sobota, 4 października 2014

Daj, Dziuba!

Postanowiłam wybrać się poza swój fyrtel. Opuściłam ukochaną poznańską Wildę i udałam się na Rynek Jeżycki. To targ z większą ilością straganów, choć nieco wyższymi cenami. Ja chciałam się tylko rozejrzeć. Nacieszyć oczy pełną paletą kolorów jabłek, śliwek węgierek i kabaczków.

Wsiadłam w tramwaj linii nr 2 i po pół godzinie dotarłam na skrzyżowanie ulic Dąbrowskiego i Kraszewskiego. Już miałam zagłębić się w plątaninie kramów, gdy podszedł do mnie postawny chłopiec o małych oczach szurka.

- Dziuba jestem - przedstawił się, wyciągając rękę na powitanie.
Nie odpowiedziałam tym samym gestem, bo unikam akwizytorów i nie daję sobie wcisnąć byle jakiego barachła.
- Nie całuję się z nieznajomymi - odrzekłam.
Chłopiec lat ok. 55 spłonił się.
- Chciałem tylko cmoknąć pani dłoń, madame.
- Fiu fiu - zagwizdałam pod nosem. - Szarmancki jesteś synku. Ale mimo to na dziubka nie licz.
- Poproszę o rękę - zażądał.
- Wykluczone. Nie zrobiłabym tego nawet z chiromantą.
To prawda, nigdy nie myślałam o zamążpójście.
- To poproszę chociaż o głos.
- Przecież cały czas z tobą rozmawiam, smyku.
- Chcę być prezydentem Poznania.
- Prezydent nie może żądać dziuba - stwierdziłam z przekonaniem - nawet od obywatelek na stałe zameldowanych w mieście.

Dostrzegłam rezygnację w szparkach oczu kandydata. Nagle znów pojawiła się w nich nadzieja. Nie byłam jednak jej powodem. Otó synek dostrzegł inną panią i ją zaczął molestować. Poczułam się jak porzucone skarpetki.

I przeciw temu protestuję. Nie wolno traktować obywatelki jak znoszoną poprzedniego dnia bieliznę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz