czwartek, 15 czerwca 2017

Sypiemy się

Zaczęło się brutalnie. Przepędziłyśmy z procesji wszystkie dziewczynki, które miały sypać kwiatki, po czym zajęłyśmy ich miejsca. Ubrane byłyśmy na biało. Bluzki, kiecki, rajstopy, gatki i kości – wszystko to miało odcień szpitalnej bieli. Kunia lat 90 miała na głowie nawet czepek, że niby była pielęgniarką Pana Boga. Reszta z nas zadowalała się siwizną.

– Dziunia – pouczałam Dziunię lat 59. – Musisz robić to jak siewcy. Zamach prawą ręką i rzut płatków o asfalt.
– Tej – zwróciła się do mnie Malwina lat 92 – spójrz co robi Benia.
– Benia to zodiakalny rak – wyjaśniałam. – Zrobi krok naprzód, a potem dwa do tyłu. Trochę poszczypie, ciut się poszamoce, delikatnie się obruszy, ale do serca ją przyłóż, bo to zuch dziewczyna.
– Cholera, przez nią ta procesja trwać będzie wieczność – narzekała Pela lat 83. – A ja akurat czytam biografię Rodowicz i zastanawiam się, czy uwiodła Mleczkę, czy też nie.
– Bój się Boga – żachnęła się Gertruda lat 77. – Syp kwiatki, a nie swoją moralność na bruk. Nie bądź fortepianem Chopina!
– Ludzie zwykle chcą, by sypnąć groszem – odezwała się Kunia. – Nawet nie macie pojęcia, jaka byłaby frekwencja, gdybyśmy rzucały jednodolarówkami, a nie tymi umarłymi okazami natury.
– Uwaga! – ostrzegła Lwinka. – Stacja!

Przestałyśmy sypać, a ksiądz zaczął coś bajdurzyć. Mało go słuchałyśmy, obserwując bardziej gołębie, które krążyły nad nami i srały nawet na monstrancję, która na szczęście chroniona była baldachimem.
W końcu znowu ruszyłyśmy w stronę kolejnej stacji.

– Mam szeroki gest – oznajmiła Pela lat 83. – Wy macie jeszcze co najmniej do połowy wypełnione koszyki, a mi zostało zaledwie kilka płatków.
– Tak samo zachowują się kurwy – orzekła Lwinka. – Są szczodre dla klientów, ale nie potrafią przenieść roboty do domu.
– Nie można przenosić roboty do domu – stwierdziłam. – Chciałybyście sypać kwiatki przed swoim starym?
– Jeżeli miałby boskie ciało… – wymknęło się Dziuni.
– Niezbyt się znam na procesjach, ale czy to jeszcze długo potrwa? – spytała Balbina lat 64.
– Niedługo – odparłam. – Czas eskapady na północ nieuchronnie zbliża się.

I rzeczywiście, przy kolejnych stacjach proboszcz już mniej bajdurzył, a gołębie pozostawały w tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz