czwartek, 10 października 2013

Morskość wątroby.

- Władku – spytałam przyjaciela lat 97 – czy chciałbyś pojąć za żonę kobietę, która zawodowo pływałaby na statku oceanicznym?
- Idź się utop! Co to za pomysł? – odpowiedział AK-owiec, czyli były żołnierz AK oraz Anonimowy Kobieciarz w jednej osobie.
- Miałbyś wolną chatę i mógłbyś rzucić terapię. Znowu byś się poświęcił flirtom i romansom. Mógłbyś swobodnie się odwadniać, śliniąc się na widok każdej spódniczki. Żona dobijałaby do twojego portu raz na rok, może dwa razy w roku, i to byłoby świeże, jak szprotki z porannego połowu. Z takiej cumy sam byś nie chciał się urwać.
- Ty to nazywasz małżeństwem? – prychnął powstaniec. – Żona bosmanem, a wokół niej same majtki?
- To od ciebie zależy jaką podkowę szczęścia wykujesz w małżeństwie.
- Adela, o co ci chodzi?
- O zabujanie.
- Hę?
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie hęchał w moim towarzystwie?!
- Nie jestem już takim hęchaczem jak kiedyś... – powstaniec starał się zwrócić moją uwagę na postępy w resocjalizacji jego złych nawyków, ale to zlekceważyłam.
- Na morzu bosman jest tak zabujany, że aż majtki opadają – ciągnęłam swoją myśl. – Serce marynarz zostawił w porcie macierzystym, więc w czasie sztormu rozstania używa tylko stęsknionej wątroby.
- Czy to stąd się rodzi morskość wątroby?
- Morskość wątroby to dobra rzecz. Oznacza, że uczucie posiadacza gruczołu nadal żyje i wysyła fluidy do portu, gdzie czeka na niego osobiste serce.
- Podejrzewałem, że marynarze wykonują swoją pracę bez serca. Miałbym ożenić się z piratką?
- Żeglarze mają duszę! – zaoponowałam. – Zadając ci pytanie o połowicę pływającą po morskich szlakach, chciałam zbadać, czy ty też posiadasz duszę!
- Oj tam. Znowu jakaś utopia...
- Jesteś jak współczesne żelazko: bez duszy! Wstydź się!
- Jeszcze czego! – oburzył się Władek.

Ale znał mnie dobrze. Wiedział, że zaprotestuję. Kiedy zaczęłam zdejmować chustę z głowy, by zdzielić ścierą bezczelnego mężczyznę, on zdążył zwiać. I bardzo dobrze. Mogłam znów wejść w posiadanie pilota i przełączyć kanał na „Modę na sukces”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz