wtorek, 4 czerwca 2013

Moja krew.

Mam gorący temperament. Do dziś jestem przekonana, że urodziłam się gdzieś na Południu, a nie jedynie na Łazarzu, czyli w jednej z południowych dzielnic Poznania. Świadczył o tym mój ognisty charakter, wulkaniczna osobowość oraz wybujałe fantazje, które jak języki ognia rozgrzewały moje wnętrze.

Jestem jak Kuba gorąca i to chyba jest powód, że przyciągam różnego rodzaju robale. Nie myślę nawet o Władku lat 97, choć to największy pasożyt w moim życiu. A już na pewno najwyższy.

Dzisiejszej nocy zaatakowała mnie chmara komarów. Obudziłam się rozdrapana, zakrwawiona i pełna w strupach. Zadzwoniłam po pomoc do powstańca.

AK-owiec zjawił się po półgodzinie. Pachniał płynem po goleniu oraz archiwalnymi kronikami miasta Poznania lat 40. Lubiłam ten aromatyczny melanż. Budził się wtedy mój temperament.

– Władku, czy ty tak pachniałeś na noc?
– Nie.
– To dlatego nie zaatakowały cię komarzyce? – domyśliłam się.
– Powód jest inny. Nie mam krwi.
– Co za głupi żart! - obruszyłam się.
– No dobra, nie będę się spierał.
– Masz jej na pewno więcej ode mnie. Ze mnie ubyło wczoraj morze. Komary chciwie chlały moją B Rh+.
– Może tu idzie o grupę krwi. Ja mam zero i spokój.
– Zero plus czy minus?
– Jestem bezwzględnym zerem.
– Nie będę zaprzeczała. Chciałabym byś wysmarował mnie tym specyfikiem wszystkie moje ukąszenia.

Podałam Władkowi buteleczkę, a on nasmarował moje rany. Do tego AK-owiec się nadaje. Dał przynajmniej dowód, że nawet bezwzględne zero da się wykorzystać. Należy tylko zlecić coś mało skomplikowanego.

Ja tymczasem wzięłam marchewkę, zajadając się nią zdrowo. Musiałam popracować nad przyborem krwi. Nic tak nie pmgaga jak marchewka. Ma dużo witamin, jest smaczna i kształtem przypomina kołek osikowy. A to bardzo ważne, gdy krew ubywa, a Anonimowy Kobieciarz siedzi u twego boku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz