poniedziałek, 13 czerwca 2011

Życie to chlew czy tylko stajnia Augiasza?

Władek lat 95 siedział przy stole kuchennym i zażerał się pączkiem. Co rusz oblizywał paluchy, a potem przez długi czas im się przypatrywał. Obślinione kończyny świeciły się w blasku promieni słonecznych, którym udało się przedrzeć przez dawno nie myte okno.
– Adela, to dziwne, że mam dwie dłonie.
– A po co ci trzy? Masz dwie dziurki, więc do dłubania w nosie rąk ci starczy.
– I nogi też mam dwie – zastanawiał się powstaniec.
– Masz rację, jesteś parzystokopytny.
– A serce tylko jedno bije w mojej piersi.
– Pomyśl, Anonimowy Kobieciarzu. Gdybyś miał kilka serc, to żadna terapia, by ci nie pomogła.
– Może masz rację, w końcu dupę też mam tylko jedną.
– Bardzo cię proszę o używanie kulturalnego języka!
– Gdybym miał dwie sraki, to dopiero byłoby przesrane!
– Co ty masz za myśli? Skąd ci takie pierdoły do głowy przychodzą? I to w poniedziałek? Od samego rana? Co wczoraj zjadłeś na kolację?
– Adela, chyba jestem świnią.
– To prawda, zawsze opalasz się na różowo.
– Tarzam się w gnoju, nastawiony jestem konsumpcyjnie, zjem każdą paszę, a nawet szczura. Niby wyglądam sympatycznie, ale najlepsza we mnie jest tusza wieprzowa. W sumie to żadna niespodzianka, że kobiety ślinią się na mój widok.
– Jaka tusza? Jesteś wysuszonym chudzielcem!
– Och, to tylko przenośnia. Dzięki tobie zacząłem czytać wiersze i poznałem się na metaforach, ale to nic nie znaczy. Jestem świnią, choć może o nieco większej samoświadomości. Uświadomił mi to Mickiewicz oraz mitologia grecka.
– Mickiewicz? Adam Mickiewicz?
– Nie. Krzysztof Mickiewicz. Ostatnio piję z nim piwo. Spytałem się go, czy jest Litwinem. A on odpowiedział, że jego życie to prawdziwa UPA, bo jest Łemkiem. Nikt w kraju nie lubi Łemków, choć to wcale nie ułomki. Krzyś potrafi za jednym zamachem obalić 8 piw!
– W takim towarzystwie łatwo się ześwinić – zauważyłam.
– Podobnie odpowiedziałem Mickiewiczowi. Życie to chlew, dlatego dziwi mnie, że ludzie mają tak mało dziurek od nosa.
– A nie stajnia Augiasza?
– To nieważne, czy to chlew, czy stajnia. Oba pomieszczenia są nieogrzewane, dlatego gnój musi parować. Przez to nie marzniemy, choć smrodu nie da się uniknąć.
I w tym momencie zaprotestowałam. Egzystencjalne rozterki dotykają Władka 13 dnia każdego miesiąca. I najgorzej, gdy przypada to w poniedziałek, bo wówczas mam przechlapane przez cały tydzień.
Co za wredny kalendarz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz