poniedziałek, 19 października 2015

Ś jak Śledzińska-Katarasińska ALFABET CIOCI ADELI - Śledzik

Było ciemno, zacinał deszcz, a zimne podmuchy silnego wiatru wdzierały się pod poły spódnic. Jesień rozpanoszyła się na poznańskiej Wildzie, ale my nadal byłyśmy gorące. Stałyśmy o świcie na dworze, a niespokojne umysły ciągle rozgrzewały wspomnienia o jędrności naszych ciał.

– Sporo kiedyś chlałam – wspomniała Kunia lat 90. – Łatwiej było mi wtedy wskoczyć do wyra z nieznajomym.
– Ja wszystkich znam, choć niektórzy udają, że mnie nie znają – ubolewała Malwina lat 92.
– Skoczyłabym do zakrystii po wino mszalne – konstruktywnie pomyślała Gertruda lat 77 – ale ono rozgrzewa mnie tylko w towarzystwie księdza proboszcza. Ponadto nie lubię pić wina z gwinta.
– Zawsze mam coś pod ręką – Dziunia lat 60 zaczęła grzebać w przepastnej torebce. – Na działce wyrosły mi dorodne pigwy, to zrobiłam nalewkę.
– Katarasińska też nie gardzi pigwówką – zauważyłam – ale jeszcze bardziej przepada za śledzikiem, a on pasuje do czystej.
– Widziałam, jak posłankę kiedyś zamroczyło – przypomniała sobie Wacia lat 81.
– Słaniała się?
– Prawie. Koledzy partyjni nie dali jej upatrzonego miejsca na liście wyborczej. Poczuła. że straciła grunt pod nogami.
– Czyli ona nie upija się szczęściem... – westchnęłam.
– Jak my wszystkie... – pożaliła się Dziunia lat 60, stawiając prywatne troski do wspólnego mianownika wszystkich dziewczyn.
– Jest na to jedna rada – uznała Trudzia – trzeba się modlić. Dała nam przykład pani Szydło, która wczoraj wymodliła w najbliższym domu Pana wszystkie łaski.
– Trzymajmy się faktów – wtrąciła się Kunia. – Ona się modliła. Czy wymodliła nam kiełbasę wyborczą, to się dopiero okaże.
– Ja w ogóle bym nie deprecjonowała roli ryby w życiu kobiety – poparłam przyjaciółkę. – Z tymże nie tej od Chrystusa, gdyż osobiście wolę sandacza od modlitwy. Ale ostatnio ślinka leci mi na śledzia.
– A lubisz paprykarz?
– Szczeciński? Ba! – odpowiedziałam.

A gdy w końcu nadjechał furgon z piekarni, to do świeżego chleba z nocnego wypieku dokupiłam śledzia. Sprzedawczyni zawinęła mi rybę w gazetę. Widziałam, że na ostatniej stronie było zdjęcie pani Katarasińskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz