wtorek, 6 lipca 2010

Szczodrość Cnotą Główną.

Problem z 7 cnotami głównymi ma charakter kartograficzno-urbanistyczny. Idzie mi przede wszystkim o ulicę Główną w Poznaniu. Ta zamiast być centralną arterią została zaprojektowana gdzieś na peryferiach mego ukochanego miasta. Z dużą trafnością można powiedzieć, że urzędnicy wynieśli cnotę na przedmieścia. Bo na ulicy Głównej mieszka żulia, czyli poznańscy penerzy.

Lecz w tym miejscu muszę Państwa zadziwić. Pener potrafi być szczodry. Zdarzyło mi się być na ulicy Głównej dwukrotnie zaczepioną. Jeszcze nie było ciemno na ulicy, ale już przestały patrolować teren osikowe dwójki z komendy dzielnicowej. Policjanci tłumaczą, że nie są z Komendy Głównej, więc spokój na ulicy głownej g. ich obchodzi.
"Laluniu, daj całusa, oddam za niego wszystko co posiadam", usłyszałam tam. Szczodrość niejedno ma imię. Mnie zaczepiał Mietek, a jak wracałam już od koleżanki do domu to amory czynił szczerbaty Bazyli. Szczerbata szczodrość jest nie do zrozumienia dla obcokrajowców.

Dużo chęci mają też politycy. Ich cnota jest niezaprzeczalna. Najlepiej sprawdzają się właśnie w szczodrości. W cyklach cztero- lub pięcioletnich. Zależy jaka izba jest godna szczodrego ordynusa, ordynatora, bądź ordynata, tę ordynację cnotnik wybiera. Szczodrość przypisana jest do najwyższych urzędów, które nasi cnotnicy piastują. To stara tradycja. Bolesław Szczodry był przecież Piastem.

Szczodrość nie omija też kibiców piłkarskich. Obdzielają się nią w panelach dyskusyjnych, które kończą zazwyczaj pod prysznicem. Koniec cnoty potrafi jednak być także szczodry.
I to koniec katechezy o Szczodrości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz