środa, 14 września 2016

Jazdy, jazdeczki, jazdunie

Stałyśmy w ogonku przed sklepem na dole, oczekując na dostawę świeżego pieczywa z nocnego wypieku. Większość z nas była zrelaksowana i odprężona. Wynikało to z tego, że prawie każda z nas trzymała kogoś, na kim mogła przed snem ciosać kołki. W najgorszym razie dzwoniło się na byle jaką infolinię i tam składało reklamację. W ten sposób nerwy z nas schodziły, zapadając potem w błogi sen.

– Mój dochodzący Zenek lat 84 jest zbyt prawdomówny – wyznała Malwina lat 92. – Nic nie ukrywa, denerwuje mnie przez to i dlatego się na niego wkurzam. Z tego powodu dochodzi czasem nawet do rękoczynów.
– Miałam kiedyś podobny problem ze stuletnim Władkiem, ale sobie łatwo z tym poradziłam.
– Jak?
– Przy byle okazji powiedziałam, że kłamie. Odpowiedział, że nie. Ja na to, że kłamie. On szedł w zaparte. No to ja jeszcze raz, ale już z dodatkiem, że bezczelnie oszukuje. On nadal konsekwentnie zaprzeczał. No to ja, że jest tchórzem i nie potrafi się przyznać do pierdoły, to co będzie, gdy nastąpi coś rzeczywiście poważnego. Zrobił bezradną minę, ale nadal był uparty jak osioł. To podniosłam głos i ryknęłam: Kłamiesz, łotrze! Wtedy nie wytrzymał i odkrzyknął, że oczywiście.
– I to wystarczyło? – zdziwiła się Kunia lat 90.
– Musiałam to jeszcze kilka razy powtórzyć. Teraz już kłamie jak najęty, więc zawsze mam okazję, by się na nim wyżyć.
– Ech, jaka szkoda, że ja nie mam na kogo się złościć – żaliła się Gertruda lat 77. – Na proboszcza nie wypada.
– Mam numer telefonu do wikarego. To chłystek. Możesz dzwonić do niego przed snem.
– Ja od razu używam przemocy fizycznej – powiedziała Kunia. – Nie lubię strzępić języka. Robię Cześkowi w łóżku łomot, a potem odwracam się na drugi bok i momentalnie zasypiam. Tak dbam o zdrowie.

Interesującą rozmowę przerwał nam przyjazd furgonu z piekarni. Kierowca Ludwik wysiadł uśmiechnięty i podszedł do tylnych drzwi, by wyjąć chleb i bułki i zanieść towar do sklepu.
– Spóźniłeś się, smyku! – krzyknęłam. – Jeszcze raz, a pożałujesz!
– Jak to? – zdziwił się. – Jestem nawet przed czasem.
– Kłamiesz!

Ludwik przestraszył się jeszcze bardziej, gdy wszystkie w ogonku wybuchłyśmy głośnym rechotem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz