi z uśmiechem na twarzy, co najwyżej ma na nędznym ryjku hiobowe wieści. A ode mnie oczekuje, że będę jego terapeutką. Że go wysłucham i wyssę wszelkie boleści. On wyjdzie, a ja padnę na twarz: stracę makijaż, dobry humor, zapaskudzę tez dywan. To jest bardzo obciążające. Ale komu miałabym zadedykować osobisty testament? Podwójnemu AK-owcowi, który ma lat, że ho ho i zejdzie z tego padołu łez szybciej niż ja? Wprawdzie wytrzyma jeszcze jakieś 10 lat, ale gamoń 2020 ma też swawolne siły witalne.

– Bajsel w dupse, choć we łbie powoli się ukłasa – powiedział prezydent in spe, sepleniąc i ssąc zarazem wskazujący palec.
– Tej, nie zacznij ruchać się sieroco – ostrzegłam. – Bo cię wyprosę. Tfu, wyproszę.
– Dobze – sepleniąco zgodził się ten lewus ze znajomymi genami.
– Co u ciebie?
– Kończę dwie prace inżynierskie oraz jedną magisterkę. Mam też do napisania referat z filozofii. To ostatnie mi pasi, tamtymi rzygam.
– Zaraz, mówiłeś tylko o sraczce, nie o rzyganiu.
– Och, ciocia nadal bierze mnie za błyskotliwego gościa. Tymczasem ja pławię się we własnym wstydzie. Nie mam dziś ani jednej czynnej kapilary. Jak mam przekonać Samantę, że nie będzie mi nigdy ością w gardle?
– Przez czyny, durniu! 
– Tak. Ma ciocia rację, jestem durniem.
Głupek dał ciała ponad 3 lata temu. Szczęście było na wyciągnięcie ręki. Trafił fuksem na jedność dusz. Od tamtej pory stara się idiota to i owo wyprostować, ale to walka z wiatrakami. Ma dwie ciężkie rodzicielskie kotwice, zresztą coraz bardziej zardzewiałe. Sam też jest zardzewiały.
Wiedziałam, że tylko zimny prysznic coś może zrobić z tym ciepłym wujkiem.
– Tej, weź się za zimną kąpiel!
– Nie! Kochałbym Gudrug Pausewang, ale ona nie żyje, za to mam swoją Reni! – fuknął prezydent 2020. – Ponadto mam biegunkę, ale to moja sprawa!
No tak, pan Pryschnitz ma swój pomnik w Poznaniu, ale to didaskalia. Huncwot to uparciuch, ale i niespieszny flegmatyk. A tu trzeba szybkości! Okiełznanej chuci!! Dobroci!!! Braku biegunki. Jego wybranka już ma to gdzieś, a trzeba to przecież odmienić.

Póki czas… Jeśli on w ogóle jeszcze jest…