wtorek, 12 listopada 2013

Są dni, kiedy można mężczyźnie nawrzucać.

Kostek lat 53, który mieszka w kamienicy naprzeciwko, chce startować za rok do rady miasta. Jako świadome ogniwo elektoratu miejskiego postanowiłam wybrać się do niego, by poruszyć w najbardziej istotne zadania stojące przed radnym z naszej dzielnicy. Domofon był rozwalony, więc od razu wdrapałam się na III piętro. Zastukałam kołatką na drzwiach.

Drzwi otworzyła mi konkubina Kostka – Genia lat 47, kobieta uczynna i wiecznie uśmiechnięta (z tego wiem, że dieta Kostka i Geni uboga jest w produkty zawierające wapń). Genia wprowadziła mnie do kuchni, gdzie za stołem siedział Kostek i popijał kawę nad poranną gazetą. Usiadłam, przyszły radny odłożył gazetę, a konkubina podała mi świeżo zaparzonego szatana. Poprosiłam o śmietankę, ale Genia zakryła jej brak wstydliwym uśmiechem.

- Kostek, co zrobisz z chodnikiem? Jest tak nierówny, że idąc do ciebie, omal trzy razy nie wywinęłam kozła.
Młodzieniec lat 53 tylko zakrył usta. Wydawało mi się, że był to gest okazujący zdziwienie, ale Genia wyprowadziła mnie z błędu.
- Pani Adelo, Kostek będzie milczał aż do wyborów. Uznał, że cisza przedwyborcza powinna trwać rok.
- Genia, to wspaniale! Chyba nie przepuścisz takiej okazji?!

Stanęłam przy drzwiach, odcinając jakąkolwiek drogę ucieczki przyszłemu radnemu. Spojrzałam zachęcająco na Genię, ale ona patrzyła na mnie bezradnie, nie domyślając się pomysłu.
- Kostek, ty sknero niedomyta – zaczęłam. – Nie dość, że nie dajesz Geni pieniędzy na mleko, przez co biedaczka ma próchnicę, to jeszcze siedzisz w tym brudnym podkoszulku!
- Masz się częściej myć – poparła mnie Kostkowa konkubina, która nareszcie zrozumiała intencję mojej akcji. – To wstyd, żeby pani Adela musiała ci to wypominać. I pieniędzy na życie zostawiaj więcej. Ja futro muszę sobie kupić!

Milczący Kostek lat 53 tym razem oniemiał naturalnie.
- Idzie zima, a ty golić się będziesz codziennie – zagrzmiałam. – I brud zza paznokci będziesz usuwał. I chodnik naprawisz, i psie kupy usuniesz!
- I za zmywanie mi zapłacisz – dodała Genia. – I za odkurzanie, prasowanie, gotowanie też!
- Ustaw świnkę skarbonkę przy łóżku – doradziłam.
- Ku... mać – zaklął brzydko Kostek. – To ja pie...lę być radnym.
- Milcz – krzyknęłam. – Oddam na ciebie głos, synku, ale z psich kup będę rozliczała!

I wyszłam, zostawiając przyszłego radnego w zadumie. Schodząc po schodach jeszcze słyszałam protesty Geni przeciw zaniedbaniom Kostka. Uśmiechnęłam się. Wyjęłam z kieszeni cukierek mentolowy i zaczęłam powoli ssać. Mój oddech znów był świeży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz