poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Proszę nie za daleko od mikrofonu!

Można jasnej cholery dostać! Łażą takie reportery po poznańskiej Wildzie i nagrywają wszystko jak leci! A że u nas kolorowo, to letą potem bluzgi na całą ojczyznę. A tak przecież u nas nie jest po całości, bo mamy wiele kręgów, gdzie kulturalnie i w sposób wyjątkowo dyplomatyczny traktuje się rzeczywistość. Na ten przykład dziś takie obyczajne spotkanie zorganizowała Elwira lat 77. Chciałyśmy pogadać o sztuce i miejscu kiczu w życiu, ale te zdzierające obcasy o nasze poznańskie bruki reportery zaprzątnęły nam głowy poobwijane we wzorzyste chusty. Jeden szczególnie zakręcił nam w głowie, więc go w sposób infantylny zaprosiłyśmy. Może dlatego, że mówił do nas per „Dziubulki”? Żaden wildecki kochaś nigdy do nas tak się nie zwracał.

– Najgorszy kicz, gdy zahacza o picz – zaczęła wątek Malwina lat 92.
– To prymitywne narzędzia autopromocji artystów – poparła Malwinę Kunia lat 90. – Jak nazywał się ten artysta, co bezkarnie ciągnął Benedykta XVI?
– Gdybym chciał nagrywać program o ciągnikach, to wyjechałbym na wieś – żachnął się reporter lat około 40.
– Miewam takie chwile, że uwielbiam kicz – przyznała się Gertruda lat 59. – Najbardziej lubię jak u moich kochanków dynda na szyi złoty łańcuch z tombaku. Trąca mi usta, muska piersi, pieści wargi, a ja odlatuję.
– Które wargi? – spytała Malwina.
– O, kurka! – nie wytrzymał reporter.
– A ten artysta od ciągnięcia Benedykta? – dopytywała się Malwina. – Jak się ta świnia nazywa?
– Nagrywasz to, młodziaku? – spytałam reportera.
– Wszystko!
– Kicz to folgowanie sobie – powiedziałam. – To ułożenie się na leżaku w Muzeum Narodowym i opalanie się w palącym wzroku pilnującej eksponatów cieć-kobiety! To tumiwisizm.
– Ja cię kręcę! – zareagował spontanicznie reporter. – Co za świetna definicja! Nigdzie czegoś takiego nie nagrałem! Och, wy moje dziubulki!
– Jak się nazywa ten sztukmistrz od ciągnięcia Benedykta? – ponowiła pytanie Malwina.
– Idź się! Spokój! Cisza! Ordnung! – gwałtownie zareagowała Kunia. – Ty przestań wycieńczać słabowitego Niemca!
– Ja cię pieprzę! – zachwycał się reporter. – Co za materiał!
– Milcz, gnojku! – oburzyła się Gertruda.
– Nie dajmy się zmultimediować! – poparłam koleżankę.
– Wciśnijmy mu w ryj mikrofon! – wzburzyła się moja przyjaciółka lat 90.
– No wiesz, Kunia... – nie byłam przekonana do pomysłu.

Ale ja to ja. Inne moje sąsiadki poszły za okrzykiem Kunii i wcisnęły reporterowi mikrofon w wiele miejsc. Uwierzcie, co to był za widok. Aż żal, że nie było aparatu fotograficznego pod ręką. Super Express czy iny Fakt nieźle by za to zapłacił...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz