piątek, 11 marca 2011

Wymyk, odmyk, pumpernikiel.

– Władku, najważniejsze w wymyku jest to żeby włosy nie zaplątały się o drążek – wystękałam, wisząc pod nadprożem drzwiowym i przygotowując się do wykonania ambitnego ćwiczenia gimnastycznego.
– Adela, czy ty nie możesz zrobić normalnego koziołka? Przecież nie musisz tego robić na twardej podłodze!
– A teraz odmyk.
– Skoczę po materac z sypialni, tak ci będzie wygodniej i nie będziesz ryzykowała życiem.
– Koziołki są dla uczniów szkół podstawowych, a nie dla wiarusów oraz żelaznej damy, jaką jestem ja.
– O Boże! – zatrwożył się Władek lat 95, przypatrując się mojej naturalnej małpiej zwinności.
– Gdybyś przyszedł później, to ciśnienie podniosłaby ci tylko kawa. Teraz twoja kolej – gestem zaprosiłam druha na drążek. – Musisz dbać o siebie, mój mężczyzno-tężyzno. Inaczej sobie nie poradzisz z cukrem.
– Nie mam problemów z cukrem. Ostatnie wyniki badania krwi miałem idealne.
– Musisz kupić 10 kilo na zapas, bo nie wiadomo, czy cena cukru nie wzrośnie jeszcze bardziej. Dalej, jazda na drążek!
– Idź się utop, nie zawisnę!
– Tchórzysz? Ty, powstaniec warszawski?
– Od dwóch dni mamy post, a tobie zachciało się cukru? I ćwiczeń? Może byśmy lepiej coś zjedli?

Popatrzyłam z dezaporbatą na sztywnego AK-owca, prychnęłam pogardliwie, wyraźnie dając mu do zrozumienia, gdzie mam takich mięczaków, którzy unikają ruchu o poranku, po czym udałam się do kuchni. Sama zrobiłam się głodna, więc wyjęłam z chlebaka pumpernikiel.
– Wolisz z miodem czy melasą?
– Czy melasa jest buraczana, czy trzcinowa?
– A którą wolisz, bo ja mam pumpernikiel z melasą trzcinową?
– Z szynką. Chciałbym chleba z szynką.
– Pumpernikiel sam w sobie jest wykwintny. Niczym ci nie obłożę, bo odkładam pieniądze na cukier.
– Czy ty wiesz, że w XVII wieku pumpernikiel oznaczał w języku niemiecim zakalec?

Spojrzałam z wyrzutem na Władka, bo nie dość, że zrobił wymyk od gimnastyki, to jeszcze odmykał się od jedzenia razowego chleba. Jego postawa była dla mnie jak razy brutala, który ranił gospodynię w jej królestwie, czyli kuchni. Postanowiłam zaprostestować i postawiłam przed nim kawę bez cukru.
Ciśnienie obojgu nam skoczyło.

5 komentarzy:

  1. Widzę różnicę: Pani ma poczucie humoru. A ja już dawno zorientowałam się, że mam przeczucie, że nie jest mi do śmiechu. A może to wszystko to tylko przeczucia?

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaak, googlowałam już o hartowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jeszcze śmieszniejsze jest to, że teraz czytam i czuję się chwalona przez Panią, a wieczorem przeczytam to samo i poczuję się zmieszana przez Panią z błotem. Czyżbym ciągle nie czytała? Zapasy? Za szybko? Matko!

    Chodzi o to, żeby tak po prostu usiąść i opowiedzieć po woli swoją historię?

    Obawiam się, że nawet jak napiszę, to Pani i tak inaczej to odbierze i dlatego się nie obawiam. Czy mi już wszystko wisi?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiam się, w jakim alfabecie najlepiej można się dogadać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Najgorzej to utonąć w realiach, ale skoro Pani wisi, to jestem dobrej myśli.
    Pozdrawiam,
    Adela.

    OdpowiedzUsuń